Stosunkowo rzadko sięgam po książki z
gatunku romans. Czasami jednak nachodzi mnie na nie ochota i wówczas wybieram
coś, co ma w sobie nieco fantastyki. Robię to dlatego, że zazwyczaj takie
pozycje mają choć odrobinę bardziej zarysowaną fabułę i rozwinięty świat przedstawiony
czy też lepszą kreację bohaterów niż zwykłe romansidła. Niestety nie zawsze ta
reguła się sprawdza, czego przykładem jest „Wojowniczka” Natashy Lucas.
Serena miała pecha urodzić się w więzieniu dla szczególnie niebezpiecznych kobiet Nowej Ziemi. Tam też się wychowała, jednak w międzyczasie ośrodek przeszedł wiele zmian i teraz wcale nie przypomina już zakładu karnego. Prędzej można by go nazwać domem lekkich obyczajów, a skazane kobiety trafniej określa miano prostytutek. Serena jednak do tej pory nie podlegała zasadom tego miejsca, ale od śmierci matki jest pewna, że nadejdzie dzień, w którym naczelnik wiezienia postanowi zacząć ją sprzedawać i to za duże pieniądze. Stara się jak może, by do tego nie dopuścić, jednak plany ucieczki szybko legną w gruzach. Wówczas godzi się ze swoim losem, ale nim odda się w ręce naczelnika, pragnie przeżyć swój pierwszy raz z kimś, kogo sama wybierze, a nie z tym, kto zapłaci więcej za jej dziewictwo. Nieoczekiwanie sprawy zaczynają przybierać zupełnie nieoczekiwany dla kobiety obrót, a jej życie zmienia się diametralnie.