Lubię od czasu do czasu przeczytać jakiś romans i ostatnio z pewnych powodów robię to coraz częściej. Tym razem sięgnęłam po powieść lekko egzotyczną sądząc po tytule i miałam nadzieję, że przeniesie mnie ona w ciepłe klimaty, a może nawet wręcz rozgrzeje. Raczej nie jestem osobą, która popiera to, że autorki często na siłę przenoszą akcję swoich powieści poza granice Polski, bo nie zawsze jest to autentyczne i wieje kiczem. Oczywiście zawsze są wyjątki od reguły!
Patrycja ciężko pracuje, aby zapewnić sobie dobre wykształcenie i jednocześnie zapracować na swoje utrzymanie. To sprawia, że musi dorabiać w dwóch miejscach i mądrze gospodarować swoim czasem. Jest ona kobietą, która raczej nie ma w zwyczaju kokietować mężczyzn i chowa się w swoim bezpiecznym świecie. Pewnego dnia całkiem niespodziewanie spotyka Maxa, który sprawił, że całe jej życie zaczęło się zmieniać.
Miałam nadzieję, że dzięki tej książce dotrą do mnie ciepłe wibracje i australijski klimat, ale trochę się rozczarowałam. Niby akcja rozgrywa się w Australii, ale raczej niewiele dowiedziałam się o tym miejscu i równie dobrze bohaterowie mogliby być w innym kraju. Wiem, że tu inne rzeczy były ważniejsze, ale ja lubię mieć barwne tło, które buduje również klimat całej powieści.
Książka rozpoczyna się ciekawie i bardzo normalnie, co jest jej zaletą. Chodzi mi głownie o to, że poznajemy Patrycje – główną bohaterkę, zwykłą dziewczynę, która przede wszystkim stara się rozwijać swoją pasję, jaką jest gotowanie. Nie jest to kobieta wulgarna, wyzywająca i szukająca bogatego dziedzica, a jej codzienność wypełnia praca, więc i tak nie ma czasu na szalone podboje. Szczerze mówiąc, nie dziwię się, że Max tak oszalał na jej punkcie.
Powieść ta w pewnych kwestiach mnie zaskoczyła, bo spodziewałam się po niej czegoś całkowicie innego. Uczucie między Patrycją i Maxem pojawia się dość niespodziewanie i wydawało mi się, że nawet zbyt szybko się rozwija, co nie było dla mnie dobrym znakiem. Autorka jednak w pewnym momencie trochę zwolniła, pokazała nam codzienność bohaterów, trochę opisała ich przeszłość, co wyjaśniło dlaczego są takimi, a nie innymi ludźmi.
Cieszę się, że wnętrze nie jest wypełnione opisami zabaw erotycznych, ale autorka rzeczywiście poważnie podeszła do zadania i udało jej się przekazać sporo emocji, które w moich oczach były bardzo autentyczne. Oczywiście w książce tej pojawiają się treści bardziej pikantne, bo trudno zapomnieć o tym, że dwójka młodych ludzi jest ciekawa swoich ciał, że ważne są dla nich doznania cielesne, ale takie fragmenty pojawiają się z odpowiednią częstotliwością i nie dominują, ale są dodatkiem.
Książkę te czyta się naprawdę szybko i dość przyjemnie. Ma ona w sobie kilka małych wad, ale ogólne wrażenie jest bardzo pozytywne i uważam, że autorka stworzyła naprawdę ciekawą historię. Być może nie jest ona wybitnie dobra, nieprzewidywalna i dynamiczna, ale to przyzwoita powieść. Na pewno podoba mi się to, że jest ona w miarę zwyczajna, bo jej bohaterowie są względnie normalnymi ludźmi, którzy pragną spełniać marzenia i znaleźć miłość na całe życie. Max być może jest bogaczem, ale nie okazuje tego w każdym swoim geście i wydaje mi się, że ma szacunek do wszelkiego rodzaju pracy. Zachowuje się po prostu jak normalny, miły i uczuciowy mężczyzna, więc chyba dlatego tak bardzo uwiodła mnie jego postać.
,,Żar Australii”, to książka, która nie wyróżnia się wyjątkowo na tle innych romansów, ale oceniam ją dość wysoko. Autorka urzekła mnie tym, że darowała sobie te wszystkie durne wątki związane ze strzelaninami, mafiami, krwią i porwaniami. Pokazała, że bez tego można stworzyć powieść ciekawą, stosunkowo dynamiczną i zawierającą sporo pikanterii w smacznym wydaniu. Polecam wszystkim fanom tego typu książek, bo na pewno się nie zawiedziecie!
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Lipstick Books
Patrycja
Ta książka na pewno spodoba się wielu osobom, jednak romanse to nie moja bajka, więc sobie odpuszczam.
OdpowiedzUsuńObawiam się czy spodobałaby mi się ta hostoria ale może keidyś będę miała okazję.
OdpowiedzUsuń