Ostatnio miałam wielką ochotę na romanse, co zresztą widać po ilości dodanych recenzji książek z tego gatunku. Jedną z powieści, które wpadły mi w ręce była najnowsza historia mojej ukochanej autorki – Kristen Callihan – „Ukochany wróg”. Dziś chciałabym opowiedzieć Wam kilka słów o niej.
Macon Saint i Delilah Baker nienawidzili się od dziecka. Ona nie znosiła jego arogancji i żartów, on lubił ją denerwować i nazywać „ziemniaczkiem”. Dobrym pomysłem mogło okazać unikanie się, jednak chłopak chodził z siostrą Delilah i prawie mieszkał w ich domu. Wszystko zmieniło się po pamiętnym balu maturalnym, po którym drogi Sainta i sióstr Baker rozeszły się niemal ostatecznie. Teraz cała trójka jest już dorosła. Mężczyzna został sławnym aktorem, Delilah szefem kuchni, natomiast Sam w ogóle nie wydoroślała i jest sprawcą wiecznych kłopotów. I to właśnie przez Samanthę drogi Macona i Baker ponownie się łączą. Aktor szuka jej, bo ukradła mu cenny zegarek, a Delilah postanawia po raz kolejny posprzątać bałagan po siostrze i zgadza się odpracować u niego dług. Mieszkanie razem i wspólna praca nie wydaje się dobrym pomysłem, jednak oboje są zbyt uparci, by odpuścić.
Uwielbiam Callihan.
Motyw wrogów, którzy zakochują się w sobie jest obecny w tym gatunków od bardzo
dawna i można by pomyśleć, że już się wszystkim znudził. Jednak w wydaniu
autorki historia na nim oparta mimo wszystko jest ciekawa i bardzo dobrze się
ją czyta. Niby nie ma tu nic odkrywczego, jednak pisarka należy do autorów,
którzy mogliby opowiadać o parzeniu herbaty, a czytelnicy i tak byliby zachwyceni.
Ma niesamowity dar opowiadania. Człowiek zaczyna czytać i sam nie wiem kiedy i
jak znalazł się na ostatniej stronie. „Ukochanego wroga” przeczytałam w jeden
dzień i uważam ten czas za niesamowicie udany.
Pokochałam bohaterów
od pierwszych stron. Są pyskaci, uparci i sarkastyczni, a ja wręcz uwielbiam
takie postacie. Z uśmiechem na ustach czytałam o ich mniejszych lub większych
potyczkach. Oboje mają dość specyficzny charakter i są do bólu szczerzy, więc
łatwo wywołać między nimi burzę. Natomiast od pierwszych stron znienawidziłam
Sam i z każdym jej pojawieniem się nie lubiłam jej coraz bardziej. Rzadko kiedy
bohaterowie wywołują u mnie tak silne emocje, jednak Callihan tworzy świetne
postacie, zrodzone z krwi i kości, co jest kolejnym atutem tej pisarki.
Kolejnym
plusem książki jest to, że autorka nie stara się na siłę poróżnić bohaterów.
Ponadto ich relacja nawiązuje się w bardzo realny sposób i ma to odpowiednie
tempo. Nie wpadają sobie w ramiona z kartki na kartkę. Ich więź zbudowana jest wiarygodnie i oparta została na zaufaniu i wsparciu. Co prawda w pewnym
momencie pojawia się typowe dla tego gatunku rozstanie, jednak na szczęście
Callihan nie przedłuża tego w nieskończoność i jej postacie szybko i realnie
wychodzą z kryzysu.
„Ukochany wróg”
to idealna powieść na wiosenne wieczory. Jest pełna zabawnych kłótni, ciętych
ripost i namiętnych uczuć. Ponadto została napisana w bardzo interesujący sposób,
przez co czyta się praktycznie sama. Z czystym sumieniem mogę więc ją Wam
polecić, jak też wszystkie pozostałe historie tej autorki.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Muza.
Sara
Lubię czytać takie książki i ta mnie zainteresowała. Zapisuję sobie tytuł.
OdpowiedzUsuńCzytałam historię Delilah i Macon, bardzo mi się podobała, spędziłam z nią miło czas ;)
OdpowiedzUsuńNie znam jeszcze nic tej autorki, ale jej twórczość raczej polecę siostrze.
OdpowiedzUsuńNie znam zupełnie twórczości tej autorki.
OdpowiedzUsuń