Nie lubię pisać negatywnych recenzji, ale czasem po prostu
jestem do tego zmuszona. Są książki, które w ogóle nie wpisują się w moje
gusta, chociaż opis jest interesujący i wskazujący, że to coś ewidentnie dla
mnie.
Tim Rostowski jest pracownikiem Uniwersytetu Warszawskiego, ale prowadzi również prywatne szkolenia dla działów HR. Na jednym z nich poznaje Alicje i jej przyjaciółkę Tamarę. Druga z kobiet ma ochotę zaciągnąć Tima do łóżka, jednak pewne wydarzenia doprowadzają do tego, że to właśnie Alicja zbliża się z mężczyzną. Sytuacja jest trudna, ponieważ zarówno Alicja, jak i Tim mają drugie połówki, które czekają na nich w domach. Jak potoczą się losy kochanków?
Książka ta wcale nie zaczęła się źle, byłam pewna, że
wciągnę się w tę historię, ale rzeczywistość okazała się inna. Zacznę może od
języka, jakim jest napisana. Ilość przekleństw w dialogach mnie wręcz
przerażała w niektórych momentach bohaterki prowadząc ze sobą monologi tak
operowały łaciną, że aż ciężko było na to patrzyć. Początkowo myślałam, że to
przyjaciółka głównej bohaterki jest kreowana na taką, która lubi przekleństwami
wyrażać każdą emocję, jednak to nie ograniczyło się do jednej postaci. Gdyby
tak było, to pewnie nie miałabym z tym problemu, w końcu w towarzystwie zawsze
znajdzie się jakaś wulgarna osoba.
W pewnym momencie książka ta zaczęła się robić… dziwna.
Myślałam, że to będzie obyczajówka/romans, zresztą do takiej kategorii została
ona przypisana. Jednak bardzo szybko zaczęłam odnosić wrażenie, że czytam coś w
rodzaju science-fiction, którego szczerze nie lubię. To mocno mnie zniechęciło,
niektórzy bohaterowie zaczęli w ogóle zachowywać się jak szaleni naukowcy, co
trochę przypominało mi takie kreskówki z dzieciństwa. W ogóle ten wątek nie
przypadł mi do gustu i strasznie męczyłam się, gdy tylko była mowa o
przedziwnych wynalazkach.
Czytając pewne fragmenty czułam się wręcz zażenowana i
musiałam wręcz robić sobie przerwy, żeby złapać oddech. Chyba jedna scena
najbardziej utkwiła mi w głowie – telefon głównej bohaterki do przyjaciółki w
celu oznajmienia jej, że właśnie uprawia seks. Dużo rzeczy mogę zrozumieć, w
końcu autorzy mają czasem wielką fantazję i przeważnie ją akceptuje, ale taka
scena była już dla mnie lekką przesadą.
Do tego wszystkiego dołączył jeszcze wątek jakiejś grupy przestępczej, co samo w sobie nie jest złe. Spodziewałam się tego, bo taka informacja widnieje nawet w opisie książki. Jednak po tych wszystkich przedziwnych wydarzeniach z wcześniejszych stron, to było dla mnie już zbyt wiele.
Muszę przyznać, że trochę męczyłam się podczas czytania tej
książki. Oczywiście miała ona swoje lepsze momenty, gdy na chwilę zapominałam o
wcześniejszych absurdach, ale to były tylko fragmenty. To samo było z samym
stylem, nie we wszystkich dialogach pojawiał się festiwal przekleństw, ale
chwilę później to się zmieniało, a ja wzdychałam i wywracałam oczami.
Jestem fanką bardziej uporządkowanych, dopracowanych
książek, a tej brakowało tych cech. Jednak muszę podkreślić, że zdarzało mi się
czytać znacznie gorsze pozycje! Wypunktowałam słabe strony ,,Splątanych”, ale
to moja ocena i jeśli po przeczytaniu tej recenzji ktoś uzna, że lubi właśnie
takie historie, to świetnie. Nie bez powodu rozpisałam się tak obszernie, nie
chciałam zrzucać krytyki, której nie poprę argumentami i mam nadzieję, że
recenzja ta komuś pomoże w zdecydowaniu, czy chce przeczytać tę powieść!
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Mięta
Patrycja
U mnie przekleństwa od razu dyskwalifikują książkę. Jeśli komuś to nie przeszkadza, to ok. Ale ja wolę poświęcić czas na książki, w których przekleństw nie ma.
OdpowiedzUsuń