Po
przeczytaniu pierwszej części „Księżycowego Miasta” byłam naprawdę usatysfakcjonowana,
o czym zapewne wiecie z poprzedniej recenzji. Jednak po przeczytaniu drugiej stwierdzam,
że to był zaledwie średniaczek. To co Maas postanowiła zaprezentować później
przerosło moje wszelkie oczekiwania i totalnie mnie zmiażdżyło.
Bryce i Hunt
podejmują nowy trop. Czy za śmierć Daniki i jej watahy rzeczywiście odpowiada
matka wilczycy? Na ulice z laboratorium wycieka niebezpieczny narkotyk, a pewna
med-wiedźma uważa, że znalazła sposób na naprawienie Rogu. Tylko kto go ma? Zamiast
odpowiedzi pojawiają się kolejne pytania, a Bryce i Hunt walczą z czasem, by
odkryć wszystkie tajemnice przed Naradą na Szczycie. Czy im się uda?
Maas w swojej
historii tworzy bardzo wiele wątków, które początkowo w ogóle do siebie nie
pasują. Przez chwilę nawet obawiałam się, że autorka zagubi się w tym wszystkim
i fabuła za bardzo się rozejdzie. Jednak druga część całkowicie rozwiała moje
obawy. Wszystko zaczęło się bowiem powoli ze sobą splatać i pięknie łączyć do
czasu, aż pisarka nie zaczęła spuszczać na nas kolejnych bomb. Z ręką na sercu
mogę Wam powiedzieć, że w połowie książki czułam się jak na polu minowym. Autorka
zaczęła się nami bawić i wodzić za nos. Układała wszystko w logiczną całość i
pozwalała nam domyślać się pewnych rzeczy tylko po to, by następnie wywrócić to
do góry nogami i wbić nas w osłupienie. Kiedy w końcu postanowiła nam wyjawić wszystkie
tajemnice, okazało się, że choćbyśmy się głowili tydzień i tak nie
domyślilibyśmy się, co zgotuje nam pisarka. Zakończenia poszczególnych wątków
okazały się tak niewiarygodnie zaskakujące, że niejednokrotnie musiałam iść na
spacer, żeby się uspokoić. Oczywiście pod koniec wszystko zaczęło ponownie się ze
sobą splatać i utworzyło cudowną całość.
W końcu
doczekaliśmy się też bardziej rozwiniętego wątku miłosnego. Hunt i Bryce powoli
zaczynają uświadamiać sobie swoje uczucia, jednak nie przestają się kłócić i
być sobą. Bardzo mi się podobała ewolucja ich relacji. Okazała się jak
najbardziej realna. Bohaterowie nie rzucili się nagle na siebie, zdzierając po
drodze ubrania. Wszystko potoczyło się swoim torem, bez zbytecznego pośpiechu. Poza
tym widzimy, jak pod wpływem wydarzeń obie postacie się zmieniają i zaczynają
uświadamiać sobie wiele rzeczy. Oboje dostarczają też czytelnikowi ogromu
emocji, bo ich postępowanie i losy nieraz przyprawiają o szybsze bicie serca. A
to, co dają nam na koniec… tego się nie da wyrazić słowami.
Przy czytaniu książek,
rzadko towarzyszą mi tak silne emocje, jak przy tej pozycji. Na co dzień jestem
osobą dość powściągliwą, jeśli chodzi o okazywanie uczuć, jednak przez Maas
śmiałam się w głos i ocierałam łzy rozpaczy, a musicie wiedzieć, że na palcach jednej
ręki mogę policzyć powieści, przez które płakałam lub wybuchałam śmiechem. Ponadto
podczas tej niesamowitej przygody zakochiwałam się, nienawidziłam, bałam i odczuwałam
satysfakcję, gdy ktoś ucierał nosa jakiemuś zarozumialcowi. Autorce udało się dostać
do mojego serce i zrobiła to nie przebierając w środkach.
Nawet jeśli do
tej pory nie lubiliście twórczości Maas, to i tak Was zachęcam do sięgnięcia po
„Księżycowe Miasto”. To zupełnie coś innego niż „Dwory” czy „Szklany tron”. Całkowicie
inny poziom. Najnowsza książka autorki nie jest dobra. Ona jest genialna. To
istny rollercoaster emocjonalny. Pisarka rozerwała mi serce na strzępy i zabrała
duszę. W pewnym momencie bałam się czytać dalej, bo nie wiedziałam, czy
wytrzymam to psychicznie. To, co dała nam tym razem było naprawdę dobre. Za
dobre.
