Marcin Mortka
to pisarz, którego twórczość jest mi znana od lat, dlatego chętnie sięgam po
książki tego autora. Ostatnio miałam przyjemność przeczytać „Mroźny szlak”,
czyli pierwszy tom „Straceńców Madsa Voortena” jego autorstwa i muszę przyznać,
że był to bardzo dobrze spędzony czas.
Sto lat temu do Rozkrzyczanych Krain przybyli Tuistanie. Początkowo szydzono z ich armii, jednak szybko okazało się, że to nie ona stanowiła ich największy atut. Na czele wyprawy stała bowiem Smoczyca, czczona przez swój lód jako bogini. To ona zesłała Przekleństwa na lud Rozwrzeszczanych Krain, czyniąc go bezbronnym wobec napaści. Jednak później przyleciał Jaszczur. Zabił Smoczycę, a jej Przekleństwa powoli zaczęły słabnąć. Doszło do dwóch powstań okrzykniętych mianem Burzy. Na czele stanął Mads Voorten nazwany Ostrzem Burzy i wraz ze swym oddziałem wygrał niejedną bitwę. Niestety po ostatniej ślad po nim zaginął i krążyły plotki, iż dzielny wojownik poległ. Prawda była jednak inna. Mads trafił do krasnoludzkiej niewoli i teraz musi dotrzymać złożonych obietnic, by ponownie wrócić na pole walki wraz ze swoim dzielnym oddziałem.
Mads Voortern
to niesamowicie ciekawa postać. Niewątpliwie jest to urodzony przywódca, choć
sam niejednokrotnie przyznaje, że ma już dość walki. Nie pragnie chwały ani
zaszczytów, bowiem walczy przede wszystkim dla swoich przekonań i wolności. To
genialny strateg, potrafiący przewidzieć ruch przeciwnika na długo przed tym,
jak ten go wykona. Dodatkowo ma w sobie również coś z szaleńca, bo niejeden
jego plan zakrawa na samobójstwo. Nie jest jednak postacią wyidealizowaną.
Madsa można zaskoczyć, pokonać i upokorzyć, jednak Ostrze Burzy nie gnie karku
przed byle kim. Bardzo podobała mi się jego kreacja, bo była realistyczna. Poza tym
nie sposób było nie polubić tej postaci.
Świat
wykreowany przez Marcina Mortkę również przypadł mi bardzo do gustu. Nie był
zbyt skomplikowany, ale posiadał swój własny klimat. Rozkrzyczane Krainy miały
swoją historię, a zamieszkujące je ludy posiadały charaktery. Jedni byli dumni
i uparci, inni skryci i powściągliwi, jeszcze inni waleczni. Posiadały też
własną kulturę. Może nie było to mocno rozbudowane, bo przede wszystkim książka
skupiała się na akcji, ale dość mocno autor zarysował „tło” dla swojej
historii i bardzo mi się to podobało.
Sama akcja początkowo zawiązywała się dość powoli, jednak już od pierwszych stron historia Madsa mnie zaciekawiła, choć muszę przyznać, że dopiero po pierwszej szalonej akcji przywódcy Wiatru tak naprawdę mnie pochłonęła. Historia może nie była zawiła czy skomplikowana, ale mimo wszystko okazała się wciągająca. Akcja miała wiele zwrotów i zdecydowanie zasłużyła na miano nieprzewidywalnej. Tak naprawdę ani czytelnik, ani bohaterowie nie wiedzieli, co może ich spotkać podczas wyprawy. Często postacie musiały podejmować spontaniczne decyzje, by wyjść cało z opresji. Podobało mi się to, bo wydawało się bardzo realistyczne. Nie miałam wrażenia, że wszystko z góry zostało zaplanowane przez autora, wręcz przeciwnie – miałam wrażenie, że przygoda tworzy się tu i teraz.
Ponadto na
dużą uwagę zasługują postacie drugo- i trzecioplanowe. Pisarz nie zaniedbał
ich. Dał im wszystkim własne, całkowicie różne charaktery i historię. Powołał
tym samym do życia niesamowite osobowości. Mamy tu ludzi obdarzonych magią,
którzy za swój dar zapłacili kalectwem, a także takich co potrafią posłużyć się
mocą po wypisu odpowiednich ziół. Towarzyszy im zagubiony wśród ludzi elf, a
także była Smocza Strażniczką, która porzuciła swój urząd i dołączyła do
powstania. Każda z tych postaci jest inna, ale równie interesująca, a ich historia wciągająca.
„Mroźny szlak”
to książka idealna na lato. Jest wciągająca, szybko się ją czyta, posiada mnóstwo
wspaniałych bohaterów i intrygującą historię. Mogę również polecić Wam jej
wersję audiobookową, bo i ją miałam przyjemność wysłuchać, kiedy akurat nie
miałam pod ręką książki.
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu SQN.
Sara
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz