Ostatnio miałam wielką ochotę na romans z piratami, ale na rynku wydawniczym jest niestety bardzo mało tego typu pozycji. Ku mojej wielkiej radości niedługo swoją premierę będą miały „Czarne żagle. Kłamstwo”, które dzięki uprzejmości wydawnictwa mogłam przeczytać przedpremierowo. Czy książka spełniła moje oczekiwania?
Marcos Noir, gdy miał trzynaście lat, widział, jak wieszają jego ojca. Wówczas przysiągł spełnić ostatnie życzenie rodzica i dokonać zemsty na rodzinie seniora Rodrigo, który zdecydował o tragicznym losie pirata. Okazja nadarza się kilka lat później, kiedy mężczyzna wraz z żoną i córką wybierają się w krótki rejs. Franciska cudem uchodzi z życiem, ale przebrana za chłopca okrętowego trafia na piracki statek. Od tego czasu żyje w ciągłym strachu, że jej tajemnica się wyda, natomiast Marcos z niecierpliwością czeka, aż dziewczynie podwinie się noga.
Ogromnym
plusem książki jest klimat, który udało się stworzyć autorce. Mamy tutaj bardzo
wiele słów typowych dla żeglarskiego, a także pirackiego żargonu, dzięki czemu
możemy poczuć się jak na prawdziwym statku. Początkowo byłam lekko przerażona
ilością przypisów, jednak szybko okazało się, że autorka wszystko potrafi
wytłumaczyć w prosty i przystępny sposób. Ponadto czuć, że
powieść dzieje się w XVII wieku, ponieważ pisarka niczego nie upiększa, za to
bardzo rzetelnie wszystko przedstawia. Bardzo mi się to podobało, bo sprawiało,
że historia wydawała się niesamowicie realna.
Bardzo ciekawymi
elementami, które pozwoliły czytelnikowi wsiąknąć jeszcze bardziej w klimat
powieści, były legendy zaczerpnięte z różnych stron świata opowiadane przy
ognisku oraz liczne szanty, śpiewane nawet podczas bitwy. Co więcej autorka w
swoją powieść umiejętnie wplotła liczne fakty historyczne, które przenikają się
z fikcją literacką i jeszcze bardziej uwiarygodniają całość.
Bardzo
polubiłam bohaterów książki. Szczególnie podobała mi się kreacja piratów, bo
była bardzo niejednoznaczna. Przede wszystkim byli to złodzieje i bandyci,
jednak tak naprawdę czynili dużo dobrego. Marcos mimo że był skory do bijatyk i
okrucieństwa, jawił się na kartach powieści jako Robin Hood, który atakował
statki przewożące tzw. czarny heban, a następnie uwalniał niewolników i
stwarzał im godziwe warunki do życia. Taka niejednoznaczna kreacja postaci
szalenie mi się podobała. Franciska również okazała się ciekawą postacią. Z jednej
strony była ostrożna i - przez ciągłe życie w strachu - bojaźliwa oraz delikatna, z
drugiej okazała się piratem z krwi i kości. Kiedy było trzeba, zabijała bez
wahania, nie migała się od żadnych powierzonych jej prac, a przede wszystkim
świetnie czuła się na statku. Dziewczyna tym samym od początku zdobyła moją
sympatię.
Widać, że autorka
bardzo dobrze przygotowała się do pisania tej powieści, dzięki czemu jest dopracowana
w najdrobniejszym szczególe. To nie tylko romans z piratami w tle, ale także pasjonująca
przygoda. Jestem ciekawa, jak potoczą się dalsze losy bohaterów oraz mieszkańców
Wyspy.
Za książkę
dziękuję Wydawnictwu Otwartemu.
Sara
Świetnie, że książka Ci się podobała i wzbudziła ciekawość rozwoju fabuły.
OdpowiedzUsuńDobrze wykreowani bohaterowie to pół sukcesu. Piraci są fajni.
OdpowiedzUsuń