„Pod górkę” Jacka Galińskiego skończyłam w jeden dzień i powiem Wam, że sama nie wiem, co o niej myśleć. Naprawdę dobrze się przy niej bawiłam, ale jednocześnie cały czas czułam dziwny dyskomfort ze względu na jej tematykę.
Opis wydawcy: Zaczyna się od porwania. A potem jest już tylko gorzej On odnosi wrażenie, że całe życie ma… pod górkę! Jest przekonany, że wcale nie ma zawyżonych oczekiwań. A mimo to ciągle nie wychodzi mu w miłości. W końcu postanawia znaleźć miłość bez względu na to, czy przeznaczenie tego chce, czy nie. Ona jest przekonana, że w miłości jak na wojnie – muszą być ofiary. Niestety, ofiarą jest najczęściej ona sama. Wciąż i wciąż ma… pod górkę! Chyba czas najwyższy wziąć sprawy w swoje ręce. Jeszcze wygra tę wojnę!
Powiem Wam, że
książka zaczęła się naprawdę interesująco. Główny bohater ma dość samotności i
postanawia znaleźć sobie dziewczynę. I robi to dość dosłownie, bo po prostu
porywa przypadkową kobietę. Przetrzymuje ją w wyremontowanej na tę okoliczność
piwnicy i w swoim mniemaniu bardzo o nią dba, ale ona jest niewdzięczna! Szybko
okazuje się, że porwał nie tę dziewczynę co trzeba, bo jego serce podbiła inna, ale jest już za późno!
Autor od razu zdobył moje zainteresowanie i do samego końca je utrzymał. Nieraz
też mnie zaskoczył różnymi zwrotami akcji. Ponadto książka napisana została
naprawdę przyjemnym oraz komediowym stylem, co również bardzo mi się podobało.
Dlaczego więc
cały czas czułam się niekomfortowo? Stało się tak, ponieważ autor przedstawił
wszystko w krzywym zwierciadle. W konsekwencji było mi żal porywacza, bo to on
bardziej przypominał ofiarą niż sama porwana. Biedny robił wszystko, by ją zadowolić,
a ona miała jedynie pretensje o wszystko! Co więcej całe porwanie stało się alegorią
związku, w którym partnerzy mają problem z komunikacją. To było naprawdę dziwne…
ale niesamowicie oryginalne i ciekawe! Oczywiście wzbudzało pewne moralne
dylematy w czytelniku, no bo jak współczuć porywaczowi? Jednak takie podejście do
tematu naprawdę mnie zaskoczyło i zaciekawiło.
Historia jest
niekonwencjonalna i bywa szokująca, ale wciąga już od pierwszych stron. Skupia
się przede wszystkim na głównym bohaterze, ale co jakiś czas pojawiają się
wzmianki o kobiecie i jej byłych partnerach. Początkowo takie wstawki przed
każdym rozdziałem wydawały się jedynie urozmaiceniem fabuły, ale autor po raz
kolejny zaskoczył czytelnika, kiedy wszystko połączyło się w całość!
Sami
bohaterowie nie są do końca normalni. On zupełnie inaczej postrzega
rzeczywistość. Nie jest ani „normalnym” człowiekiem z typową moralnością, ani
groźnym psychopatą, za którego prawdopodobnie chciałby uchodzić. Jest osobą
postrzegającą wszystko na swój własny sposób, który może wydawać się wręcz
absurdalny. Do całego porwania podchodzi bardzo skrupulatnie i pewne rzeczy
robi jakby z obowiązku. Przecież porywacz musi wykazywać się pewnymi cechami i
robić określone rzeczy takie jak stosowanie przemocy, prawda? Mężczyzna był
przy tym tak nieporadny i niejednokrotnie zawstydzony, że naprawdę ciężko było
się go bać. Nawet jego ofiara bardziej mu współczuła niż się go obawiała. Swoją drogą z kobiety było niezłe ziółko!
Nie sądziłam,
że ta książka aż tak mi się spodoba. To zdecydowanie dobrze napisana komedia,
która momentami bywa absurdalna, co powinno mnie irytować, jednak wcale tego
nie robiło. Mimo niewygodnego tematu, bawiłam się naprawdę świetnie i
serdecznie Wam ją polecam.
Za książkę
dziękuję Wydawnictwu Mięta.
Sara
Nie miałam jeszcze okazji czytać, ale jej okładka bardzo do mnie przemawia.
OdpowiedzUsuń