Strony

czwartek, 21 maja 2020

[212][PRZEDPREMIEROWO] "Księżycowe Miasto" - Sarah J. Maas




Po przeczytaniu pierwszej części „Księżycowego Miasta” byłam naprawdę usatysfakcjonowana, o czym zapewne wiecie z poprzedniej recenzji. Jednak po przeczytaniu drugiej stwierdzam, że to był zaledwie średniaczek. To co Maas postanowiła zaprezentować później przerosło moje wszelkie oczekiwania i totalnie mnie zmiażdżyło.




Bryce i Hunt podejmują nowy trop. Czy za śmierć Daniki i jej watahy rzeczywiście odpowiada matka wilczycy? Na ulice z laboratorium wycieka niebezpieczny narkotyk, a pewna med-wiedźma uważa, że znalazła sposób na naprawienie Rogu. Tylko kto go ma? Zamiast odpowiedzi pojawiają się kolejne pytania, a Bryce i Hunt walczą z czasem, by odkryć wszystkie tajemnice przed Naradą na Szczycie. Czy im się uda?

W oryginale pierwszy tom „Domu ziemi i krwi” wydany został jako jedna książka, jednak Wydawnictwo Uroboros postanowiło podzielić polskie tłumaczenie na dwie części. Wielu czytelników krytykowało ten pomysł, jednak osobiście jak najbardziej go popieram. Książki są naprawdę obszerne i nie wyobrażam sobie czytania ich w papierowej wersji połączonych. To zdecydowanie odebrałoby mi bardzo dużo przyjemności z lektury, a dzięki decyzji wydawnictwa mogłam cieszyć się komfortem czytania.

 Maas w swojej historii tworzy bardzo wiele wątków, które początkowo w ogóle do siebie nie pasują. Przez chwilę nawet obawiałam się, że autorka zagubi się w tym wszystkim i fabuła za bardzo się rozejdzie. Jednak druga część całkowicie rozwiała moje obawy. Wszystko zaczęło się bowiem powoli ze sobą splatać i pięknie łączyć do czasu, aż pisarka nie zaczęła spuszczać na nas kolejnych bomb. Z ręką na sercu mogę Wam powiedzieć, że w połowie książki czułam się jak na polu minowym. Autorka zaczęła się nami bawić i wodzić za nos. Układała wszystko w logiczną całość i pozwalała nam domyślać się pewnych rzeczy tylko po to, by następnie wywrócić to do góry nogami i wbić nas w osłupienie. Kiedy w końcu postanowiła nam wyjawić wszystkie tajemnice, okazało się, że choćbyśmy się głowili tydzień i tak nie domyślilibyśmy się, co zgotuje nam pisarka. Zakończenia poszczególnych wątków okazały się tak niewiarygodnie zaskakujące, że niejednokrotnie musiałam iść na spacer, żeby się uspokoić. Oczywiście pod koniec wszystko zaczęło ponownie się ze sobą splatać i utworzyło cudowną całość. 

W końcu doczekaliśmy się też bardziej rozwiniętego wątku miłosnego. Hunt i Bryce powoli zaczynają uświadamiać sobie swoje uczucia, jednak nie przestają się kłócić i być sobą. Bardzo mi się podobała ewolucja ich relacji. Okazała się jak najbardziej realna. Bohaterowie nie rzucili się nagle na siebie, zdzierając po drodze ubrania. Wszystko potoczyło się swoim torem, bez zbytecznego pośpiechu. Poza tym widzimy, jak pod wpływem wydarzeń obie postacie się zmieniają i zaczynają uświadamiać sobie wiele rzeczy. Oboje dostarczają też czytelnikowi ogromu emocji, bo ich postępowanie i losy nieraz przyprawiają o szybsze bicie serca. A to, co dają nam na koniec… tego się nie da wyrazić słowami.

