Na pewno sporo osób kojarzy, że dość często patronuje książkom tego autora i zawsze robię to z przyjemnością, ale też zaangażowaniem. Tomasz Wandzel zaskakuje mnie niezmiennie od dobrych kilku lat i uwielbiam jego powieści, ponieważ jest w nich wiele różnorodności. Nie ogranicza się on do jednego gatunku, ale pokazuje różne swoje oblicza. Potrafi stworzyć dobry kryminał z wątkami historycznymi w tle, ale także luźną obyczajówkę, która może umilać wieczory po ciężkich dniach. Musze przyznać, że czytanie ,,Blanki L.” było dla mnie genialnym doświadczeniem!
Blanka L. jest znaną osobistością dzięki swoim talk-show, ale także aktywnie działa w social mediach i dzieli się z obserwatorami wieloma szczegółami z życia. Jest kobietą wyrazistą i wszystkim kojarzy się z różowym kolorem, który jest jej znakiem rozpoznawczym. W momencie, gdy Blanka traci prawo jazdy, jej asystentka prosi swojego brata Olka, aby został kierowcą swojej pracodawczyni. Młody mężczyzna godzi się przyjąć tę pracę, ale ma ukryty cel – chce poznać tajemnice Blanki i opisać je w książce, dzięki której się wzbogaci. Czy uda mu się osiągnąć zamierzony cel?
W powieści tej wyróżnia się kilka aspektów, które warto podkreślić, ponieważ szczególnie wzbudziły moją uwagę. Analizę zacznę od samej kreacji bohaterów, bo uważam ją za naprawdę genialną! Szczególnie Blanka jest wyrazista i podziwiam konsekwencje autora, który ani na chwilę nie sprawił, że dziewczyna straciła swoją wyrazistość. Zagłębiając się w tę powieść i coraz lepiej poznając główną bohaterkę, doszłam do wniosku, że przypomina mi ona Dodę sprzed kilkunastu lat. Oczywiście nie jest to idealna kopia i nie chcę tu zniechęcać do lektury osób, które raczej nie byli fanką tej piosenkarki. Tytułowa Blanka L. jest fanka różu i luksusu, ale z charakteru jest znacznie bardziej cwana i nieprzewidywalna. Początkowo czytelnik widzi w niej przesłodzoną celebrytkę, ale z czasem autor ukazuje jej gorsze cechy, co znacznie podnosi atrakcyjność tej fabuły.