„Neon gods” to
książka, która bardzo mi się podobała, jednak był to przede wszystkim erotyk
fantasy. Nie miał w sobie zbyt wiele fabuły, a akcja skupiała się przede
wszystkim na relacji bohaterów. Sięgając po „Wicked Beauty”
spodziewałam się tego samego, jednak dostałam coś dużo lepszego.
Uwielbiam
retellingi baśni i mitów, dlatego bardzo mnie cieszy, że obecnie pojawia się
coraz więcej historii tego typu. Cieszy mnie również to, że na rynku
wydawniczym mamy coraz więcej queerowych historii, jednak smuci mnie, że nadal
tak mało autorów uwzględnia poliamorię w swoich książkach. „Wicked Beauty” to
powieść, która została zainspirowana mitycznymi postaciami Achillesa,
Patroklesa i Heleny, opowiadająca o rodzącym się między nimi związku. Obok
takiej historii po prostu nie mogłam przejść obojętnie.
Uwielbiam
bohaterów, których Katee Robert powołała do życia na kartach swojej powieści. Wszyscy
troje mają oryginalne charaktery, osobowości. Moje serce skradł przede wszystkim
Patrokles. Mężczyzna jest zorganizowany, wszystko musi mieć zawsze przemyślane,
cechuje się niesamowitą inteligencją i jest idealną przeciwwagą dla porywczego,
gwałtownego Achillesa. Ten drugi szybciej działa niż myśli, jednak jemu również
nie można odmówić rozumu, a także odwagi i wielkiego serca. Helena natomiast ma
wiele cech obu mężczyzna, ale także i swoje własne, które czynią ją wyjątkową.
Jest uparta, konsekwentna i zdeterminowana. Mimo strachu czy zwątpienia nie
poddaje się i to w niej ceniłam najbardziej.
„Neon gods” mi
się podobała, ale brakowało mi w niej fabuły. Była ona naprawdę szczątkowa i na
dodatek była osadzona w świecie, którego nie potrafiłam do końca zrozumieć. Olimp
to wyspa, na której znajduje się miasto podzielone na dwie części. Rządzi nią
Trzynastka, a „Zeus”, „Atena” to nie imiona tylko tytuły. Nie do końca umiałam
sobie to wszystko uporządkować w głowie, co więcej nie potrafiłam znaleźć
odniesienia wykreowanego przez autorkę świata do tego rzeczywistego. Czy
istnieją obok siebie, czy też w innym wymiarze? A może w ogóle nie ma nic poza
Olimpem. Nie czytałam drugiego tomu, gdzie możliwe, że było to wyjaśnione,
jednak mimo to w trzeciej części nie czułam już takiego zagubienia. Bohaterowie
wypowiadali się o Olimpie w taki sposób, że mogłam zrozumieć, w jaki sposób on
funkcjonuje. Nie miałam poczucia, że czegoś nie wiem czy nie rozumiem.
Co więcej w
tej części zdecydowanie znajdziemy dużo więcej fabuły niż w pierwszym tomie.
Przede wszystkim mamy tutaj opisane zmagania o tytuł Aresa. Sam turniej jest
bardzo ciekawy. Na dodatek wywołuje on w bohaterach bardzo wiele emocji, a
także komplikuje ich relacje. Achilles oraz Helena marzą o tytule Aresa od dawna i oboje
są zdeterminowani, żeby go zdobyć.
Relacja
bohaterów była bardzo ciekawa. Mamy tu dwa wątki: enemies to lovers oraz
friends to lovers. Pierwszy z nich dotyczy rywalizujących ze sobą Achillesa i
Heleny, natomiast drugi tyczy się wspomnianej bohaterki oraz Patroklesa, z
którym przyjaźniła się w dzieciństwie. Mężczyźni są w otwartym związku od ponad
dekady, a pojawienie się kobiety nieco komplikuje ich sytuację. Obserwowanie,
jak ich relacja się rozwija było bardzo ciekawe. Nie zabrakło tu bowiem nieufności,
zazdrości, ale także pewnej dozy nieufności.
„Wicked Beauty”
to powieść, która niesamowicie mi się spodobała i na pewno sięgnę po drugi tom,
by nadrobić zaległości. W moim odczuciu była dużo lepsza niż pierwsza część i
to nie tylko ze względu na bardziej rozbudowaną historię, ale tak dużo lepszy
warsztat pisarski autorki. Jeśli macie ochotę na tego typu historię to
serdecznie Wam ją polecam.
Za książkę
dziękuję Wydawnictwu Uroboros.
Sara