Dziś mam Wam do polecenia kolejną queerową książkę, która ostatnio skradła moje serce. Mowa o „Wiedźmim królu” H.E. Edgmona. Jest to powieść fantasy dla młodzieży poruszająca wiele ważnych tematów.
Szalenie polubiłam głównego bohatera. Jest małym, złośliwym gnojkiem, który robi wszystko, by wkurzyć innych, ale ma ku te temu dobry powód i robi to w taki sposób, że po prostu nie można się na niego gniewać. Nieraz uśmiechnęłam się, czytając o jego wyczynach. Dodatkowo książka pisana jest z jego perspektywy, także mamy szansę poznać jego myśli, co również momentami było przezabawne.
Pozostali
bohaterowi również zostali bardzo dobrze i ciekawie wykreowani. Emyr jest
przecudowny. Cechuje się wyrozumiałością, troską, jest po prostu kochany,
chociaż w pewnych sprawach nie brak mu naiwności. Przyjaciółka głównego
bohatera również ma wiele pozytywnych cech, dzięki którym bardzo łatwo ją
polubić. Przede wszystkim jest lojalna i nieustępliwa. Pozostali również
zostały dobrze wykreowana, co bardzo mi się podobało, bo często autorzy
zapominają o drugo- czy trzecioplanowych bohaterach. Co więcej, niektóre
postaci potrafią zaskoczyć i zdjąć maskę w najmniej spodziewanym momencie.
Fabuła książki
jest ciekawa i pełna akcji, dlatego ani przez chwilę się nie nudziłam. Świat
przedstawiony w powieści jest dość prosty, ale nie przeszkadzało mi to. Bardzo
podobało mi się to, że bohaterami tej powieści są wróżki, ponieważ moim zdaniem
są one pomijane w literaturze. Dodatkowo gatunek ten został przedstawiony w
oryginalny sposób, ponieważ jego przedstawiciele niczym nie przypominają tych małych, uroczych istot
z bajek. Tutaj mają kły, pazury, skrzydła i rogi przeróżnego kształtu. Taka różnorodność
oraz pomysłowość bardzo przypadły mi do gustu.
Asalin to królestwo,
które powstało w świecie ludzi po tym, jak wróżki musiały opuścić swoją rodzimą
krainę. Bardzo ciekawym posunięciem było to, że do magicznego świata coraz
częściej przenikały ludzkie przedmioty i technologie. Tym samym wróżki
podzieliły się na tradycjonalistów, próbujących powstrzymać zmiany oraz tych,
którzy chcieli, żeby było ich jak najwięcej. Dodatkowo dochodzi kwestia
nietolerancji wiedźm. Nikt nie wie, czemu co jakiś czas wróżkom rodzą się
dzieci, które nie mają rogów i skrzydeł, a ich magia różni się od tej
rodzicielskiej. Często wiedźmie noworodki są wyrzucane do lasu zaraz po
narodzinach. Pokazuje to jak niezrozumienie i strach może krzywdzić inne osoby,
a nawet całe grupy. Wszystko to sprawia, że nastroje społeczne są bardzo
napięte, nikt nie czuje się w Asalinie jak w domu, przez co ciągle wybuchają
konflikty.
W powieści
poruszana jest też kwestia queerowości. Podobało mi się, że mamy tutaj zupełnie
inne spojrzenie na transpłciowość. Zazwyczaj osoby przed tranzycją nie lubią
swojego ciała, chcą je zmienić. Wyatt nie ma z tym problemu. Uważa, że skoro
jest chłopakiem, to jego ciało również jest chłopięce. Było to bardzo ciekawe podejście
do tematu. Ponadto sama queerowość w świecie wróżek nie jest piętnowana. O ile
wiedzmy spotykają się dość często z nietolerancją, osoby queer cieszą się zrozumieniem
i akceptacją. Chyba, że jednocześnie nie są wróżkami, wtedy sprawa niestety
wygląda inaczej.
„Wiedźmi król”
to bardzo ciekawa pozycja, która zapewniła mi kilka godzin rozrywki. Nie mogę
się doczekać, aż zostanie wydany drugi tom i poznam dalsze losy bohaterów.
Za książkę dziękuję
Wydawnictwu We need Ya.
Sara
Ciekawią mnie te wróżki.
OdpowiedzUsuńFajnie, że coraz więcej takich książek pojawia się na rynku, ale tym razem nie jest to lektura dla mnie.
OdpowiedzUsuń