„Porzuceni” Maciej Kaźmierczaka to moje pierwsze spotkanie z tym autorem. Wcześniej słyszałam wiele pozytywnych opinii o jego twórczości, dlatego podeszłam do książki z dużym entuzjazmem. Czy słusznie?
W parku odnaleziono truchła psów, a pod nimi zwłoki dziecka. Tego samego dnia z domu dziecka, w którym pracuje Malwina Król, znika jeden z wychowanków. Chłopiec pobiegł za uciekającym psem. Początkowo nikt nie łączy tych dwóch spraw, jednak do śledczych z Łodzi zgłasza się komisarz z Gdańska i przytacza podobną sprawę sprzed trzech lat. Do tej pory nie wyjaśniono, kto wówczas stał za brutalnym morderstwem. Rozpoczyna się walka z czasem. Czy uda się uratować chłopca?
Książka od pierwszych
stron mnie zaintrygowała, lecz przyznaję, że początkowo myślałam, że niczym
mnie nie zaskoczy. Pomyliłam się jednak w ocenie, ponieważ autor świetnie uśpił
moją czujność, a potem rozpędził akcję tak, że nie tylko bohaterowie byli w
szoku, ale ja również. Nie brakuje tutaj niespodziewanych zwrotów.
Niejednokrotnie książka mnie zaskoczyła, co stanowi jej ogromny plus. Również
samo zakończenie niesamowicie mi się podobało, bo okazało się niejednoznaczne, wręcz otwarte. Jeszcze
nie spotkałam się z czymś takim w kryminale, a przyznaję, że mnie to
posunięcie zaintrygowało.
Fabuła jest
świetnie skonstruowana. Objętościowo książka nie należy do najgrubszych, jednak
autor świetnie rozplanował swoją historię i nie można mu zarzuć ani zbytniego skumulowania
wydarzeń, ani rozwlekania fabuły. Pod tym względem książka jest idealnie
wyważona. Sama historia jest bardzo ciekawa i dość oryginalna. Ponadto autor
nie bał się umieścić w niej brutalnych scen. Doskonale poradził
sobie również z tworzeniem profili psychologicznych postaci, szczególnie jednej
cierpiącej na chorobę wyniszczającą jej psychikę. Jednocześnie przy tej okazji
podjął bardzo trudny temat dotyczący depresji poporodowej. Niestety depresja
jest chorobą lekceważoną przez społeczeństwo, a co dopiero ta jej odmiana,
która dotyka świeżo upieczonych matek. Ludzie nie potrafią zrozumieć, że
kobieta może odrzucić swoje dziecko. Zamiast jej pomóc, szykanują ją, obrażają,
bo w głowie im się nie mieści, że ktoś może nie mieć instynktu macierzyńskiego.
Ponadto książka porusza także problem wymuszania na kobietach zachodzenia w
ciążę. Presja społeczna często niszczy człowieka powoli, lecz systematycznie.
Poniekąd, dzięki „Porzuconym”, możemy zobaczyć skutki niezrozumienia kwestii posiadania
niechcianego dziecka. Jest to skrajny przypadek, jednak mimo wszystko jak
najbardziej realny.
Jedyne, co
mogłabym zarzucić tej książce, to irytujący bohaterowie cywilni. Wszystkich
śledczych bardzo polubiłam, wydawali się kompetentni i bystrzy, jednak pozostałe
postacie strasznie irytowały mnie swoim wtrącaniem się w śledztwo. Jednak
dzięki temu uświadamiamy sobie, jak negatywnie może wpłynąć na sprawę
ingerencja osób trzecich. Udawanie, że jest się mądrzejszym od policji i
nieufność wobec organów ścigania może ponadto źle się skończyć dla wtrącających
się.
„Porzuceni”
bardzo mi się podobali i z przyjemnością sięgnę jeszcze kiedyś po książkę tego
autora. Potrafi zwięźle, ale interesująco przedstawić swoją historię, a na
dodatek porusza w niej kwestie społeczne. Nie robi tego jednak w nachalny sposób,
bo te są idealnie wplecione w fabułę. Z całego serca polecam Wam tę książkę.
Za książkę
dziękuję Wydawnictwu MUZA.
Sara
Mam tę książkę i na pewno do niej zajrzę w wolnej chwili.
OdpowiedzUsuńDzięki za recenzję i polecenie.
OdpowiedzUsuń