W dzieciństwie oglądałam bajkę „Hrabia Monte Christo” i bardzo mi się podobała. Jednak nigdy nie sięgnęłam po powieść Aleksandra Dumasa. Zmieniło się to, gdy ujrzałam przepiękne wznowienie, które już za tydzień będzie miało swoją premierę dzięki Wydawnictwu MG. Czy licząca ponad siedemset stron książka oczarowała mnie tak samo jak krótka bajka z dzieciństwa opracowana na jej podstawie?
Edmund Dantes ma przed sobą całe życie. Dziewiętnastolatek właśnie wraca do Marsylii na trójmasztowcu „Faraon”, by poślubić swoją ukochaną Mercedes i dopomóc staremu ojcu, który z utęsknieniem go wypatruje. Los jednak krzyżuje jego plany, a raczej robią to ci, których do tej pory uważał za przyjaciół. Na skutek donosu oraz pewnego listu odebranego z Elby, gdzie przebywa Napoleon, zostaje uznany za bonapartystę i trafia do twierdzy If. Okrucieństwo zazdrosnych ludzi sprawiło, że stracił miłość, młodość i jakiekolwiek nadzieje. Na szczęście na swojej drodze napotyka pewnego księdza, który zdradza mu, jak dotrzeć do ukrytego skarbu.
Edmunda Dantesa poznajemy jako młodego człowieka optymistycznie patrzącego w życie. Można by nazwać go naiwnym, gdyż wszystkich miał za przyjaciół, każdemu gotów pomóc w potrzebie. Był prostym, niewykształconym młodzieńcem, który dopiero co osiągnął dorosłość. Jego szczerość i radosne usposobienie sprawiały, że ludzie mimowolnie czuli do niego sympatię. Niestety przydarzyło mu się ogromne nieszczęście, na skutek którego jego radość i młodzieńcza naiwność zostały zastąpione nienawiścią i chęcią zemsty. Człowiek, który przybrał wiele nazwisk, ale ostatecznie przedstawia się jako hrabia de Monte Christo, w niczym nie przypomina tego radosnego, pełnego wigoru chłopaka z początku książki. Swoim towarzyszom jawi się jako tajemnicza, zdystansowana postać rodem z twórczości Byrona. Jest obeznany w literaturze, kulturze, sztuce i nauce. Sam siebie nazywa kosmopolitą, gdyż nie ma domu w jednym państwie, ale jego krajem jest cały świat. Posiada nienaganne maniery i niemal pokerową twarz. Pomaga zarówno korsykańskim bandytom, jak i damom w opałach, gdyż dla tego człowieka nie ma podziału na dobrych i złych. Po latach cierpień z rąk przyjaciół i obserwowania ludzkiej niewdzięczności stracił całkowicie wiarę w drugiego człowieka, więc wbrew pozorom nic nie robi bez przyczyny czy z dobrego serca. Jego życiowa filozofia także jest zdumiewająca i fascynująca zarazem.
Monte Christo
wydaje się być istotą niemal nadprzyrodzoną. Zawsze znajduje się tam, gdzie
akurat go potrzeba, nie ocenia, rozumie ludzi i ich potrzeby, a do tego zawsze
wie, co powiedzieć i posiada nienaganne maniery. Dzięki swojej nieprzeciętnej
inteligencji oraz ogromnemu bogactwu jest niemal nietykalny. Jest to naprawdę
fascynująca postać, a obserwowanie, jak jego charakter powoli się zmienia, jego
stare poglądy zastępują nowe, naiwność ustępuje wyrachowaniu – jest po prostu
niesamowite. Złożoność natury hrabiego sprawiła, że z biegu czasu zakochałam
się w nim i jego kreacji.
