W swojej
najnowszej powieści Marcin Mortka zabiera nas do średniowiecznej Polski, gdzie
Kościół krzewi nową wiarę, a słowiańskie bóstwa nie pozwalają o sobie
zapomnieć. Czy „Żółte ślepia” to kolejna powieść inspirowana „Wiedźminem” i próbująca
go naśladować? Czy różni się od poprzednich powieści pisarza, czy też jest
odgrzanym kotletem?
Książę Bolko
przyjął chrzest i zaprosił do swoich włości cesarskiego biskupa, karzącego
ścinać święte dęby i przymuszającego lud do wiary w Jezusa Chrystusa. Jedynym
nieochrzczonym człowiekiem na dworze księcia pozostaje Medvid, co nie podoba
się chrześcijańskiemu duchownemu. Mężczyzna doradza władcy i chroni go przed
potworami grążącymi mu podczas wypraw, nie pozwalając zapomnieć mu o słowiańskich
gusłach. Niestety przed tym, co spotkało Gniezno Medvid nie zdołał ochronić
nikogo. Cały gród w ciągu jednego dnia opustoszał, a jego mieszkańcy zniknęli
bez śladu. Co się z nimi stało? Mężczyzna rusza na poszukiwania, a drużyna,
jaką zabrał ze sobą, należy do wielce osobliwych.
Czytając
pierwsze recenzje i rekomendacje, myślałam sobie „Kurcze, kolejny wiedźmin”. Recenzenci
przedstawiali bowiem Medvida jako Geralta połączonego z Thorem, co z jednej
strony mnie intrygowało, a z drugiej bałam się, że to nie wypali. Później sama
zaczęłam czytać i niemal natychmiast nasunęła mi się myśl, że pisarz po raz
kolejny poruszą tę samą tematykę, którą zawierały jego poprzednie powieści i
poczułam zawód. Szybko jednak okazało się, że wszystkie moje obawy były
bezpodstawne. Medvida z Geraltem łączy jedynie skłonność do milczenia, a z
Thorem młot, którym oboje się posługują. Mężczyzna suma summarum okazał się
dość oryginalną postacią, a porównywanie go do wcześniej wymienionych bohaterów
uznałam za niepotrzebne i w sumie w moich oczach krzywdzące. „Żółte ślepia” to
zupełnie inny klimat, słowiański, ale odróżniający się od tego wiedźmińskiego. Bohaterowie
kreowani są w zupełnie inny sposób, a i historia drastycznie różni się od tej
geraltowej.
Medvid należy
do kniei i w niej czuje się najlepiej. Nie do końca rozumie ludzkie zachowania
i skłonność do intryg, a już zupełnie nie posiada umiejętności wykłócania się o
swoje racje. Ten potężnie zbudowany mężczyzna ma w sobie coś dzikiego, a jego
uczucia i poglądy są dość prostolinijne. To poczciwy wojownik zdolny zrobić
wszystko dla swojej ukochanej oraz otaczających go przyjaciół. Jednocześnie nie
można go nazwać postacią banalną. Medvid mimo swej prostoty charakteru, nie
jest do końca oczywistym bohaterem. Zmaga się bowiem sam ze sobą. Rozdarty jest
między swoim sercem a instynktem. Musi wybierać między lojalnością a miłością. Ponadto
człowiek ten obdarzony został niebywałą inteligencją i zdolnością analizowania
sytuacji. Tam gdzie nikt nie widzi powiązań, on niewątpliwie je dojrzy. To
wszystko sprawia, że Medvid jest postacią pełną sprzeczności. Nie świadczy to
jednak o nieudolności autora w sprawie kreacji bohatera. Wręcz przeciwnie, mówi
to dużo dobrego o jego talencie do tworzenia postaci z jednej strony
prostodusznych, ale posiadających osobowość i skomplikowaną naturę.
Medvid to nie
jedyna ciekawa postać w „Żółtych ślepiach”. Praktycznie każdy zaprezentowany tu
człowiek i nieczłowiek został stworzony umiejętnie i dokładnie. Najbardziej
podobała mi się kreacja postaci towarzyszących bohaterowi w podróży. Należała
do nich wiedźma Gosława, Niemiec Osmund i pewien domownik. Jedyną osobą, która
w pełni dobrowolnie zgodziła się na uczestnictwo w wyprawie, okazała się
czarownica. W niczym nie przypomina jednak pomarszczonej staruchy kojarzącej
się z czarnych kotem i chatką na kurzej nóżce. Co prawda zarówno takowego kota
jak i takową chatkę posiadała jednak w rzeczywistości jest to młodo wyglądająca
kobieta obdarzona niemałą urodą. Podobało mi się takie przełamanie stereotypów
i ukazanie wydawać by się mogło oklepanej postaci w zupełnie innym świetle. Domownik
natomiast, czyli skrzat zamieszkujący gospody i pomagający gospodarzom, a od
czasu do czasu płatający im figle, początkowo co prawda chętnie przystąpił do
ich podróży, szybko jednak uświadomił sobie, że jest ona sprzeczna z jego
naturą. Bardzo polubiłam tego nieboraka, bowiem wnosił swoim zachowaniem nieco
humoru i prowokował zabawne zachowania. Gaduła większość czasu spędził w worku
i był strasznym niedojdą, ale historia bez niego byłaby o wiele mniej zabawna i
interesująca. Niemiec natomiast znalazł się w drużynie przypadkiem i początkowo
występował w roli jeńca. Był on bowiem jedynym, który nie zniknął w Gnieźnie.
On najbardziej zmienił się podczas całej akcji. Początkowo przedstawiony został
jako wierny rycerz biskupa o silnej wierze w Jezusa Chrystusa i nienawidzący
wszystkiego co pogańskie. Później jednak z biegiem wydarzeń, kiedy na własne
oczy zobaczył stolemy, latające łopaty piekarskie i wiedźmę wzniecającą pożar,
do jego ograniczonego umysłu zawitało zwątpienie. Nie porzucił on swojej wiary,
ale stał się bardziej otwarty na otaczający go świat.
Jak wcześniej
wspomniałam, książka zawiera wątek wykorzystywany już wcześniej w twórczości
autora. Tym jednak razem pisarz postanowił wykorzystać go w zupełnie inny
sposób. Przede wszystkim nie stanowił on głównego motywu powieści. Bardziej
nazwałabym go tłem całej historii lub jej doskonałym uzupełnieniem mającym wpływ
na opowieść, ale nie dominującym fabuły. Głównym wątkiem jest tu bowiem
wyludnienie się Gniezna i wyprawa mająca na celu uratowanie ukochanej Medvida
oraz księcia.
„Żółte ślepia”
to powieść, którą czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Nie jest kiepską kopią „Wiedźmina”
czy innych książek zawierających słowiańską mitologię. To coś zupełnie innego,
przedstawiające świat dawnych wierzeń w zupełnie nowym świetle. Jeśli więc
zastanawiacie się, czy warto sięgnąć po tę pozycję, to zdecydowanie Wam ją
polecam.
Za książkę
dziękuję Wydawnictwu Uroboros.
Sara
PREMIERA: 26.02.20r.
Wiem komu polecę tę książkę. Mój kuzyn lubi takie słowiańskie klimaty.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że mu się spodoba :)
UsuńNie miałam okazji czytać innych książek autora, więc ten wątek jest mi nieznany. Z chęcią kiedyś ją przeczytam.
OdpowiedzUsuńCieszę się :)
UsuńNie doczytałam o dacie premiery i już chciałam lecieć i kupić a tu nie ma :( Ale to coś w sam raz dla mnie! I nawet nie przeszkadzałoby mi, gdyby główny bohater faktycznie był kolejnym Wiedźminem, jako że Wiedźmina i jego klimat uwielbiam i chętnie pochłaniam podobne ;)
OdpowiedzUsuńJuż jutro premiera, więc nie trzeba długo czekać <3
Usuń