piątek, 18 listopada 2022

[601] "Lightlark" - Alex Aster

 


Piękne okładki przyciągają mnie jak magnes, a już szczególnie takie, których kolorystyka oscyluje w zakresie czerni i czerwieni. Nic więc dziwnego, że gdy tylko zobaczyłam książkę „Lightlark” autorstwa Alex Aster, od razu zapragnęłam ją przeczytać, nie znając nawet jej opisu. Czy mój zapał do tej powieści okazał się słuszny?

Wyspa Lightlark wyłania się z wody co sto lat, a to oznacza nową rozgrywkę morderczej gry zwanej Centennial. Do rywalizacji stają władcy sześciu krain, by zapewnić swoim mieszkańcom wolność od ciążącej na każdym z państw klątwy. Jednak by tego dokonać, któryś z władców musi zginąć. Isla Crown pochodzi z Wildling – kraj ten obciążony jest klątwą polegającą na tym, że każdy kto pochodzi z innej krainy, a zakocha się w mieszkańcu tej – umrze. Wszyscy boją się rodaków Isly i izolują od nich. Jedynie Grim z krainy Mrocznych nie przejmuje się mocą przekleństwa. Żeby przeżyć zawodnicy będą musieli zrobić wszystko i nie mogą zawahać się przed niczym. Czy Isla podoła zadaniu?

Zdecydowanie największym atutem książki jest jej zupełna nieprzewidywalność. Autorka doskonale poradziła sobie z budowaniem napięcia, stworzeniem wielowątkowej fabuły z mnóstwem zwrotów akcji oraz wykreowaniem niebanalnej historii. Wiele pierwszych recenzji zarzucało jej zbytnie inspirowanie się twórczością znanych autorek młodzieżowego fantasy, jednak ja zdecydowanie nie mam jej tego za złe. Przede wszystkim dlatego że może i wykorzystała znane motywy, ale zmieniła je po swojemu, przez co nie mamy wrażenia, że dostaliśmy odgrzewany kotlet. Autorka ma bardzo wybujałą wyobraźnię i potrafi zaskoczyć, a co najważniejsze nie boi się wplątać swoich bohaterów w brutalne intrygi. Jej postacie nie są krystalicznie czystymi herosami o sercach przepełnionych jedynie szlachetnymi pobudkami. Za pomocą jej książki wkraczamy w mroczny świat pozbawiony skrupułów, co niesamowicie mi się podobało.

Alex Aster udało się stworzyć fascynujący świat pełen magii i kontrolowanego chaosu. Jej pomysł wydaje mi się naprawdę oryginalny i przede wszystkim doskonale zrealizowany. Oczarowuje, mami czytelnika, przez co ten nie ma ochoty opuszczać go, by wrócić do realnej rzeczywistości. Świat w książce nie jest kolorowym, bajkowym wymiarem, do którego każdy z nas chciałby trafić. Jest mroczny i potrafi być zabójczy, ale ma w sobie coś, co fascynuje czytelnika. Jego klimat jest naprawdę intrygujący.

Niestety dużym minusem jest w tej książce sama Isla, która momentami niemiłosiernie mnie irytowała. Została wykreowana na silną postać kobiecą, jednak zdecydowanie została przekoloryzowana. To pierwsze zawody młodej dziewczyny, powinna więc być raczej nieporadna i przerażona, a zamiast tego sprawia wrażenie weteranki zaprawionej w boju. To jednak nie jest jej największą wadą. Najbardziej męczące były jej wewnętrzne rozterki, które czasami pojawiały się bez powodu. To sprawiało, że bardzo często życzyłam jej śmierci w rozgrywce.

Inni bohaterowie nie irytowali, jednak większości nie udało nam się poznać w tym tomie. Zdecydowanie duża część z nich pozostaje zagadką, co zachęca do sięgnięcia po kolejne części, gdy tylko się ukażą. Szczególnie Grim mnie fascynuje i z wielką przyjemnością przeczytałabym o nim nieco więcej.

„Lightlark” to książka pełna magii, intryg, zdrad i tajemnic. Ma bardzo ciekawą fabułę, intrygujący świat i dobrze zapowiadających się bohaterów. Jak na debiut jest naprawdę świetna i szczerze nie mogę doczekać się jej kontynuacji. Mam nadzieję, że pisarka szybko się z nami nią podzieli!

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Jaguar.

1 komentarz:

  1. Widzę, że szykuje się dość interesująca seria z magią w fabule.

    OdpowiedzUsuń