sobota, 24 czerwca 2023

[705] "Pod górkę" - Jacek Galiński

 


„Pod górkę” Jacka Galińskiego skończyłam w jeden dzień i powiem Wam, że sama nie wiem, co o niej myśleć. Naprawdę dobrze się przy niej bawiłam, ale jednocześnie cały czas czułam dziwny dyskomfort ze względu na jej tematykę.

Opis wydawcy: Zaczyna się od porwania. A potem jest już tylko gorzej On odnosi wrażenie, że całe życie ma… pod górkę! Jest przekonany, że wcale nie ma zawyżonych oczekiwań. A mimo to ciągle nie wychodzi mu w miłości. W końcu postanawia znaleźć miłość bez względu na to, czy przeznaczenie tego chce, czy nie. Ona jest przekonana, że w miłości jak na wojnie – muszą być ofiary. Niestety, ofiarą jest najczęściej ona sama. Wciąż i wciąż ma… pod górkę! Chyba czas najwyższy wziąć sprawy w swoje ręce. Jeszcze wygra tę wojnę!

Powiem Wam, że książka zaczęła się naprawdę interesująco. Główny bohater ma dość samotności i postanawia znaleźć sobie dziewczynę. I robi to dość dosłownie, bo po prostu porywa przypadkową kobietę. Przetrzymuje ją w wyremontowanej na tę okoliczność piwnicy i w swoim mniemaniu bardzo o nią dba, ale ona jest niewdzięczna! Szybko okazuje się, że porwał nie tę dziewczynę co trzeba, bo jego serce podbiła inna, ale jest już za późno! Autor od razu zdobył moje zainteresowanie i do samego końca je utrzymał. Nieraz też mnie zaskoczył różnymi zwrotami akcji. Ponadto książka napisana została naprawdę przyjemnym oraz komediowym stylem, co również bardzo mi się podobało.

Dlaczego więc cały czas czułam się niekomfortowo? Stało się tak, ponieważ autor przedstawił wszystko w krzywym zwierciadle. W konsekwencji było mi żal porywacza, bo to on bardziej przypominał ofiarą niż sama porwana. Biedny robił wszystko, by ją zadowolić, a ona miała jedynie pretensje o wszystko! Co więcej całe porwanie stało się alegorią związku, w którym partnerzy mają problem z komunikacją. To było naprawdę dziwne… ale niesamowicie oryginalne i ciekawe! Oczywiście wzbudzało pewne moralne dylematy w czytelniku, no bo jak współczuć porywaczowi? Jednak takie podejście do tematu naprawdę mnie zaskoczyło i zaciekawiło.

Historia jest niekonwencjonalna i bywa szokująca, ale wciąga już od pierwszych stron. Skupia się przede wszystkim na głównym bohaterze, ale co jakiś czas pojawiają się wzmianki o kobiecie i jej byłych partnerach. Początkowo takie wstawki przed każdym rozdziałem wydawały się jedynie urozmaiceniem fabuły, ale autor po raz kolejny zaskoczył czytelnika, kiedy wszystko połączyło się w całość!

Sami bohaterowie nie są do końca normalni. On zupełnie inaczej postrzega rzeczywistość. Nie jest ani „normalnym” człowiekiem z typową moralnością, ani groźnym psychopatą, za którego prawdopodobnie chciałby uchodzić. Jest osobą postrzegającą wszystko na swój własny sposób, który może wydawać się wręcz absurdalny. Do całego porwania podchodzi bardzo skrupulatnie i pewne rzeczy robi jakby z obowiązku. Przecież porywacz musi wykazywać się pewnymi cechami i robić określone rzeczy takie jak stosowanie przemocy, prawda? Mężczyzna był przy tym tak nieporadny i niejednokrotnie zawstydzony, że naprawdę ciężko było się go bać. Nawet jego ofiara bardziej mu współczuła niż się go obawiała. Swoją drogą z kobiety było niezłe ziółko! 

Nie sądziłam, że ta książka aż tak mi się spodoba. To zdecydowanie dobrze napisana komedia, która momentami bywa absurdalna, co powinno mnie irytować, jednak wcale tego nie robiło. Mimo niewygodnego tematu, bawiłam się naprawdę świetnie i serdecznie Wam ją polecam.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Mięta.

Sara


1 komentarz:

  1. Nie miałam jeszcze okazji czytać, ale jej okładka bardzo do mnie przemawia.

    OdpowiedzUsuń