„Bohater” to moje drugie spotkanie z twórczością Wiktora Mroka. Wcześniej miałam przyjemność czytać „Małą baletnicę”, która mną wstrząsnęła głównie ze względu na poruszaną w niej tematykę. Liczyłam na równie mocne wrażenia w przypadku „Bohatera”, ale czy je dostałam?
W Moskwie jednego dnia ma miejsce kilka brutalnych morderstw, których ofiarami są pośrednicy finansowi, oferujący tak zwane chwilówki. Pułkowcnik Nikiszina wraz ze swoim zespołem nie może nadążyć nad kolejnymi zgłoszeniami, a na domiar złego na miejscach zbrodni nie udaje się znaleźć żadnego tropu, który mógłby zaprowadzić ich do zabójcy. Co łączy ze sobą ofiary? Czemu ktoś postanowił wymierzyć im sprawiedliwość? Kim jest sprawca?
Uwielbiam
bohaterów, którzy nie są jednoznaczni moralnie. Sprawca brutalnych morderstw
zdecydowanie nie jest aniołem, ale nie można nimi nazwać również jego ofiar.
Przede wszystkim są to ludzie pożyczający tak zwane „chwilówki”. Wielu ich
klientów przez sprytnie skonstruowane umowy traciło środki do życia, a niektórzy
nawet popełniali samobójstwo. Takie osoby nie cieszą się w społeczeństwie zbyt
dużą sympatią, toteż mieszkańcy Moskwy uparcie milczą, kiedy policja wystosowuje
apele do obywateli o pomoc. Sami śledczy również mają dylemat, bo z jednej
strony muszą złapać mordercę, z drugiej niektórzy sami mają bardzo negatywne
doświadczenia z parabankami. Bardzo podobała mi się taka kreacja mordercy, bo
uwielbiam tego typu postaci.
Fabuła książki
okazała się również interesująca. Zaciekawiła mnie niemal od razu i do samego
końca utrzymała moje zainteresowanie. Bardzo podobało mi się to, że śledczy
próbowali wejść do głowy mordercy, by zrozumieć jego motywy i przewidzieć
kolejny krok. W pewnych momentach nic więcej im nie pozostawało, gdyż sprawca
bardzo dobrze wszystko sobie przemyślał i nie zostawiał tropów. Był niczym
anioł sprawiedliwości, który pojawiał się, by zgładzić zło, a następnie znikał bez śladu. Cała historia wydawała mi się bardzo dobrze przemyślana i ciekawie
napisana, co jest ogromnym plusem tej książki.
Bardzo
polubiłam policjantów. Zazwyczaj w kryminałach jest jeden główny śledczy, który
jest niczym Sherlock Holmes i sam rozwiązuje wszystkie zagadki, odnajdując sprawców. Tym jednak razem nie mamy do czynienia z jedną wybitną jednostką, ale
całą grupą dochodzeniowo śledczą. Złapanie mordercy to zasługa kilku, a nawet
czasami kilkunastu osób, o czym zazwyczaj pisarze kryminałów zapominają. Dzięki
temu, że Wiktor Mrok nie pominął nikogo, powieść nabiera realizmu.
Nie mogę Wam
za wiele zdradzić, żeby przypadkiem czegoś nie zaspoilerować, ale niesamowicie
podobało mi się zakończenie tej książki. Dawno żaden autor mnie tak nie
zaskoczył. Idealnie pasowało do całości i było niesamowicie realistyczne.
„Bohater” szalenie mi się podobał i mam nadzieję, że autor szybko uraczy nas kolejną swoją książkę, która będzie równie dobra. W oczekiwaniu na następny kryminał, na pewno nadrobię te, których jeszcze nie czytałam!
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Initium.
Sara
Czuję się zachęcona do poznania twórczości tej autorki.
OdpowiedzUsuńPo takiej recenzji nabrałam ochotę na tego typu książkę.
OdpowiedzUsuń