Nie miałam okazji czytać żadnej
książki z serii o Willu Trencie, ale to nie oznacza, że lektura ,,Milczącej
żony” była dla mnie trudna i niemożliwa. Właściwie to do samego końca nie
czułam, że brakuje mi jakiegoś pierwiastka, który umożliwi zrozumienie sensu
tej powieści. To z pewnością powinno ucieszyć wszystkich, których zainteresuje
tematyka tej książki, a są w takie sytuacji jak ja, czyli permanentnego braku
czasu na nadrobienie zaległości w postaci poprzednich dziewięciu tomów.
Will prowadzi śledztwo w
więzieniu, gdzie doszło do zabójstwa. Spotkanie z pewnym więźniem jednak
sprawia, że zaczyna zastanawiać się nad jego zeznaniami, które dotyczą
seryjnego zabójcy kobiet. Chociaż ta sprawa została zamknięta wiele lat temu,
to nowe fakty powodują, że Will pod naciskiem osadzonego postanawia ponownie
przyglądać się wszystkim faktom. Wraz z osobami, które z nimi współpracują
zaczyna odkrywać niepokojące braki w śledztwie sprzed dziesięciu lat, ale też
pojawiają się nowe ofiary. Czy uda się znaleźć sprawcę, który do perfekcji
opanował zacieranie śladów?
Uwielbiam książki, które są
mieszanką wszystkiego, ale nie ma w nich niepotrzebnego chaosu. Chodzi mi o to,
że tutaj znajdziemy przede wszystkim zagadkę kryminalną, ale też jest sporo o
relacjach międzyludzkich, nawet tych toksycznych, o miłość, o problemach z
brakiem porozumienia i tak dalej. Dlatego uważam, że w tej historii można
doszukać się przeróżnych gatunków, ale najważniejsze jest to, że autorka to
wszystko doskonale ujęła w słowa.
Taką istotną sprawą jest to, że
książka ta w pewnym momencie robi się brutalna, przynajmniej z kobiecego punktu
widzenia. Pojawia się tam seryjny morderca kobiet, który jest… przerażający. Autorka
wykreowała bohatera okropnie pomysłowego i psychicznego, ale zdecydowanie najgorsze
były opisy obrażeń ofiar. Ciężko było mi o tym czytać i być może to wynika z
mojej zbyt bujnej wyobraźni albo wrażliwości. Zdaję sobie sprawę, że wszystkie
bohaterki to fikcyjne postacie, ale z drugiej strony… Przecież nadal zbyt wiele
kobiet staje się ofiarami gwałcicieli i bardzo często są mordowane albo doznają
poważnych uszczerbków zdrowotnych.
Mimo tej otoczki brutalności,
książka ta naprawdę mnie wciągnęła. Autorka potrafiła wykreować aurę
tajemniczości i idealnie dawkowała informacje. Na samym początku nie
spodziewałam się, że to wszystko stanie się tak… duże. Chodzi mi o to, że na
pierwszy rzut oka książka ta była zwyczajna, ale im dalej czytałam, tym więcej
było ofiar, brutalnych napaści i wydarzeń, które przyprawiały mnie o gęsią
skórkę. Sprawa prowadzona przez Willa urosła do ogromnych rozmiarów, a na nim
ciążyła wielka presja jej rozwiązania, ponieważ wiele ofiar oraz rodzin ofiar
chciało sprawiedliwości. Oczywiście szybkie odnalezienie sprawcy gwarantuje
również bezpieczeństwo dla wielu kobiet.
Dużą rolę w moich oczach odegrała
konstrukcja tej książki. Są w niej oczywiście rozdziały dotyczące teraźniejszości
i są one zdecydowanie najważniejsze. Czytelnik dzięki nim towarzyszy bohaterom
podczas aktualnie prowadzonego dochodzenia. Retrospekcje dotyczą przeszłości i
pierwotnego podejścia do sprawy seryjnego mordercy, która zakończyła się niby
sukcesem, ale jednak wymiar sprawiedliwości pomylił się typując sprawcę. Kilka rozdziałów
pozwala czytelnikowi towarzyszyć jednej z ofiar, która czuje, że coś jest nie
tak, ale w pewnym sensie lekceważy swoje podejrzenia.
,,Milcząca żona” to doskonała
książka, a autorka świetnie buduje napięcie. Nie mogłam się oderwać od tej
książki, gdy już udało mi się wsiąknąć w intrygę i byłam niesamowicie ciekawa
tego, co jeszcze się wydarzy. Oczywiście momentami było brutalnie i
przerażająco, ponieważ ciężko się czyta o ofiarach brutalnych gwałtów, a
autorka wyjątkowo realistycznie opisywała wszystkie obrażenia i to sprawiło, że
w mojej głowie powstawały straszne obrazy. Polecam z czystym sumieniem i jestem
pewna, że jeszcze nie raz będę sięgać po powieści tej autorki!
Za możliwość przeczytania
dziękuję Wydawnictwu HarperCollins
Patrycja