Przy czytaniu książek, rzadko towarzyszą mi tak silne emocje, jak przy tej pozycji. Na co dzień jestem osobą dość powściągliwą, jeśli chodzi o okazywanie uczuć, jednak przez Maas śmiałam się w głos i ocierałam łzy rozpaczy, a musicie wiedzieć, że na palcach jednej ręki mogę policzyć powieści, przez które płakałam lub wybuchałam śmiechem. Ponadto podczas tej niesamowitej przygody zakochiwałam się, nienawidziłam, bałam i odczuwałam satysfakcję, gdy ktoś ucierał nosa jakiemuś zarozumialcowi. Autorce udało się dostać do mojego serce i zrobiła to nie przebierając w środkach.
Nawet jeśli do tej pory nie lubiliście twórczości Maas, to i tak Was zachęcam do sięgnięcia po „Księżycowe Miasto”. To zupełnie coś innego niż „Dwory” czy „Szklany tron”. Całkowicie inny poziom. Najnowsza książka autorki nie jest dobra. Ona jest genialna. To istny rollercoaster emocjonalny. Pisarka rozerwała mi serce na strzępy i zabrała duszę. W pewnym momencie bałam się czytać dalej, bo nie wiedziałam, czy wytrzymam to psychicznie. To, co dała nam tym razem było naprawdę dobre. Za dobre. 
Za książę z całego serca dziękuję Wydawnictwu Uroboros.

Sara 

PREMIERA: 03.06.20r.


 Wszystkich zainteresowanych tą książką zapraszam na fanpage, gdzie znajdziecie konkurs z tą pozycją <<klik>>.


23 komentarze:

  1. Piszesz, że Maas w swojej historii tworzy bardzo wiele wątków, które początkowo w ogóle do siebie nie pasują. Trochę mnie to martwi, bo zazwyczaj wolę, kiedy wszystko od początku jest w miarę jasne i klarowne. Ale dobrze, że powoli wątki układają się w logiczną całość. Niemniej jednak na chwilę obecną wolę inny gatunek literacki, dlatego powyższą serię odkładam sobie ''na potem''.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie mnie też to martwiło, ale ona tak mistrzowsko to wszystko poprowadziła, że całkowicie zapomniałam o swoich obawach ^^

      Usuń
  2. Ja muszę w końcu poznać twórczość tej autorki. Może właśnie skuszę się na tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyli autorka nie tylko trzyma poziom, a nawet go podkręca. Super.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jeszcze jak go podkręciła. Nie spodziwałam się tego :D

      Usuń
  4. Świetnie, że książka przypadła Ci do gustu. 😊

    OdpowiedzUsuń
  5. Muszę koniecznie ją przeczytać. Wcześniej trochę zniechęciłam się do twórczości autorki po przeczytaniu "Szklanego tronu", ale skoro mówisz, że ta książka jest zupełnie inna i dużo lepsza, bardzo chętnie dam Maas drugą szansę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie ta książka jest lepsza niż poprzednie. Polecam dać szansę autorce ;)

      Usuń
  6. Książka zbytnio nie jest w mojej tematyce i jakoś mnie do siebie nie przekonała :/
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Najlepsza książka Maas moim zdaniem :)

    OdpowiedzUsuń
  8. To książki, które koniecznie muszę przeczytać. Same wspaniałe recenzje pełne zachwytów. Jak tylko wyjdzie druga część od razu kupuję całość. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wydaje mi się, że kojarzę nazwisko tej autorki, może nawet okładkę, ale nic sobie nie dam za to uciąć :) Recenzję przeczytałam pobieżnie, ale tylko dlatego, że to druga część, a skoro zachęcasz, wolę sięgnąć po pierwszą, kiedy będę mieć już okazję (moja filia biblioteki wciąż zamknięta).

    Capnęłam za to w zęby tytuł "Teściowe muszą zniknąć", bo bardzo mnie zainteresowała Twoja recenzja. Alka też jeszcze nie czytałam, trochę z obawy, że trafię na kolejną nie śmieszną, tylko żenującą książkę. Ale skoro piszesz, że raczej nie przepadasz za tym gatunkiem i wychodzi, że z tych samych powodów co ja, to się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz wszędzie jest pełno zdjęć obu części, więc możliwe, że gdzieś Ci mignęła :)

      Akurat "Teściowe" recenzowała Patrycja, ale mam nadzieję, że Ci się spodobają. Sama po jej opinii mam na nie ochotę ❤️

      Usuń
  10. Mocno przekonujesz :D Ciekawe czy i u mnie te książki wywołają tyle emocji <3. Bardzo chętnie przeczytam, bo czuję to swój klimacik :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że tak będzie :) Książka jest naprawdę świetna ☺️

      Usuń
  11. Dobra fantastyka jest zawsze w cenie. Chyba się skuszę, pozdrawiam znad kubka kawy bezkofeinowej :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo ładne okladki ma ta seria

    OdpowiedzUsuń
  13. Fajnie, że autorka się rozwija i tak umiejętnie wpływa na uczucia czytelnika, ale zastanawia mnie, czy nie traci na tym logika świata przedstawionego, co jest dla mnie ważnym aspektem fantasy.

    OdpowiedzUsuń