Zauważyłam, że
ostatnio powoli modna staje się rosyjska fantastyka cechująca się dużą dozą
dobrego humoru i czasami wręcz absurdalnych zdarzeń. Jednym z przykładowych
dzieł tego gatunku jest powieść „Ciężko być najmłodszym” autorstwa Kseni
Basztowej i Wiktorii Iwanowej.
Diran jest najmłodszym
potomkiem Mrocznego Władcy. Mimo że nie jest już dzieckiem cała rodzina właśnie
tak go traktuje. Chłopak ma już dość i postanawia wykorzystać nadarzającą się
okazję i uciec z domu, by podjąć naukę na Jasnych Ziemiach w szkole magii. Za
towarzyszy obiera sobie grupkę jasnych bohaterów, których drużyna siedzi
właśnie w lochach zamku i czeka na wyrok za wtargnięcie do twierdzy Władców i
próbę kradzieży potężnego artefaktu. Dirian uwalnia ich i zawiera z nimi umowę.
On da im to, po co przyszli, a oni zabiorą go do szkoły. Chłopak nie przewidział
jednak, że już wkrótce pożałuje swojej decyzji, gdyż grupka bohaterów
ewidentnie chce rozstać się z życiem i ciągle wpada w nowe kłopoty.
„Ciężko być
najmłodszym” to książka nastawiona przede wszystkim na rozbawienie czytelnika.
Powiedziałabym, że jest to komedia fantasy. Nieczęsto sięgam po takie powieści,
gdyż wole bardziej poważną fantastykę, jednak mimo wszystko czasami lubię
przeczytać coś innego, co poprawi mi humor i rozbawi do łez. A właśnie te
kryteria spełnia pierwsza część trylogii „Książę ciemności”. Szczerze mówiąc,
nie sądziłam, że książka aż tak mi się spodoba. Jest ona bowiem pełna
absurdalnych zdarzeń, które jednak nie wynikają z nieostrożności czy
niedokładności autorek lecz są zastosowane świadomie, by rozbawić czytelnika.
Co więcej nawet sam Dirian widzi, że pewne sytuacje są wręcz niemożliwe, a mimo
to się zdarzają. Mowa tu na przykład o zdolności drużyny do pakowania się w
przeróżne kłopoty. Wystarczy spuścić ich na chwilę z oka, a już trzeba spieszyć
im z odsieczą. Ani trochę mi jednak to nie przeszkadzało, bo dzięki temu
uśmiałam się, jak nigdy wcześniej przy żadnej innej książce.
Autorki
powołały do życia niesamowite postacie. Przede wszystkim na uwagę zasługuje
Dirian. Chłopak ma już siedemnaście lat, jednak jego rodzina cały czas uważa go
za dziecko. Jego bracia prowadzą już własne wyprawy wojenne, a siostra niewiele
starsza od niego cieszy się ogromem wolności, a on cały czas jest ograniczany.
Nikt też zdaje się nie dostrzegać jego potęgi i geniuszu. Młody książę jest
niesamowicie przebiegły i ambitny. Najtrudniejsze zaklęcia nie sprawiają mu
żadnej trudności, a jego wiedza na przeróżne tematy jest godna podziwu. Co najważniejsze
jednak nie wydawał mi się wszechmogący. Nie był pewnym rodzajem Mary Sue. Jego
umiejętności wynikały z lat nauki i samodoskonalenia się, natomiast spryt i
pomysłowość nabył, gdyż jako dziecko wiecznie kontrolowane musiał wymyślać najróżniejsze
sposoby na omijanie rodzicielskich zabezpieczeń. To wszystko sprawiło, że
postać wydała mi się niesamowita, ale przede wszystkim realna i wzbudziła moją
sympatię.
Pozostali
bohaterowie także zasługują na uwagę. Mamy tutaj przeróżne osobowości. Dowódcą
drużyny był wojownik o imieniu Wangar. Musze przyznać, że okazał się być godnym
tego tytułu. Potrafił rozsądzić i załagodzić spory pomiędzy kompanami oraz
podejmował najtrudniejsze decyzje, a ludzie podążali za nim bez słowa
sprzeciwu. Tajma, jego żona i również wojowniczka, to kobieta opiekująca się
wszystkimi i matkująca innym. Jej kreacja była bardzo urocza, ale jednocześnie
nie przesłodzona. Kobieta ponadto cechowała się olbrzymią siłą charakteru. W drużynie
znajdziemy także elfkę – Aeliniel – zaprezentowaną w powieści jako bardzo dobrą
przyjaciółkę, a także nieco tajemniczą postać. Jej najbliższą kompanką stała
się Kapłanka – Amata. Ta bohaterka była chyba największą osobliwością. Nie
tylko jej wygląd ale i zachowanie można nazwać bardzo dziwnym. Dziewczyna
ewidentnie miała problem z wyrażaniem siebie i nie zawsze łatwo przychodziło
reszcie odczytać jej zamiary. Ponadto poznajemy także Torna – krasnoluda, który
w sumie był stereotypowym przedstawicielem swojego gatunku oraz złodzieja Szamita.
Tego ostatniego poznajemy chyba najdokładniej z racji jego burzliwej przeszłości.
Na kartach
powieści można więc spotkać przeróżnych bohaterów, co rodzi obawę, że autorki
nie poradzą sobie z zapanowaniem nad taką ilością postaci, jednak bez obaw.
Obie poradziły sobie z tym znakomicie i stworzyły osoby z krwi i kości, co
niesamowicie mi się podobało. Każdy z nich był inny, posiadał własny charakter
oraz swoją historię, którą czytelnik poznawał z wielką chęcią.
„Ciężko być
najmłodszym” spodoba się na pewno wszystkim tym, którzy lubią pośmiać się z
książki, ale w pozytywnym sensie. Jeżeli ktoś lubi fantastykę w nieco
mroczniejszych i poważniejszych klimatach, ale chwilowo szuka czegoś lekkiego
ale nie banalnego – także polecam mu tę pozycję. Mam nadzieję, że będziecie się
przy niej bawić tak samo dobrze jak ja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz