czwartek, 13 lutego 2020

[171] "Adeptka" - Rachel E. Carter




Dziś przychodzę do Was z recenzją książki, którą przeczytałam tuż po premierze i byłam święcie przekonana, że już Wam o niej opowiedziałam. Dopiero dziś przeglądając posty zauważyłam, że o niej zapomniałam, czego nie mogę sobie wybaczyć, bo powieść zdecydowanie zasługuje na rozgłos i uwagę. Mowa tutaj o drugim tomie „Czarnego Maga” autorstwa Rachel E. Carter - "Adeptce”.

Ryiah udało się przetrwać pierwszy rok w Akademii, co samo w sobie stanowi wyzwanie. Jednak to, co przeszła do tej pory to nic w porównaniu z tym, co ją czeka teraz. Bo dopiero od tej chwili zaczyna się prawdziwa nauka. Jednak nie tylko ona zaprząta głowę dziewczyny. Ryiah musi bowiem od tej pory znosić jeszcze bardziej wrogie zachowanie pewnego nauczyciela oraz wysłuchiwać coraz częstszych zniewag Priscilli. Na domiar złego jej relacja z Darrenem nie jest ani trochę stała, a ich uczucia zmieniają się jak w kalejdoskopie – od wrogości po sympatię, a nawet coś więcej. Ponadto nad państwem wisi widmo wojny, a podczas zajęć życie traci jeden z uczniów. Co czeka Ryiah i jej przyjaciół?

„Pierwszy rok” skupiał się na opisie zmagań rekrutów podczas semestrów próbnych. Wielu czytelników w tym ja myślało zapewne, że taki schemat się utrzyma i kolejne powieści również będą tyczyć się pojedynczych lat nauki. Autorka postanowiła nas jednak zaskoczyć i w kontynuacji zawarta opis całej edukacji Ryiah i jej przyjaciół. Z jednej strony podobało mi się to posunięcie, ponieważ pisarka skupiła się na najważniejszych rzeczach i nie rozwlekała niepotrzebnie historii na mnóstwo zbytecznych tomów. Z drugiej jednak miałam świadomość, iż oznacza to szybszy koniec historii, co wprawiało mnie w lekki smutek. Ponadto czasami miałam wrażenie, że pewne kwestie zostały potraktowane delikatnie po macoszemu. Z perspektywy czasu myślę jednak, że jestem zadowolona z takiego zabiegu autorki.

„Adeptka” ma w sobie to coś, co miał „Pierwszy rok”. Cała fabuła opiera się na opisie codziennego życia i trudów związanych z nauką we frakcji bojowej i tylko co jakiś czas dzieje się coś spektakularnego. Teoretycznie powinno to być nużące, historia powinna się dłużyć, jednak w praktyce czytelnik świetnie się bawi, czytając o losach Ryiah. Co więcej, widać, że autorka się rozwija i wprowadza coraz ciekawsze rzeczy do fabuły, przez co powieść czyta się z zapartym tchem. Nie jest też moim zdaniem zbytnio przewidywalna. Nieraz zdarzyło mi się co prawda domyślić się, co się wydarzy, jednak mimo wszystko bardzo często byłam zaskoczona biegiem wydarzeń.

Relacja Ryiah i Darrena rozwija się i jest dosyć burzliwa. Dochodzi w pewnym momencie do rozłamu, przez co w pierwszej chwili ich związek wydał mi się strasznie schematyczny. Jednak końcówka wynagradza to wszystko czytelnikowi z nawiązką. Liczyłam na to, że bohaterowie mimo wszystko się zejdą, jednak to w jaki sposób autorka postanowiła do tego doprowadzić zwalił mnie z nóg. Ostatnie rozdziały powieści czytałam z zapartym tchem ale i bólem serca, gdyż wiedziałam, że o dalszych losach pary dowiem się dopiero w kolejnym tomie, którego premiera miała być za kilka miesięcy.

„Adeptka” jest zdecydowanie lepszą książką niż „Pierwszy rok”, a on już był dość interesującą lekturą. Za jej sprawą zakochałam się w tym cyklu jeszcze bardziej i mam nadzieję, że i Wy się na niego skusicie, szczególnie że już niedługo premierę ma jego ostatni tom i nie będzie trzeba długo czekać, by dowiedzieć się, jak cała historia się zakończyła.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Uroboros.

Sara

2 komentarze:

  1. Interesuje mnie ten cykl. W przyszłości na pewno się na niego skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Te bardzo charakterystyczne okładki prześladują mnie od... co najmniej dwóch lat. I tak trochę podchodzę do nich ostrożnie, ale jednocześnie z jakąś dziwną ciekawością. Teraz narobiłaś mi prawdziwego apetytu, właśnie takiej lektury potrzebuję na te dni w biurze, kiedy kompletnie nic się nie dzieje :)
    A w ogóle przybijam piąteczkę bo widzę, że mamy bardzo podobny gust :D

    OdpowiedzUsuń