Książka
posiada niesamowite tło historyczne, polityczne i społeczne. Akcja powieści rozgrywa
się na przestrzeni ponad dwudziestu lat, kiedy we Francji miały miejsce
największe rewolucje. Za pomocą powieści możemy przenieść się więc w czasy, o
których do tej pory uczyliśmy się na lekcjach w szkole, przyswajając suche
fakty. Jednak dzięki Dumasa i jego zdolności opisywania wszystkiego w taki
sposób, że czytelnik ma wrażenie, że naprawdę cofnął się w czasie, możemy stać
się uczestnikami wydarzeń, które później ukształtowały ustrój polityczny
Francji. Obserwujemy więc sto dni chwały Napoleona, poznajemy francuskich
królów, uczestniczymy w konfliktach między bonapartystami a rojalistami. Nie
tylko przypominamy sobie daty i wydarzenia z lekcji historii, ale jesteśmy w
stanie zobaczyć, jak wpłynęły one na społeczeństwo. Widzimy je z jego
perspektywy, co jest doświadczeniem niezwykłym i intrygującym. Zasadniczo nigdy
nie przepadałam za mocno nakreślonym tłem historycznym w książkach i zazwyczaj
nudziło mnie ono, jednak Dumas ani przez chwilę nie stracił mojej uwagi, a ja z
nieskrywaną ciekawością czytałam o minionej epoce.
Fabuła książki
jest równie niezwykła. Nie skupia się tylko na Dantesie, jak mogło by się
wydawać. Poznajemy różne wydarzenia z wielu perspektyw, dzięki czemu rozumiemy
w pełni ogrom inrygi, jaką najpierw zawiązali pseudoprzyjaciele Dantesa
przeciwko niemu, a następnie hrabia Monte Christo przyjmujący rolę Opatrzności.
Od połowy wydaje się wręcz inną historią, a sam hrabia staje się osobą
drugoplanową. Mimo wszystko fabuła i tak kręci wokół niego, a czytelnik
zastanawia się, jaką to intrygę zawiązał były więzień. Książka ma bowiem bardzo
dużo wątków, które pozornie w ogóle do siebie nie pasują, bowiem poznajemy
wiele postaci i jeszcze więcej historii, jednak wszystko spaja ze sobą postać
tajemniczego hrabiego. Jak już pisałam, nic nie dzieje się przypadkowo i wydaje
się, że to Monte Christo nad wszystkim panuje. Czy tak jest w rzeczywistości?
Mam nadzieję dowiedzieć się tego w następnym tomie, gdyż ten urwał się
niespodziewanie w środku najciekawszych wydarzeń.
Zazwyczaj nie
jestem w stanie pojąć, dlaczego jakaś książka należąca do klasyki jest
uwielbiana przez pokolenia i uznana za ponadczasową oraz wartą przeczytania
jeszcze prawie sto lat po jej napisaniu. Większość z „obowiązkowych” lektur
moim zdaniem nie zasługuje, by je wychwalać po takim czasie. Jednak „Hrabia
Monte Christo” jest jedną z nielicznych książek, jakie rzeczywiście zaciekawiły
mnie i zdobyły moje uznanie, udowadniając, że w rzeczy samej istnieje coś takiego
jak niestarzejąca się literatura. Chyba nigdy nie czytałam tak dobrze napisanej
książki, która łączyłaby w sobie mnóstwo wątków, układających się w jedną
wielką intrygę i to w taki sposób, że nic nie wydaje się ani wymuszone, ani
nieuzasadnione. Jeszcze nigdy nie czytałam książki, w której tak wiele miejsca
poświęcono opisom historycznych wydarzeń, dorocznych uroczystości czy zwykłemu
opisowi dworów czy burżuazyjnych strojów, a która ani przez chwile mnie nie
znudziła swoją momentami przyziemną i codzienną tematyką. Dumas miał
niesamowity talent do opowiadania historii, przenoszących czytelników nie tylko
w czasie ale i przestrzeni. Dzięki jego powieści możemy odwiedzić największe i
najpiękniejsze miasta Francji i Włoch, uczestniczyć w wydarzeniach takich jak
karnawał w Rzymie, czy wysłuchać przedziwnych historii ze Wschodu.
„Hrabia Monte
Christo” mnie zachwycił, oczarował i całkowicie pochłonął. Mimo że liczy sobie
ponad siedemset stron, przeczytałam go w dwa dni. Nie mogę doczekać się
premiery kolejnego tomu, gdyż ten pozostawił mnie w ogromnej ciekawości, co do
przyszłych losów bohatera, którego mimowolnie pokochałam całym serce.
Sara
Nie czytałam, ale swego czasu też oglądałam bajkę. :)
OdpowiedzUsuńKsiążki nie czytałem, dawno temu oglądałem ekranizację :-) . Pozdrawiam :-) .
OdpowiedzUsuńNie czytałam, a więc mam co nadrabiać! Okładka też zachęca :)
OdpowiedzUsuńTo klasyka, którą na pewno warto znać.
OdpowiedzUsuń