„Dawne kłamstwa” to pierwszy tom nowej trylogii autorstwa Muni Shehadi. Książka opowiada nam niesamowitą historię pełną rodzinnych tajemnic, romansów oraz burzliwych emocji, których pełno na jej stronach. Z reguły rzadko sięgam po tego typu powieści, jednak ta oczarowała mnie na tyle, że z niecierpliwością czekam na jej kolejne części.
Po udarze ojca trzy córki znanej gwiazdy filmowej – Julliany Croft – udają się do rodzinnego domu, by przejrzeć stare rzeczy i posprzątać panujący tam bałagan. Wśród niepotrzebnych i dawno zapomnianych klamotów odnajdują dawną dokumentację medyczną swojej matki. Odkrywają wówczas szokującą prawdę o swojej rodzinie. Jullian Croft nie mogła ich urodzić, ponieważ zdiagnozowano u niej niewrażliwość na androgeny, co w praktyce oznacza, że urodziła się bez żeńskich narządów płciowych. Kobiety różnie reagują na tę informację. Z nich trzech tylko Rosalind czuje potrzebę odkrycia prawdy i znalezienia biologicznej rodziny. Przeprowadza więc prywatne śledztwo, które prowadzi ją do spokojnego Princeton.
Munia Shehadi stworzyła bardzo złożoną powieść poruszającą wiele istotnych problemów. Po pierwsze pokazuje nam skutki wieloletniego okłamywania dzieci przez rodziców. Uczy, jak ważne w rodzinie są zaufanie i prawda. Julina przez wiele lat była utrzymywana w niewiedzy co do stanu swojego zdrowia, co doprowadzało ją do szału. Młoda wówczas dziewczyna czuła się zdezorientowana i przerażona, ponieważ nie menstruowała jak koleżanki, a na dodatek musiała przejść zabieg, którego powodu i konieczności nie znała. Odbiło to się dość mocno na jej psychice i dalszym postępowaniu. Być może wpłynęło to też na decyzję, by nie poinformować o adopcji własnych córek. Juliana to bardzo interesująca postać, która co prawda umarła na długo przed rozpoczęciem się akcji powieści, ale stanowi w niej istotny element. Poznajemy jej historię dzięki prowadzonemu przez kobietę pamiętnikowi oraz z relacji ludzi, którzy ją znali. Dzięki jej postaci autorka poruszyła też dwa inne problemy – dorastanie w cieniu bogatych, sławnych rodziców oraz z matką cierpiącą na zaburzenia dwubiegunowe. Bardzo ciekawie zostało to przedstawione w książce, ponieważ z jednej strony wątki te mają niewielki wpływ na fabułę, a mimo to są bardzo ważne w kontekście całej historii. Uświadamiają też czytelnikowi wiele rzeczy. Na przykład to, jak postrzegamy sławnych ludzi i ich dzieci. Muszą mieć bowiem kolorowe życie, skoro zawsze są uśmiechnięci, gdy ktoś ich fotografuje, a poza tym posiadają górę pieniędzy. Nikt nie zauważa, że jest to kolejna rodzina z problemami, być może nawet poważniejszymi niż te nasze. Mało kto zastanawia się też, w jaki sposób ci ludzie osiągnęli sukces i ile ich to kosztowało. Zazwyczaj zakłada się, że mieli szczęście i talent, dlatego im się udało. Nie doceniamy ich wyrzeczeń i lat doskonalenia się.
Książka porusza też temat samej adopcji i tego, jak reagują ludzie na wieść, że ich rodzice nie są tymi biologicznymi. Obserwujemy różne postawy. Eve przyjmuje to do wiadomości, ale nic z tym nie robi. Olivia całkowicie wypiera niepokojące informacje i reaguje gniewem na każdą wzmiankę na ten temat. Rosalind natomiast nie może znieść niewiedzy i chce zrobić wszystko, by dowiedzieć się prawdy i znaleźć rodzinę, z którą naprawdę dzieli geny. To daje nam szansę na zastanowienie się, co my zrobilibyśmy na ich miejscu. Co prawda jest to zwykłe gdybanie, ale akurat mnie doprowadziło ono do ciekawych wniosków. Osobiście chciałabym wiedzieć, że zostałam adoptowana, ale nie szukałabym pary, dzięki której chodzę po tym świecie. Nie obchodziłaby mnie. Mam cudowną rodzinę, która mnie wychowała i to ona jest tą „prawdziwą”. Geny nic nie znaczą w obliczu miłości i lat poświęcenia, które ofiarowała mi moja mama i dziadkowie. Dzięki temu gdybaniu mamy więc szansę odkryć, kim są dla nas nasi najbliżsi i jak ważni są w naszym życiu.
Niesamowicie polubiłam bohaterów „Dawnych kłamstw”, szczególnie główną postać. Rosalind to koliber. Tak nazwał ją ojciec, kiedy była jeszcze dzieckiem. Kobieta jest szybka, nie lubi monotonni, ciągle zmienia otoczenie i ludzi. Nie potrafi znaleźć stałego miejsca, jest wiecznie w ruchu, a jej romanse szybko się kończą. Bohaterka nie skarży się jednak na nic i uwielbia swoje życie takim, jakie jest. Nie pragnie zmian, mimo że wszyscy uparcie twierdzą, że powinna się w końcu ustatkować, znaleźć prawdziwą pracę, partnera i dom. Podziwiam ją za to, że jest na tyle odważna, by być sobą. Poza tym jest nieustępliwa i konsekwentna w dążeniu do celu. Początkowo nieco mnie irytowała, jednak później wszystkimi swoimi zaletami bardzo zaplusowała w moich oczach. Pokochałam też jej babcię. To niesamowicie ciepła i bezpośrednia osoba, gotowa przyjąć pod swój dach każdą zbłąkaną duszę. Matka dziewczyny także mi się spodobała, jedynie jej córka okazała się typem rozpieszczonej księżniczki, przez co nie potrafiłam jej polubić.
Książka
wywołuje w nas wiele emocji i nieraz porusza nasze serca. Historia w niej
opowiedziana jest pełna bólu i zdrad, ale opisuje także wesołe i miłe chwile.
Zawiera esencje życia, które przecież nigdy nie jest czarnobiałe. Pokochałam
jej klimat i bohaterów, a także świetnie bawiłam się podczas odkrywania
kolejnych rodzinnych sekretów. Z czystym sercem mogę więc ją Wam
polecić, a sama z niecierpliwością czekam na kolejne tomy trylogii.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Sonia Draga.
Sara
Niestety, tym razem odpuszczę. Pozdrawiam Saro.
OdpowiedzUsuńCzuję, że ta książka mogłaby mi się podobać. 😊
OdpowiedzUsuńUwielbiam książki, które wywołują tyle emocji. Jestem na tak.
OdpowiedzUsuńbardzo lubię takie książki, a i samymi zdjęciami mnie zaciekawiłaś także na pewno wezmę tę książkę pod uwagę :-)
OdpowiedzUsuńTo nazwisko jest mi całkowicie nieznane. O książce musiałabym jesszcze trochę przeczytać.
OdpowiedzUsuńChyba chcę to przeczytac
OdpowiedzUsuńBrzmi całkiem interesująco, chociaż niestety wiele razy zawiodłam się na obiecujących książkach z tego wydawnictwa.
OdpowiedzUsuń