Za książę z
całego serca dziękuję Wydawnictwu Uroboros.
Sara
PREMIERA: 03.06.20r.
Wszystkich zainteresowanych tą książką zapraszam na
fanpage, gdzie znajdziecie konkurs z tą pozycją <<klik>>.
Piszesz, że Maas w swojej historii tworzy bardzo wiele wątków, które początkowo w ogóle do siebie nie pasują. Trochę mnie to martwi, bo zazwyczaj wolę, kiedy wszystko od początku jest w miarę jasne i klarowne. Ale dobrze, że powoli wątki układają się w logiczną całość. Niemniej jednak na chwilę obecną wolę inny gatunek literacki, dlatego powyższą serię odkładam sobie ''na potem''.
OdpowiedzUsuńWłaśnie mnie też to martwiło, ale ona tak mistrzowsko to wszystko poprowadziła, że całkowicie zapomniałam o swoich obawach ^^
UsuńJa muszę w końcu poznać twórczość tej autorki. Może właśnie skuszę się na tę książkę.
OdpowiedzUsuńKoniecznie! To najlepsza z powieści Maas :)
UsuńCzyli autorka nie tylko trzyma poziom, a nawet go podkręca. Super.
OdpowiedzUsuńI to jeszcze jak go podkręciła. Nie spodziwałam się tego :D
UsuńŚwietnie, że książka przypadła Ci do gustu. 😊
OdpowiedzUsuń❤️❤️❤️
UsuńMuszę koniecznie ją przeczytać. Wcześniej trochę zniechęciłam się do twórczości autorki po przeczytaniu "Szklanego tronu", ale skoro mówisz, że ta książka jest zupełnie inna i dużo lepsza, bardzo chętnie dam Maas drugą szansę :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie ta książka jest lepsza niż poprzednie. Polecam dać szansę autorce ;)
UsuńKsiążka zbytnio nie jest w mojej tematyce i jakoś mnie do siebie nie przekonała :/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Szkoda, ale każdy ma inny gust :)
UsuńNajlepsza książka Maas moim zdaniem :)
OdpowiedzUsuńMoim też :)
UsuńTo książki, które koniecznie muszę przeczytać. Same wspaniałe recenzje pełne zachwytów. Jak tylko wyjdzie druga część od razu kupuję całość. :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie!
UsuńWydaje mi się, że kojarzę nazwisko tej autorki, może nawet okładkę, ale nic sobie nie dam za to uciąć :) Recenzję przeczytałam pobieżnie, ale tylko dlatego, że to druga część, a skoro zachęcasz, wolę sięgnąć po pierwszą, kiedy będę mieć już okazję (moja filia biblioteki wciąż zamknięta).
OdpowiedzUsuńCapnęłam za to w zęby tytuł "Teściowe muszą zniknąć", bo bardzo mnie zainteresowała Twoja recenzja. Alka też jeszcze nie czytałam, trochę z obawy, że trafię na kolejną nie śmieszną, tylko żenującą książkę. Ale skoro piszesz, że raczej nie przepadasz za tym gatunkiem i wychodzi, że z tych samych powodów co ja, to się skuszę :)
Teraz wszędzie jest pełno zdjęć obu części, więc możliwe, że gdzieś Ci mignęła :)
UsuńAkurat "Teściowe" recenzowała Patrycja, ale mam nadzieję, że Ci się spodobają. Sama po jej opinii mam na nie ochotę ❤️
Mocno przekonujesz :D Ciekawe czy i u mnie te książki wywołają tyle emocji <3. Bardzo chętnie przeczytam, bo czuję to swój klimacik :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że tak będzie :) Książka jest naprawdę świetna ☺️
UsuńDobra fantastyka jest zawsze w cenie. Chyba się skuszę, pozdrawiam znad kubka kawy bezkofeinowej :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładne okladki ma ta seria
OdpowiedzUsuńFajnie, że autorka się rozwija i tak umiejętnie wpływa na uczucia czytelnika, ale zastanawia mnie, czy nie traci na tym logika świata przedstawionego, co jest dla mnie ważnym aspektem fantasy.
OdpowiedzUsuń