sobota, 22 lutego 2020

[179][PRZEDPREMIEROWO] "Żółte ślepia" - Marcin Mortka




W swojej najnowszej powieści Marcin Mortka zabiera nas do średniowiecznej Polski, gdzie Kościół krzewi nową wiarę, a słowiańskie bóstwa nie pozwalają o sobie zapomnieć. Czy „Żółte ślepia” to kolejna powieść inspirowana „Wiedźminem” i próbująca go naśladować? Czy różni się od poprzednich powieści pisarza, czy też jest odgrzanym kotletem?

Książę Bolko przyjął chrzest i zaprosił do swoich włości cesarskiego biskupa, karzącego ścinać święte dęby i przymuszającego lud do wiary w Jezusa Chrystusa. Jedynym nieochrzczonym człowiekiem na dworze księcia pozostaje Medvid, co nie podoba się chrześcijańskiemu duchownemu. Mężczyzna doradza władcy i chroni go przed potworami grążącymi mu podczas wypraw, nie pozwalając zapomnieć mu o słowiańskich gusłach. Niestety przed tym, co spotkało Gniezno Medvid nie zdołał ochronić nikogo. Cały gród w ciągu jednego dnia opustoszał, a jego mieszkańcy zniknęli bez śladu. Co się z nimi stało? Mężczyzna rusza na poszukiwania, a drużyna, jaką zabrał ze sobą, należy do wielce osobliwych.

Czytając pierwsze recenzje i rekomendacje, myślałam sobie „Kurcze, kolejny wiedźmin”. Recenzenci przedstawiali bowiem Medvida jako Geralta połączonego z Thorem, co z jednej strony mnie intrygowało, a z drugiej bałam się, że to nie wypali. Później sama zaczęłam czytać i niemal natychmiast nasunęła mi się myśl, że pisarz po raz kolejny poruszą tę samą tematykę, którą zawierały jego poprzednie powieści i poczułam zawód. Szybko jednak okazało się, że wszystkie moje obawy były bezpodstawne. Medvida z Geraltem łączy jedynie skłonność do milczenia, a z Thorem młot, którym oboje się posługują. Mężczyzna suma summarum okazał się dość oryginalną postacią, a porównywanie go do wcześniej wymienionych bohaterów uznałam za niepotrzebne i w sumie w moich oczach krzywdzące. „Żółte ślepia” to zupełnie inny klimat, słowiański, ale odróżniający się od tego wiedźmińskiego. Bohaterowie kreowani są w zupełnie inny sposób, a i historia drastycznie różni się od tej geraltowej.

Medvid należy do kniei i w niej czuje się najlepiej. Nie do końca rozumie ludzkie zachowania i skłonność do intryg, a już zupełnie nie posiada umiejętności wykłócania się o swoje racje. Ten potężnie zbudowany mężczyzna ma w sobie coś dzikiego, a jego uczucia i poglądy są dość prostolinijne. To poczciwy wojownik zdolny zrobić wszystko dla swojej ukochanej oraz otaczających go przyjaciół. Jednocześnie nie można go nazwać postacią banalną. Medvid mimo swej prostoty charakteru, nie jest do końca oczywistym bohaterem. Zmaga się bowiem sam ze sobą. Rozdarty jest między swoim sercem a instynktem. Musi wybierać między lojalnością a miłością. Ponadto człowiek ten obdarzony został niebywałą inteligencją i zdolnością analizowania sytuacji. Tam gdzie nikt nie widzi powiązań, on niewątpliwie je dojrzy. To wszystko sprawia, że Medvid jest postacią pełną sprzeczności. Nie świadczy to jednak o nieudolności autora w sprawie kreacji bohatera. Wręcz przeciwnie, mówi to dużo dobrego o jego talencie do tworzenia postaci z jednej strony prostodusznych, ale posiadających osobowość i skomplikowaną naturę.

