Książki Holly Black należą do takich, które albo kocha się całym sercem, albo nienawidzi. Przygodę z twórczością autorki rozpoczęłam od „Okrutnego księcia” i zakochałam się zarówno w wykreowanym przez nią świecie jak i samej historii. Z wielką niecierpliwością czekałam więc na „Następcę tronu”, czyli kolejną powieść ze świata Elfhame.
Od wydarzeń
opisanych w trylogii minęło osiem lat. Na tronie Elfhame zasiada Najwyższy Król
Cardan wraz ze swoją małżonką – Panią Judy. Przez niespełna dekadę wiele się
zmieniło. Wśród dworskich intryg i mimo licznych prób zamachu na własne życie
Dąb wyrósł na krzepkiego młodzieńca, który w przyszłości ma objąć tron. Wielu
uważa, że jest jedynie rozkapryszonym księciem, lubującym się w biesiadach i
zabawach. Jednak czy ktoś taki zaryzykowałby własnym życiem i wyruszył na
niebezpieczną misję, by ocalić bliską mu osobę? Pani Nore ponownie zagraża
Elfhame. Posiadła moc tworzenia potworów skleconych z wyjątkowo mrocznej magii,
patyków i ludzkich szczątek, z których może uformować prawdziwą armię. Niechętnie
w wyprawie przeciwko żądnej krwi władczyni wyrusza również jej córka – dzika Suren
– jedyna osoba, która ma władzę nad królową. Dąb i Suren łączą siły, jednak
jest to wątłe przymierze. Brak w nich zaufania, każde spodziewa się po drugim
ciosu w plecy. Czy ich misja ma szansę powodzenia?
Wiele razy przy okazji recenzji książek autorki wspominałam, że kocham wykreowany przez nią świat. Jest mroczny, brutalny i okrutny, ale jednocześnie niebywale fascynujący i piękny. Nikomu nie można ufać, bo mimo że elfy nie potrafią kłamać, jak nikt inny potrafią wyprowadzić człowieka na manowce. Czytając „Następcę tronu”, po raz kolejny miałam okazję zobaczyć, jak Black mistrzowsko plecie sieć intryg, niedopowiedzeń, zdrad czy tajemnic, a następnie wrzuca w nią bohaterów. Uwielbiam ten klimat i zagadkowość!
Początkowo
myślałam, że Dąb będzie przypominał Cardana, ale on jest zupełnie inny. Chłopak
jest świetnym aktorem i potrafi każdego wyprowadzić w pole. Idealnie odgrywa
rolę nieporadnego panicza, który jest zbyt delikatny i niezdarny na tego typu
wyprawy, ale to jedynie pozory. Potrafi również sprawiać wrażenie uroczego,
uczciwego i dobrodusznego, tylko po to, by po chwili pokazać swoje prawdziwe
oblicze – a może kolejną maskę? Nigdy nie możemy być tego pewni. Dąb jest
postacią niejednoznaczną i pełną tajemnic, którą od samego początku pokochałam.
Suren
natomiast przypomina nieco dzikie zwierzę. W jej życiu zabrakło miłości, nie
potrafi nikomu zaufać, cały czas trzyma się na baczność. Jest jednak zupełnie
inna niż reszta elfów, które z czystej złośliwości przeklinają ludzi. Ona ich
uwalnia z ciążących na nich klątw, jednak jednocześnie nie robi tego z dobroci serca.
Po prostu nie cierpi elfów i robi im na złość. Jej postać również bardzo mi się
podobała, mimo że nie była tak skomplikowana jak kreacja Dęba.
Co więcej mamy
tutaj również drugo- i trzecioplanowych bohaterów, o których autorka zadbała.
Nie giną w tłumie, każdy czymś się wyróżnia. Oni również skrywają własne
tajemnice, historie. Niesamowicie było poznawać ich z przygody na przygodę
coraz bardziej.
Akcja powieść
jest dynamiczna i wciągająca. Książka od pierwszych stron pochłonęła mnie bez
reszty i pozostawiła oczekującą na kolejny tom. Niesamowicie ubolewam, że ma to
być jedynie dylogia. Już tęsknie za tym światem i nie mogę doczekać się
powrotu!
Sara
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz