„Zimna sprawa” to już siódmy tom serii o Hubercie Meyerze. Seria niesamowicie mi się spodobała i z niekłamaną przyjemnością sięgam po jej kolejne części. Jak na tle pozostałych wypadła ta konkretna?
Na poznańskim Sołaczu zastają odkryte zwłoki kobiety i trójki dzieci, jednak nie jest to typowe morderstwo. Ciała są zawinięte w osobliwe kokony z kołder, a niedaleko miejsca ich pochówku policja odnajduje zakopane koty z trzema czerwonymi koralikami zawieszonymi na szyi. Wszystko wskazuje na to, że mają do czynienia z mordem rytualnym. Co więcej, nie wiadomo kim są ofiary, gdyż prawdopodobnie nie żyją dopiero od niedawna, natomiast mieszkańców domu od lat uznawano za zaginionych. Śledczy rozpoczynają dochodzenie. Meyer postanawia się jednak w nie wmieszać, gdyż jeden z detektywów jego pionierskiego Wydziału Wsparcia Dochodzeń jest osobiście zaangażowany w sprawę. Ta wydaje się jednak coraz bardziej skomplikowana, a profiler ma problem ze skupieniem się na niej, gdyż dopadają go demony niedawnych wydarzeń. Czy stanie na wysokości zadania i odnajdzie zaginioną rodzinę oraz mordercę niewinnych z kokonów?
Sama nie wiem,
jak to się stało, ale przegapiłam premierę szóstego tomu i nawet nie byłam
świadoma, że takowy już się ukazał. Dlatego moje zdziwienie i rozpacz były
wielkie, kiedy zorientowałam się, że jedna z moich ulubionych postaci nie
żyje! Serię kryminałów najczęściej nie trzeba czytać chronologicznie, jednak w
przypadku tego cyklu, bardzo zachęcam do trzymania się kolejności. Główna sprawa
prowadzona przez nowy wydział Meyera jest absolutnie odrębna i samodzielna, ale
wszystkie prywatne sprawy bohaterów już są ze sobą w taki czy inny sposób
splecione z fabułą poprzednich tomów. Dlatego można sobie pewne rzeczy
zaspoilerować.
Motyw sekt w
kryminałach czy thrillerach pojawia się coraz częściej, a ja bardzo chętnie
sięgam po książki, które go zawierają. Obserwowanie, jak ideologia czy
wierzenia przejmują kontrolę nad ludzkim rozumem z punktu psychologicznego
zawsze jest interesująca. Jeden człowiek jest w stanie wmówić grupie, że
istnieje coś takiego jak reinkarnacja za życia, a oni dobrowolnie i z wiarą składają
swoje życie w jego ręce i to dosłownie! Jest to niesamowicie przerażające,
szczególnie gdy uświadomimy sobie, że to nie tylko literacka fikcja, bo takie
rzeczy naprawdę mają miejsce. Religia to piękna rzecz, jednak w rękach
psychopaty może stać się niebezpieczną bronią i należy o tym pamiętać.
„Zimna sprawa”
nieco różni się od innych książek z cyklu. Przede wszystkim Meyer nie jest w
swojej szczytowej formie. Wydarzenia z poprzedniego tomu mocno na niego
wpłynęły, przez co zaczyna popełniać błędy. Kiedy mu się je uświadomi, podupada
i zaczyna kwestionować każdą swoją decyzję oraz opinię, co nie jest dobre ani
dla niego, ani dla śledztwa. Podoba mi się, że autorka podchodzi do tego w tak
realny sposób. Uwielbiam obserwować zmiany w bohaterach, gdyż to sprawia, że są
bardziej wiarygodni i prawdziwi. Jednak ten ogromny plus jest również pewnym
minusem, bo Meyer błądzi, a czytelnik wraz z nim, przez co fabuła wydaje się
nieco rozwleczona.
„Zimna sprawa”
to mimo wszystko ciekawa pozycja i warto ją przeczytać, chociaż w moim odczuciu
pozostałe tomy, które czytałam były od niej zdecydowanie lepsze. Tutaj miałam
wrażenie, że niektóre rzeczy się nie kleją lub zbytnio przedłużają. Niemniej na
pewno warto sięgnąć po ten tom, jeśli zna się pozostałe.
Za książkę
dziękuję Wydawnictwu Muza.
Sara
Zastanowię się nad tą książką :-) . Autorka znana i ceniona, pozdrawiam :-) .
OdpowiedzUsuń