Medvid to nie jedyna ciekawa postać w „Żółtych ślepiach”. Praktycznie każdy zaprezentowany tu człowiek i nieczłowiek został stworzony umiejętnie i dokładnie. Najbardziej podobała mi się kreacja postaci towarzyszących bohaterowi w podróży. Należała do nich wiedźma Gosława, Niemiec Osmund i pewien domownik. Jedyną osobą, która w pełni dobrowolnie zgodziła się na uczestnictwo w wyprawie, okazała się czarownica. W niczym nie przypomina jednak pomarszczonej staruchy kojarzącej się z czarnych kotem i chatką na kurzej nóżce. Co prawda zarówno takowego kota jak i takową chatkę posiadała jednak w rzeczywistości jest to młodo wyglądająca kobieta obdarzona niemałą urodą. Podobało mi się takie przełamanie stereotypów i ukazanie wydawać by się mogło oklepanej postaci w zupełnie innym świetle. Domownik natomiast, czyli skrzat zamieszkujący gospody i pomagający gospodarzom, a od czasu do czasu płatający im figle, początkowo co prawda chętnie przystąpił do ich podróży, szybko jednak uświadomił sobie, że jest ona sprzeczna z jego naturą. Bardzo polubiłam tego nieboraka, bowiem wnosił swoim zachowaniem nieco humoru i prowokował zabawne zachowania. Gaduła większość czasu spędził w worku i był strasznym niedojdą, ale historia bez niego byłaby o wiele mniej zabawna i interesująca. Niemiec natomiast znalazł się w drużynie przypadkiem i początkowo występował w roli jeńca. Był on bowiem jedynym, który nie zniknął w Gnieźnie. On najbardziej zmienił się podczas całej akcji. Początkowo przedstawiony został jako wierny rycerz biskupa o silnej wierze w Jezusa Chrystusa i nienawidzący wszystkiego co pogańskie. Później jednak z biegiem wydarzeń, kiedy na własne oczy zobaczył stolemy, latające łopaty piekarskie i wiedźmę wzniecającą pożar, do jego ograniczonego umysłu zawitało zwątpienie. Nie porzucił on swojej wiary, ale stał się bardziej otwarty na otaczający go świat.

Jak wcześniej wspomniałam, książka zawiera wątek wykorzystywany już wcześniej w twórczości autora. Tym jednak razem pisarz postanowił wykorzystać go w zupełnie inny sposób. Przede wszystkim nie stanowił on głównego motywu powieści. Bardziej nazwałabym go tłem całej historii lub jej doskonałym uzupełnieniem mającym wpływ na opowieść, ale nie dominującym fabuły. Głównym wątkiem jest tu bowiem wyludnienie się Gniezna i wyprawa mająca na celu uratowanie ukochanej Medvida oraz księcia.

„Żółte ślepia” to powieść, którą czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Nie jest kiepską kopią „Wiedźmina” czy innych książek zawierających słowiańską mitologię. To coś zupełnie innego, przedstawiające świat dawnych wierzeń w zupełnie nowym świetle. Jeśli więc zastanawiacie się, czy warto sięgnąć po tę pozycję, to zdecydowanie Wam ją polecam.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Uroboros.
Sara



PREMIERA: 26.02.20r.



6 komentarzy:

  1. Wiem komu polecę tę książkę. Mój kuzyn lubi takie słowiańskie klimaty.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie miałam okazji czytać innych książek autora, więc ten wątek jest mi nieznany. Z chęcią kiedyś ją przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie doczytałam o dacie premiery i już chciałam lecieć i kupić a tu nie ma :( Ale to coś w sam raz dla mnie! I nawet nie przeszkadzałoby mi, gdyby główny bohater faktycznie był kolejnym Wiedźminem, jako że Wiedźmina i jego klimat uwielbiam i chętnie pochłaniam podobne ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już jutro premiera, więc nie trzeba długo czekać <3

      Usuń