niedziela, 23 września 2018

[78] "Mr. President. Biały dom" - Katy Evans




Po „Mr. President” zdecydowałam się sięgnąć ze względu na opis książki. Zapowiadał bowiem książkę ciekawą, raczej szablonową, ale idealną dla mnie i moich ówczesnych czytelniczych zachcianek. Jednak w rzeczywistości odbiegał nieco od moich wyobrażeń. 


Matthew i Charlotte poznali się już w dzieciństwie na uroczystej kolacji u niej w domu. Wówczas młodzieniec obiecał dziewczynce, że nigdy nie będzie startował w wyborach prezydenckich. Ona natomiast przysięgła, że jeśli zmieni zdanie, to będzie stała u jego boku. Kilka lat później ich drogi znów się krzyżują, a dorosła już Charlotte dostaje zaproszenie od Matthew do dołączenia się do jego kampanii prezydenckiej. Kobieta wie, że to niezbyt dobry pomysł i czuje, że nie wyniknie z tego nic dobrego, ale jak odmówić być może przyszłemu prezydentowi Stanów Zjednoczonych? Rozpoczyna się walka nie tylko o miejsce w Białym Domu, ale i o uczucie, jakie rodzi się między dwojgiem bohaterów. 

piątek, 21 września 2018

[77] "Runa" - Vera Buck




     Tajemnice ludzkiej psychiki zawsze wydawały się mi fascynujące. Ma ona bowiem ogromny wpływ na nasze życie i odgrywa w nim olbrzymią rolę, mimo że często nie zdajemy sobie z tego sprawy. Od lat naukowcy zgłębiają wiedzę na jej temat, szczególną uwagę poświęcając przy tym jej chorobom. Niektórym dziwnym wydaje się fakt, że psychika, czyli coś na dobrą sprawę niematerialnego, może chorować. To od lat spędzało sen z powiek naukowcom i lekarzom. Był nawet moment, kiedy starali się oni udowodnić, że zarówno ona jak i jej zaburzenia zlokalizowane są w mózgu i wystarczy wyciąć jego niewielką część, by pozbyć się problemu. Jednak to nie jedyne teorie dotyczące leczenia chorób psychicznych, a eksperymenty wykonywane na ludziach, by dowieść ich słuszności przerażają. 


     Właśnie tą tematykę w swojej powieści „Runa” postanowiła poruszyć Vera Buck. Autorka osadziła akcje książki w XIX-wiecznym Paryżu, czyli w czasach, gdzie o ludzkiej psychice niewiele wiedziano i dopiero co prowadzono przeróżne eksperymenty i snuto teorie na temat leczenia psychicznie chory. Do jednego z najbardziej znanych zakładów dla obłąkanych La Salpetriere w stolicy Francji trafia niesamowite dziecko, które podważa wszystko, co do tej pory uważano za skuteczne metody leczenia. Nie działa na nie hipnoza, izolacja, przymusowe karmienie czy inne zabiegi, w dzisiejszych czasach uważane za dość drastyczne czy wręcz brutalne. Nowa pacjentka wykazuje się apatią, brakiem apetytu oraz chwilowymi napadami histerii. Dodatkowo jej oczy – jedno ze źrenicą wielkości główki od szpilki, drugie ze źrenicą tak rozszerzoną, że prawie pokrywającą tęczówkę – niejednego mogą przerazić.

     Młody student medycyny praktykujący w Salpetriere ponad wszystko pragnie zdobyć tytuł doktora, jednak nie ma tematu, na który chciałby napisać swój doktorat. Kiedy los postanawia postawić na jego drodze niesamowitą pacjentka, wysuwa dość odważny pomysł. Pragnie zoperować mózg dziewczynki i wyciąć z niego część odpowiedzialną za jej zły stan psychiczny. Jeśli mu się powiedzie – otrzyma tytuł doktora, a pod jego pracą podpisze się znany na całym świecie dr. Charcot.

     Uwielbiam powieści, gdzie mowa o psychiatrii i zakładach do umysłowo chorych. Można się z nich bardzo wiele dowiedzieć na temat tego, jak niegdyś wyglądało leczenie pacjentów oraz jak ich traktowano. To naprawdę przerażające, do czego dopuszczano się na podopiecznych, szczególnie tych, którzy nie mieli już rodziny ni przyjaciół i praktycznie stawali się własnością kliniki. Co prawda powieść Buck nie można traktować jako rozprawy naukowej czy czegoś w pełni wiarygodnego, co sama autorka podkreśla w podziękowaniach. Jak pisze pisarka, wiele z postaci czy miejsc ma swój pierwowzór w rzeczywistości, jednak to co działo się w klinice ma wiele luk, które ta postanowiła wypełnić swoimi wyobrażeniami. Tak więc w „Runie” prawda oraz fikcja literacka mieszają się ze sobą. Na podstawie innych powieści oraz uzyskanych przeze mnie informacji na temat pierwszych zakładów psychiatrycznych, jestem jednak w stanie stwierdzić, że obraz La Salpetiere wykreowany przez Buck jest bardzo realistyczny. To całkiem możliwe, że wszelakie opisane przez nią eksperymenty miały miejsce, nawet jeśli nie we wspomnianej klinice to w innej. I to mnie przeraża, bo jak można traktować drugiego człowieka jak królika doświadczalnego? Ludziom XXI-wieku trudno jest to zrozumieć, bo żyjemy w czasach, gdzie zakazuje się nawet testów na zwierzętach, a co dopiero na materiale ludzkim. Wtedy jednak to było normalne, a lekarze czasami mogli wydawać się pozbawieni sumienia. 

