Strony

piątek, 15 maja 2020

[209] "Przebudzeni" - Colleen Houck




Ostatnio dzięki kwarantannie czytam coraz więcej książek, co zresztą pewnie sami zdążyliście zauważyć. I mimo że większość naprawdę jest świetna i ciekawa, to mam wrażenie, że od dłuższego czasu tkwię w czytelniczym letargu. Niby dana powieść bardzo mi się podoba, ale zawsze czegoś mi w niej brakuje. Na szczęście postanowiłam w końcu sięgnąć po „Przebudzonych” od Colleen Houck i chyba sama się wreszcie przebudziłam z czytelniczego uśpienia. 

Lilliana Young to siedemnastoletnia córka świetnie zarabiającej bizneswomen oraz wziętego prawnika doradzającego międzynarodowym instytucjom finansowym. Jej rodzice są w stanie zapewnić jej wszystko, prócz siebie samych. Dziewczyna przez całe życie próbuje dopasować się do ich wyobrażenia grzecznej i idealnej córki. Jednak wszystko zmienia się, kiedy w pewnym nowojorskim muzeum ożywa mumia nieznanego pochodzenia i przybiera postać olśniewającego młodzieńca. Amon potrzebuje Lily, by przeżyć. Jego urny z organami zniknęły, a bez nich nie ma wystarczająco dużo energii, by odnaleźć braci i odprawić ceremonię mającą zapewnić ochronę całemu światu na kolejne tysiąc lat. Czy egipskiemu księciu i jego niespodziewanej towarzyszce uda się pokonać Pana Ciemności?

Podróżowanie z Lily i Amonem to prawdziwa czytelnicza przygoda pełna niebezpieczeństw i zaskakujących zwrotów akcji. Powieść ma ponad pięćset stron i nieco obawiałam się, że autorka będzie przedłużać i niepotrzebnie ją rozwlekać, jednak nic podobnego.Tutaj jedna przygoda się kończy, a zaczynają dwie kolejne. Nasi bohaterowie ciągle napotykają przeszkody. Ktoś cały czas ich sabotuje i nie pozwala nawet na chwilę przystanąć i odepchnąć. Jednocześnie jednak nie mamy wrażenia nierealności. Często bowiem e odnoszę, kiedy na postacie zaczyna spadać lawina niepowodzeń, która nieudolnie próbuje nadać dynamizmu powieści. Tutaj jednak wszystko idealnie ze sobą współgra i jest efektem przemyślanej i dopracowanej perfekcyjnie intrygi. Ponadto czasami miałam wrażenie, że autorka czyta mi w myślach. Pojawiały się bowiem co jakiś czas pewne niejasności czy pozorne przeoczenia, ale gdy tylko pomyślała „ha, jednak Houck nie jest taka idealna” to pisarka udowadniała mi, że się mylę. Tak prowadziła dialog czy dalszą fabułę, że wszystkie „potknięcia” się wyjaśniały. I, co najważniejsze, miały sens.

Amon jest cudowny. Pokochałam go, gdy tylko się pojawił. To wspaniały młodzieniec, który z jednej strony ma w sobie pewność siebie godną wysłańca bogów, a z drugiej gubi się we współczesnym świecie, którego nie rozumie. Momentami było to naprawdę urocze. Ponadto mężczyzna jest troskliwy i zaradny. Nie zachowuje się jak rozkapryszony egipski książę, tylko jak prawdziwym władcą dbający o swój lud. Nie ma też w sobie arogancji, jaką odznaczają się ostatnio prawie wszyscy męscy bohaterowie pierwszoplanowi. Owszem, jak już wcześniej wspomniałam, jest pewien siebie, ale nieprzesadnie. Zna po prostu swoje możliwości, jednak nie boi się poprosić o pomoc czy przyznać do słabości.

