Niedawno miałam okazję czytać i napisać dla was recenzję innej powieści Weroniki Tomali i byłam nią tak zachwycona, że od razu sięgnęłam po ,,Jakby jutra miało nie być”. Dzięki tej autorce wróciła mi ochota na czytanie obyczajówek, na których ostatnio ciągle się zawodziłam. Może nie jest to mój ulubiony gatunek, ale lubię zagłębić się w historie zwykłych ludzi, ponieważ są emocjonalne i wbrew pozorom nieprzewidywalne.
Adam Wejcher po zagranicznej misji wraca do małej miejscowości, w której mieszkał od lat. Wszyscy od razu zaczynają o tym mówić i jednocześnie snuć domysły na temat jego przeszłości. Kilka lat temu żona Adama popełniła samobójstwo, ale miejscowi podejrzewają, że to on ją zamordował. Malwina niezbyt przyjaźnie rozpoczyna znajomość z mężczyzną, jednak po jakimś czasie okazuje się, że jest on innym człowiekiem niż początkowo sobie wyobrażała. Czy ich rodzące się uczucie będzie miało szansę przetrwać przeciwności losu?
Autorka ponownie mnie zaskoczyła, ale tym razem… alpakami! Czytając opis od razu wiedziałam, że stanę się wielką fanką tej książki, ponieważ kocham zwierzęta i uwielbiam czytać o osobach, które darzą je takimi samymi uczuciami. Można również powiedzieć, że dzięki alpakom Malwina oraz Adam zaczęli traktować się bardziej przyjaźnie.
Malwina prowadzi swoje mini zoo, ma w nim kilka gatunków i poświęca się pracy, robi to z prawdziwą przyjemnością. Bohaterka ta została wykreowana na łagodną kobietę z pasją, która pragnie znaleźć szczęście. Nikim nie manipuluje, nie jest nachalna, ale doskonale wie, czego chce i potrafi o to zawalczyć.