     Realność to jednak niejedyny plus tej książki. Powieść Very Buck podobała mi się pod względem budowy jej fabuły, która była wielowątkowa. Początkowo czytelnik poznaje różnych, niezwiązanych ze sobą bohaterów oraz staje się świadkiem sytuacji, między którymi nie ma wspólnego mianownika. Wszystko toczy się wielotorowo i dopiero później zaczyna się ze sobą splatać, aż tworzy logiczną całość. Uwielbiam taką konstrukcję akcji, bo wprowadza do powieści nutkę tajemniczości i zaciekawia czytelnika.

     Do kreacji bohaterów też nie mogę się doczepić. Poznajemy mnóstwo postaci, jednak jednocześnie nie ma ich natłoku i każda w powieści odgrywa swoją rolę. Mamy też możliwość obserwowania przemiany poglądów niektórych z nich, co niezmiernie mi się podobało. Oczywiście nic tutaj nie dzieje się bez przyczyny i wszystko zmienia się dopiero pod wpływem różnych wydarzeń czy poczynionych przez bohaterów odkryć. Ponadto każda z postaci ma swoje życie i przeszłość, kieruje się swoimi priorytetami czy też bierze za swój wzór kogoś, kogo filozofię zgłębia i się jej trzyma. Vera Buck powołała więc do życia bardzo ciekawe osobowości, które niekiedy potrafiły czytelnika zaintrygować.

     Niemniej czegoś mi w tej powieści brakowało. Miała wspaniałych bohaterów, świetnie przemyślaną i zrealizowaną fabułę, ciekawe tło historyczne, ale nie posiadała tego czegoś, co by mnie w nią wciągnęło i nie pozwoliło się od niej oderwać. Owszem czytałam ją z przyjemnością, ale mimo wszystko spodziewałam się, że bardziej mnie wciągnie w swoją treść. Pojawiły się takie momenty, gdzie naprawdę wywoływała we mnie emocje i nie mogłam oderwać się od jej lektury, ale było ich zdecydowanie za mało. Dodatkowo zakończenie zdawało mi się nijakie. Niby dobre, ale bez fajerwerków, których się spodziewałam.

     „Runa” okazała się dobrą i w miarę ciekawą książką, której przeczytania zdecydowanie nie żałuję. Może miałam co do niej zbyt wielkie oczekiwania i to dlatego nieco mnie zawiodła. Nadal jednak sądzę, że warto ją przeczytać i zostaje mi mieć nadzieje, że Was mimo wszystko ona porwie i zafascynuje bardziej niż mnie.

poniedziałek, 17 września 2018

[76] "Korona na zawsze" - Geneva Lee






Dziś przychodzę do Was z recenzją kolejnej części serii „Royals” autorstwa Genevy Lee. Pierwszy tom trylogii bardzo mi się podobał i wywołał u mnie duży entuzjazm. Mimo że książki o księciu zakochanym w zwykłej dziewczynie są dość schematyczne i oklepane, to mnie ten wątek zawsze interesował i lubiłam czytać powieści, które go zawierały. Niestety „Sekret księcia” nieco mnie do tego tematu i cyklu zraził, bo oprócz licznych scen łóżkowych nie zawierał praktycznie nic więcej. Czy „Korona na zawsze” również mnie zawiodła?


Aleksander i Clara czekają na swój wielki dzień – królewski ślub. Nie są jednak jedynymi, którzy wyczekują tego wydarzenia. Cała Anglia odlicza ostatnie tygodnie wraz z nimi. Kobieta jest już nieco zmęczona całym zamieszaniem. Nie pomaga świadomość, że to dopiero początek i już zawsze będzie wzbudzać zainteresowanie całej Wielkiej Brytanii. Nie ma jednak wątpliwości co do tego, że Aleksander jest mężczyzną jej życia i dla niego warto znieść wszelki trud. Niestety nie wszystko idzie tak, jak powinno, a demony przeszłości prześladują parę do samego końca. Czy doczekają się swojego happy endu?