Do tej pory rzadko sięgałam po książki z azjatycką kulturą w tle. Nigdy jakoś szczególnie mnie do nich nie ciągnęło. Jednak kiedy pierwszy raz zobaczyłam zapowiedź „Czerwonego lotosu”, od razu wiedziałam, że będzie to coś, co muszę przeczytać. Miałam wobec tej pozycji bardzo duże oczekiwania, bo fabuła niesamowicie mnie zaciekawiła. Czy książce udało się im sprostać?
Mówiło się, że Duchy porywają dzieci, by czynić z nich bezwzględnych wojowników. Ich dusze ponoć zastępowano demonami, a ich ciała wzmacniano zaklęciami. Ile prawdy było w legendach i baśniach, tego nikt jednoznacznie nie potrafił stwierdzić.
Kentaro miał
chronić swoją Panią, ale zawiódł. Teraz ma nową rodzinę i powinien ją chronić
za wszelką cenę, a to wiązało się ze stanięciem przeciwko dzikim najeźdźcom
niszczącym kraj. To jednak z kolei wymagało zaniechania zemsty na jedynym
człowieku zdolnym ocalić Nippon przed barbarzyńskim atakiem. Kentaro powinien
właśnie tak postąpić, jednak mężczyźnie nie jest łatwo zapomnieć o przeszłości.
Legendy bowiem pomijają jedną rzecz – Duchy pozostają ludźmi zdolnymi zarówno
kochać, jak i nienawidzić. Jedyna różnicą jest to, że czują te uczucia o wiele
mocniej niż przeciętni śmiertelnicy.
Książka wywarła na mnie bardzo duże i pozytywne wrażenie. Zazwyczaj gdy mam duże oczekiwania do jakiejś pozycji, niemiłosiernie mnie ona zawodzi. Ta jednak stanęła na wysokości zadania, a opowiedziana w niej historia niesamowicie mnie wciągnęła. Dużą zasługę za to ponosi styl autora, który był dla mnie zaskoczeniem. W pozycjach tego typu zazwyczaj pisarze posługują się dość ciężkim językiem i stylem, dodającym ich historii powagi i pompatyczności. Arkady Saulski potrafi jednak snuć opowieści o wielkich i małych bitwach w sposób bardzo przyjemny i lekki. Jego książka czyta się sama i czytelnik traci poczucie czasu już od pierwszych stron. Co więcej, „Czerwony lotos” to czysta przygoda. Nie ma tu miejsca na nudę. Dużo się tu dzieję i nie brakuje zwrotów akcji. Ponadto książka jest dość konkretna i nie ma w niej „zapychaczy”. Pisarz skupia się na konkretnych wątkach i nie rozwleka zbytnio fabuły, co bardzo mi się podobało. Czasami miałam jednak wrażenie, że autor specjalnie utrudnia bohaterom życie. Niektóre sytuacje czy problemy można było rozwiązać dużo szybciej i prościej, jednak miałam wrażenie, że autor wybrał w tych przypadkach okrężną drogę. Była to jedyna rzecz w fabule, która nieco mąciła moje pozytywne wrażenie.
Na dużą uwagę
zasługują tu także bohaterowie, których autor doskonale wykreował. Każda z
postaci ma swój własny, niepowtarzalny urok i charakter. Dzięki temu wydają się
realni i stworzeni z krwi i kości, a nie słów i myśli. Co więcej, potrafią w
czytelniku wywołać wiele emocji. Jednych pokochamy niemal od razu, innych
znienawidzimy z chwilą ich poznania. Nie brakuje tu też osób, które ciężko będzie
nam jednoznacznie ocenić, przez co będziemy mieć do nich mieszane uczucia. Taka kreacja postaci niesamowicie przypadła
mi do gustu. Widać, że autor starał się tchnąć w nie życie i uczynić je jak
najbardziej wiarygodnymi i prawdziwymi. Zdecydowanie mu się to udało.
Książka posiada
także oryginalny klimat. Świat w niej opiera się na kulturze i mitologii
Japonii, co jak wcześniej wspomniałam, stanowi dla mnie dość sporą nowość. Do
tej pory w podobnych klimatach przeczytałam jedynie „Tancerzy burzy”, którzy co
prawda mi się podobali, ale po ich lekturze nie miałam potrzeby sięgania po
powieści z tą tematyką w tle. „Czerwony lotos” dużo bardziej mnie do tego
zachęcił. Nie jest to jednak powieść dla każdego. Jest tu niesamowicie dużo
przemocy i makabrycznych scen, które delikatniejszych odbiorców mogą odstraszyć.
Na dużą uwagę zasługują tu sceny walki. Zazwyczaj tego typu sytuacje, jeśli
jest ich dużo i są szczegółowo opisywane, nudzą mnie. Tym jednak razem nie
czułam znużenia, czytając o krwawych potyczkach. Czułam się, jakbym oglądała
dobry film akcji i bardzo mi się to podobało.
„Czerwony
lotos” to książka godna uwagi i serdecznie zachęcam Was do zapoznania się z
nią. Sama czekam z niecierpliwością na kolejne tomy tej serii i mam nadzieję,
że będą na tym samym poziomie lub nawet wyższym niż ta.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Fabryka Słów.
Sara
Lubię książki azjatyckich autorów i powoli przekonuję się do powieści, które opowiadają o Azji. Zatem kiedyś być może sięgnę również po tą książkę.
OdpowiedzUsuńTo świetna propozycja dla miłośników dynamicznych, krwawych fabuł.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś, ale póki co mam mnóstwo innych książek, które chcę przeczytać, więc to nie będzie mój priorytet.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś się skuszę .
OdpowiedzUsuńKsiążka idealna dla mnie. Dawno już nie czytałam nic z japońską kulturą w tle, ale mam sentyment do "Opowieści rodu Otori", które są w podobnym stylu. Koniecznie muszę przeczytać.
OdpowiedzUsuń