Ostatnio
dzięki kwarantannie czytam coraz więcej książek, co zresztą pewnie sami zdążyliście
zauważyć. I mimo że większość naprawdę jest świetna i ciekawa, to mam wrażenie,
że od dłuższego czasu tkwię w czytelniczym letargu. Niby dana powieść bardzo mi
się podoba, ale zawsze czegoś mi w niej brakuje. Na szczęście postanowiłam w
końcu sięgnąć po „Przebudzonych” od Colleen Houck i chyba sama się wreszcie przebudziłam
z czytelniczego uśpienia.
Lilliana Young
to siedemnastoletnia córka świetnie zarabiającej bizneswomen oraz wziętego
prawnika doradzającego międzynarodowym instytucjom finansowym. Jej rodzice są w
stanie zapewnić jej wszystko, prócz siebie samych. Dziewczyna przez całe życie
próbuje dopasować się do ich wyobrażenia grzecznej i idealnej córki. Jednak
wszystko zmienia się, kiedy w pewnym nowojorskim muzeum ożywa mumia nieznanego
pochodzenia i przybiera postać olśniewającego młodzieńca. Amon potrzebuje Lily,
by przeżyć. Jego urny z organami zniknęły, a bez nich nie ma wystarczająco dużo
energii, by odnaleźć braci i odprawić ceremonię mającą zapewnić ochronę całemu
światu na kolejne tysiąc lat. Czy egipskiemu księciu i jego niespodziewanej
towarzyszce uda się pokonać Pana Ciemności?
Amon jest
cudowny. Pokochałam go, gdy tylko się pojawił. To wspaniały młodzieniec, który z
jednej strony ma w sobie pewność siebie godną wysłańca bogów, a z drugiej gubi
się we współczesnym świecie, którego nie rozumie. Momentami było to naprawdę
urocze. Ponadto mężczyzna jest troskliwy i zaradny. Nie zachowuje się jak
rozkapryszony egipski książę, tylko jak prawdziwym władcą dbający o swój lud. Nie
ma też w sobie arogancji, jaką odznaczają się ostatnio prawie wszyscy męscy
bohaterowie pierwszoplanowi. Owszem, jak już wcześniej wspomniałam, jest pewien
siebie, ale nieprzesadnie. Zna po prostu swoje możliwości, jednak nie boi się
poprosić o pomoc czy przyznać do słabości.
Lily także polubiłam.
Zazwyczaj nie przepadam za żeńskimi postaciami w młodzieżówkach, gdyż w większości
są to płaczliwe ofiary losu. Lilliana natomiast zaimponowała mi swoją siłą i determinacją.
Zdarzały jej się chwile załamania, ale bądźmy szczerzy, każdy je ma.
Najważniejsze, że szybko dochodziła do siebie i stawiała czoło
niebezpieczeństwom, zamiast chować głowę w piasek.
Chciałabym
jeszcze wspomnieć w kilku słowach o braciach Amona. Ich także pokochałam.
Szczególnie, o dziwo, spodobał mi się Asten. Młodzieniec nikomu nie pozwala
zapomnieć, że jest najprzystojniejszy z całej trójki i każdą dziewczynę jest w
stanie oczarować. Jednak nie wydaje się nadętym dupkiem. Wręcz przeciwnie.
Pisarce udało się wlać w niego prawdziwy urok, dzięki któremu zamiast
denerwować swoją arogancją, rozbawia nas nią. Ahmos natomiast to zupełne
przeciwieństwo brata. Jest dość wstydliwy i łatwo wywołać u niego rumieniec.
Mimo że jest ogromnym mężczyzną, ma delikatną duszę i przypominał mi puchatego
misia. A kto nie kocha puchatych misi? Mam nadzieję, że ta dwójka pojawi się w
kolejnych częściach.
„Przebudzeni”
to fantastyczna opowieść łącząca w sobie starożytną magię Egiptu oraz
codzienność współczesnego świata. Autorka dopracowała swoją powieść w każdym
calu i stworzyła wspaniałych bohaterów, z którymi chce się stawiać czoła
wszelkim niebezpieczeństwom. Serdecznie polecam Wam tę książkę, a sama zabieram
się za jej kontynuację.
Za książkę dziękuję We need YA.
Sara
Miło czytać tak entuzjastyczną recenzję. Świetnie, że ta książka wyciągnęła Cię z czytelniczego letargu. 😊
OdpowiedzUsuńRewelacyjne zdjęcie. Po prostu mistrzostwo świata!
OdpowiedzUsuńCo do samej książki, zaintrygowała mnie i chętnie w wolnej chwili poznam ją bliżej.
Czyli warto po nią sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa świata przedstawionego w tej książce. Świetne zdjęcie.
OdpowiedzUsuńNie lubię fantastyki, ale uwielbiam Egipt i opowieści o nim. Byłam w tym kraju aż 7 razy... Więc mimo mojej awersji do fantastyki zapisuję sobie tytuł. Może się skuszę. :)
OdpowiedzUsuńI takich YA właśnie poszukuję! Nieszablonowych, świetnie napisanych, z wyrazistymi bohaterami. Nie dziwię się, że się nad nią zachwycasz, ale zazdroszczę, że Ty już po czytaniu, a ja jeszcze przed!
OdpowiedzUsuńLubię czytać takie klimaty, a już dawno nie miałam takiej książki w ręce, więc chętnie się skuszę. Fajne zdjęcie :D
OdpowiedzUsuńPrześwietne zdjęcie. Serio. :) A co do recenzji, to w niedalekiej przyszłości planuję przeczytać całą serię, bo odpowiada mi zarówno treść, jak i opinie o książce są bardzo dobre. :)
OdpowiedzUsuńEeeee...obudzona mumia? Hmmmm przyznam, że chyba nie do końca do mnie to przemawia. Może dam szansę:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
Mam e-booka i myślę, że jutro zacznę czytać. Fajnie, że Ci się podobało, mam nadzieję, że i mnie podejdzie ;)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja, świetne zdjęcie. "Moje klimaty" - wszak jestem byłym belfrem. A ktoś mi kiedyś powiedział - że - sic - ! wyglądam na takiego, który władał niegdyś Egiptem ;-)
OdpowiedzUsuńCiekawe! Czytałam jakiś czas temu nieco podobną historię, tylko książka była raczej krótka i satyryczna - "Czas Mumii. Serce w bandażach".Pomysł bardzo mi się podoba więc z chęcią bym przeczytała :) Pozdrawiam! włóczykijka z Imponderabiliów literackich
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcie 😉
OdpowiedzUsuń