Lily także polubiłam. Zazwyczaj nie przepadam za żeńskimi postaciami w młodzieżówkach, gdyż w większości są to płaczliwe ofiary losu. Lilliana natomiast zaimponowała mi swoją siłą i determinacją. Zdarzały jej się chwile załamania, ale bądźmy szczerzy, każdy je ma. Najważniejsze, że szybko dochodziła do siebie i stawiała czoło niebezpieczeństwom, zamiast chować głowę w piasek.

Chciałabym jeszcze wspomnieć w kilku słowach o braciach Amona. Ich także pokochałam. Szczególnie, o dziwo, spodobał mi się Asten. Młodzieniec nikomu nie pozwala zapomnieć, że jest najprzystojniejszy z całej trójki i każdą dziewczynę jest w stanie oczarować. Jednak nie wydaje się nadętym dupkiem. Wręcz przeciwnie. Pisarce udało się wlać w niego prawdziwy urok, dzięki któremu zamiast denerwować swoją arogancją, rozbawia nas nią. Ahmos natomiast to zupełne przeciwieństwo brata. Jest dość wstydliwy i łatwo wywołać u niego rumieniec. Mimo że jest ogromnym mężczyzną, ma delikatną duszę i przypominał mi puchatego misia. A kto nie kocha puchatych misi? Mam nadzieję, że ta dwójka pojawi się w kolejnych częściach.

„Przebudzeni” to fantastyczna opowieść łącząca w sobie starożytną magię Egiptu oraz codzienność współczesnego świata. Autorka dopracowała swoją powieść w każdym calu i stworzyła wspaniałych bohaterów, z którymi chce się stawiać czoła wszelkim niebezpieczeństwom. Serdecznie polecam Wam tę książkę, a sama zabieram się za jej kontynuację.

Za książkę dziękuję We need YA.
Sara

13 komentarzy:

  1. Miło czytać tak entuzjastyczną recenzję. Świetnie, że ta książka wyciągnęła Cię z czytelniczego letargu. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Rewelacyjne zdjęcie. Po prostu mistrzostwo świata!
    Co do samej książki, zaintrygowała mnie i chętnie w wolnej chwili poznam ją bliżej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyli warto po nią sięgnąć :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem bardzo ciekawa świata przedstawionego w tej książce. Świetne zdjęcie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie lubię fantastyki, ale uwielbiam Egipt i opowieści o nim. Byłam w tym kraju aż 7 razy... Więc mimo mojej awersji do fantastyki zapisuję sobie tytuł. Może się skuszę. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. I takich YA właśnie poszukuję! Nieszablonowych, świetnie napisanych, z wyrazistymi bohaterami. Nie dziwię się, że się nad nią zachwycasz, ale zazdroszczę, że Ty już po czytaniu, a ja jeszcze przed!

    OdpowiedzUsuń
  7. Lubię czytać takie klimaty, a już dawno nie miałam takiej książki w ręce, więc chętnie się skuszę. Fajne zdjęcie :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Prześwietne zdjęcie. Serio. :) A co do recenzji, to w niedalekiej przyszłości planuję przeczytać całą serię, bo odpowiada mi zarówno treść, jak i opinie o książce są bardzo dobre. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Eeeee...obudzona mumia? Hmmmm przyznam, że chyba nie do końca do mnie to przemawia. Może dam szansę:)
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam e-booka i myślę, że jutro zacznę czytać. Fajnie, że Ci się podobało, mam nadzieję, że i mnie podejdzie ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetna recenzja, świetne zdjęcie. "Moje klimaty" - wszak jestem byłym belfrem. A ktoś mi kiedyś powiedział - że - sic - ! wyglądam na takiego, który władał niegdyś Egiptem ;-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ciekawe! Czytałam jakiś czas temu nieco podobną historię, tylko książka była raczej krótka i satyryczna - "Czas Mumii. Serce w bandażach".Pomysł bardzo mi się podoba więc z chęcią bym przeczytała :) Pozdrawiam! włóczykijka z Imponderabiliów literackich

    OdpowiedzUsuń