Chyba każdy słyszał o książce „Wichrowe wzgórza” Emily Jane Brontë. Sama zainteresowałam się tym tytułem, gdy okazało się, że jest to ulubiona powieść Belli ze „Zmierzchu”, czyli dobrych kilkanaście lat temu. Nie miałam jednak motywacji, żeby sięgnąć po tę pozycję, gdyż zdecydowanie wolę literaturę współczesną. Jednak wznowienie wydane przez Wydawnictwo MG było tak piękne i kuszące, że w końcu sięgnęłam po klasyk, który kusił mnie od lat.
Earnshaw to właściciel majątku Wuthering Heights. Pewnego
dnia przywozi do domu bezdomnego chłopca znalezionego na ulicach Liverpoolu i postanawia wychować go jak własnego syna. Surowo nakazuje też swoim dzieciom traktować
go jak członka rodziny. Szczególna więź pojawia się pomiędzy młodym przybyszem
a małą Cathy. Z czasem ich relacja przestaje być niewinna, a młodzi nie liczą
się już z konsekwencjami oraz opinią bliskich. Za swoje błędy będą musieli
niestety zapłacić wysoką cenę.
Nie od razu
zakochałam się w tej powieści. Pierwsze rozdziały okazały się mało dynamiczne i
nieco mnie nudziły, jednak później poczułam prawdziwe zaciekawienie. Autorce
udało się mnie zaintrygować, w związku z czym skończyłam czytać tę historię w
kilka godzin, co niesamowicie mnie zaskoczyło, bo w ogóle nie czułam upływu
czasu. Co prawda czasami rzeczywiście wydawało mi się, że autorka za bardzo
rozpisuje się na mało istotne tematy, ale mimo wszystko nie miałam ochoty
odłożyć książki aż do ostatniej strony.
Akcja powieści
rozgrywa się na przełomie XVIII i XIX wieku i doskonale oddaje realia tamtych
czasów. Książka staje się swoistym wehikułem czasu, który zabiera nas w podróż
do wspomnianego okresu. Mamy szansę zobaczyć, jak wówczas żyli ludzie i jakimi
wartościami się kierowali. Powieść ma dzięki temu niebywały klimat i charakter.
Nie jest to
literatura łatwa, którą można byłoby przeczytać bez refleksji i szybko. Książka
wymaga, żeby poświęcić jej zarówno czas jak i pełną uwagę. Wynika to zarówno z
samej fabuły, która czasami może wydać się lekko chaotyczna, jak i ze względu
na samą tematykę utworu. Nie jest to lekki romans, ale dramat społeczny ze świetnie
wykreowanymi postaciami i intrygującym tłem.
„Wichrowe
wzgórza” nie są przykładem powieści, po którą zwykle sięgam, jednak cieszę się,
że trafiły w moje ręce. Od czasu do czasu warto przeczytać coś innego i
poszerzyć swoje czytelnicze horyzonty, a ta pozycja doskonale się do tego nadaję.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu
MG.
Sara
Jedna z moich ukochanych książek. Czytałam ją wielokrotnie. I pewnie do niej jeszcze wrócę. :)
OdpowiedzUsuńMoże też się skuszę. Tak dawno czytałam i chętnie powrócę do niej...
OdpowiedzUsuń