Niedawno miałam okazję czytać i napisać dla was recenzję innej powieści Weroniki Tomali i byłam nią tak zachwycona, że od razu sięgnęłam po ,,Jakby jutra miało nie być”. Dzięki tej autorce wróciła mi ochota na czytanie obyczajówek, na których ostatnio ciągle się zawodziłam. Może nie jest to mój ulubiony gatunek, ale lubię zagłębić się w historie zwykłych ludzi, ponieważ są emocjonalne i wbrew pozorom nieprzewidywalne.
Adam Wejcher po zagranicznej misji wraca do małej miejscowości, w której mieszkał od lat. Wszyscy od razu zaczynają o tym mówić i jednocześnie snuć domysły na temat jego przeszłości. Kilka lat temu żona Adama popełniła samobójstwo, ale miejscowi podejrzewają, że to on ją zamordował. Malwina niezbyt przyjaźnie rozpoczyna znajomość z mężczyzną, jednak po jakimś czasie okazuje się, że jest on innym człowiekiem niż początkowo sobie wyobrażała. Czy ich rodzące się uczucie będzie miało szansę przetrwać przeciwności losu?
Autorka ponownie mnie zaskoczyła, ale tym razem… alpakami! Czytając opis od razu wiedziałam, że stanę się wielką fanką tej książki, ponieważ kocham zwierzęta i uwielbiam czytać o osobach, które darzą je takimi samymi uczuciami. Można również powiedzieć, że dzięki alpakom Malwina oraz Adam zaczęli traktować się bardziej przyjaźnie.
Malwina prowadzi swoje mini zoo, ma w nim kilka gatunków i poświęca się pracy, robi to z prawdziwą przyjemnością. Bohaterka ta została wykreowana na łagodną kobietę z pasją, która pragnie znaleźć szczęście. Nikim nie manipuluje, nie jest nachalna, ale doskonale wie, czego chce i potrafi o to zawalczyć.
Do motywu żołnierza powracającego z misji zagranicznej byłam początkowo trochę negatywnie nastawiona. W wielu książkach pojawiała się taka tematyka i najczęściej autorzy tworzyli jakieś nierealne i wyidealizowane wizje wojny oraz jej uczestników. Na szczęście Weronika Tomala podeszła do wszystkiego z głową i ten wątek stanowił przeszłość Adama, nie zdominował tej książki. Owszem, są fragmenty opisujące jego pracę, ale w mojej opinii są one realistyczne, niewyolbrzymione tylko po to, aby wprowadzić na siłę dramatyczny klimat.
Bohaterowie muszą mierzyć się z przeróżnymi problemami związanymi ze zwykłą codziennością. Fabuła bez wątpienia została genialnie przemyślana i nie ma w niej żadnych absurdów. Autorka pokazuje rodzące się uczucie, niektóre wątki są melancholijne, a inne mrożą krew w żyłach, więc pojawia się kontrast, który sprawił, że nie nudziłam się podczas czytania.
Akcja jest dynamiczna, każdy rozdział zaskakuje coraz bardziej, napięcie budowane jest powoli, ale zakończenie… jest po prostu wisienką na torcie. Rozpoczynając czytanie absolutnie nie spodziewałam się tego, że autorka właśnie tak poprowadzi fabułę i musicie uwierzyć mi na słowo, że ostatnie rozdziały są naprawdę genialne. Nie chcę zdradzać zbyt wiele, ponieważ chcę, abyście również mieli niespodziankę i byli zaskoczeni tak bardzo, jak ja.
Bez wątpienia stałam się fanką Weroniki Tomali i cieszę się, że w niedługim czasie miałam okazję poznać aż dwie jej powieści. Przywróciły mi one wiarę w to, że nadal istnieją dobre obyczajówki o zróżnicowanej tematyce, które jednocześnie są doskonale napisane, a fabuła ukazuje prawdziwe ludzkie problemy.
,,Jakby jutra miało nie być” to świetna powieść o dwójcie ludzi, która chce odnaleźć szczęście. Ich losy są dość skomplikowane, ale bardzo ciekawie przedstawione. Powieść tę czyta się szybko, przyjemnie i wręcz z zachwytem. Autorka pokazała, że nawet klasyczna obyczajówka potrafi być nieprzewidywalna i pełna napięcia.
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka
Patrycja
Przeczytałem Patrycjo recenzję. W przeszłości po podobne sięgałem, pozdrawiam znad biografii Marii Stuart Boguckiej - kończę ją ;-) .
OdpowiedzUsuńMam w planach tę książkę, gdyż bardzo cenię sobie prozę Weroniki.
OdpowiedzUsuńCudna recenzja. Wcale się nie dziwię... Autorka pisze fajne powieści. Znam kilka.
OdpowiedzUsuń