Pamiętniki i dzienniki z okresów
wojny są coraz rzadszymi książkami pojawiającymi się na współczesnym rynku
wydawniczym. Dla mnie to jednak pozycje, które zdecydowanie najbardziej do mnie
trafiają i świetnie obrazują okres wojny z punktu widzenia jednostek. Nie
jestem specjalistą od historii, ale lubię opowieści ludzi i dzięki nim mam
okazję zapoznać się z wydarzeniami, których świadkiem być nie mogłam, ale w
pewien sposób oddziałują na moje życie.
Jerzy Dynin jako młody chłopak
musi uciekać z rodziną ze swojego rodzinnego miasta jakim jest Łódź. Jego
ojciec jest Polakiem żydowskiego pochodzenia i dość szybko zostaje aresztowany
przez swoją działalność handlową. Jerzy i jego rodzina przeżyła dzięki zmianie
jednej litery w nazwisku i nowym dokumentom, które potwierdzały ich nie
żydowskie pochodzenie. Jednak nawet to nie zagwarantowało im spokojnego
przeżycia wojny.
Ogólnie książkę tę odebrałam
bardzo pozytywnie, chociaż ma swoje zalety i pewne wady. Z pewnością opowiada
niezwykła historię, która nie przypomina żadnej z jakimi miałam do tej pory
styczność. Dużo czytałam o pobytach w obozach i pewnie dalej będę czytać, ale
jednak cieszę się, że tym razem trafiłam na coś innego i ostatecznie
zdecydowałam się podjąć recenzji tej pozycji.
Warto wspomnieć, że początkowo
książka ta ukazała się poza granicami naszego państwa, ponieważ jej autor już
nigdy nie wrócił na stałe do Polski. Ważne jest też to, iż swoje wspomnienia
spisywał wiele lat temu, prawie na bieżąco, a później dopiero je uzupełniał i
dlatego zachował swego rodzaju ciągłość wydarzeń, nie pojawiały się luki w jego
opowieści i tak dalej.