„Ulica szpiegów” Micka Herrona to już czwarty tom przygód agentów z Slough House. O serii słyszałam same pochlebne opinie, jednak do tej pory nie miałam okazji przeczytać poprzednich tomów. Na szczęście nie trzeba ich znać, by w pełni zrozumieć to, co dzieje się w najnowszej powieści brytyjskiego pisarza.
David Cartwright to emerytowana legenda MI5. Agent zdobył sławę i rozgłos, ale także wielu wrogów, którzy teraz próbują się go pozbyć. Wydaje się to dość prostym zadaniem, gdyż mężczyzna choruje na Alzheimera, przez co nawet zwykłe, codzienne czynności sprawiają mu trudność. Szpieg jednak zawsze pozostaje szpiegiem, nawet jeżeli powoli traci rozum. River – wnuk Davida – mimo wszystko martwi się o dziadka, a jednocześnie na jego głowie jest masakra w centrum handlowym, w którym podczas eksplozji zginęło czterdzieści niewinnych osób. Kulawe konie spróbują rozwiązać zagadkę, jednak nie będzie to proste zadanie.
Slough House
to oddział MI5 dla skompromitowanych agentów. Masz problemy z uzależnieniem,
agresją, jesteś początkującym psychopatą lub cierpisz na zespół szoku
pourazowego, a na dodatek podwinęła ci się noga podczas pełnienia służby? Lądujesz
u niesławnych kulawych koni i stajesz się jednym z nich. W ten sposób utworzyła
się bardzo ciekawa i różnorodna grupa osób z przeróżnymi osobowościami, których
nie da się nie pokochać. Czasami ich zachowanie bywa absurdalne, dziecinne lub
lekkomyślne, ale to jedynie dodaje im uroku. Nikt tu nie jest normalny i dzięki
temu są niesamowitymi postaciami, których przygody czytałam z nieopisaną
przyjemnością.
Akcja książki
nie przypomina typowych kryminałów czy powieści szpiegowskich. Stanowi raczej
ich odbicie w krzywym zwierciadle. Przypomina film akcji, w którym dużo się
dzieje, a poszczególne wątki w ogóle do siebie nie pasują. Nikt nie wie, co się
dzieje, mają ograniczone pole manewru i skąpe źródła informacji, przez co
tworzy się chaos, ale jest on absolutnie kontrolowany przez autora. Dawno nie
spotkałam się z takim zabiegiem w książkach, a już bardzo rzadko spotykam
takie, w których miałby on sens. Taki obrót sprawy bardzo mnie zaskoczył. Na
dodatek autor bardzo sprawnie wszystko wyjaśnił i powiązał ze sobą wszystkie
wątki, tworząc naprawdę intrygującą całość.
Bardzo
podobała mi się fabuła książki, ponieważ była dobrze skonstruowana i
widać było, że została gruntownie przemyślana. Na dodatek sama historia okazała
się niebanalna i zabarwiona humorem. Szczególnie ten ostatni przypadł mi do
gustu, bo był nieoczywisty, a czasami można było nazwać go czarnym. Autor
umiejętnie wplótł go do swojej powieści. Czasami wydawał się wręcz absurdalny,
jednak w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Zdarzyło się raz czy dwa, że
wybuchłam śmiechem podczas lektury, a to nie zdarza się często przy tym
gatunku! Jak dla mnie – ogromny plus.
„Ulica szpiegów”
to wciągająca opowieść napisana lekkim piórem i przyjemnym stylem. Bardzo
szybko się ją czyta, dzięki wspaniale i oryginalnie wykreowanym postaciom oraz
nutce humoru ubarwiającej całość. Z przyjemnością poznam poprzednie tomy serii,
a także w przyszłości sięgnę po kolejne, gdy tylko zostaną wydane.
Za książkę
dziękuję Wydawnictwu Insignis.
Sara
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz