Lubię sięgać po książki, których
bohaterowie są wyjątkowi, więc to naturalne, że zainteresowałam się powieścią
,,Siedem niedoskonałych reguł Elviry Carr”. Do tej pory poznałam już kilka
historii, które skupiały się na autyzmie i to w różnym jego wydaniu. To też
nauczyło mnie, że choroba ta ma jedną nazwę, ale objawia się na różne sposoby.
Każda osoba mająca autyzm, jest inna. Niektórzy lepiej współistnieją ze
światem, inni gorzej. Dużo też zależy od rodziców, ponieważ cierpliwość jest
niezwykle ważna i trzeba dołożyć starania, aby poznać swoje dziecko oraz jego
zachowanie. Tym razem miałam okazję poznać troszkę inną historię, byłam jej
niesamowicie ciekawa, ale… pojawiły się pewne problemy. O tym jednak w dalszej
części recenzji.
Elvira jest już dorosłą kobietą,
ale ciągle żyje pod kloszem rodziców, którzy boją się, że nie poradzi sobie w
życiu. Ma ona bowiem autyzm. Nadchodzi jednak dzień, że Elvira musi się
usamodzielnić, ponieważ jej ojciec umiera, a matka dostaje udaru i już nie może
jej we wszystkim wyręczać. Kobieta opracowuje system, który pomaga jej żyć w
świecie normalnych ludzi i nie odstawać od nich na każdym kroku. Samotność
pozwala jej odkrywać również tajemnice rodzinne, które do tej porty były przed
nią ukrywane.
Kompletnie nie mogłam się wkręcić
w tę książkę, ale nie chciałam się zniechęcać, bo początki często są trudne. Z
bólem muszę przyznać, że powieść ta nie porwała mnie kompletnie. Nie oczekiwałam
od niej fajerwerków, ale przygotowałam się na interesującą lekturę, która
przynajmniej mnie zaciekawi. Okazało się jednak, że książka mimo ciekawej
tematyki, była po prostu nudna.
Książka nie jest dynamiczna,
akcja toczy się wolno, poznajemy w dużym stopniu Elvirę oraz jej myśli i
reakcje na przeróżne wydarzenia. Fajnie jest wejść do kogoś głowy, ale tego
było za dużo. Opisy mnie męczyły, dłużyły się i brakowało mi czegoś co
podniesie emocje oraz moje zaciekawienie. Żałuję, bo naprawdę czekałam na coś,
co mnie zaskoczy.
Nie lubię narzekać i wypowiadać
się negatywnie o książkach, staram się szukać zalet i tym razem również je
dostrzegłam. Sama tematyka jest interesująca i autorka bez wątpienia wie, o
czym pisze. Nie przedstawia Elviry jako kobiety kompletnie oderwanej od
rzeczywistości i nienormalnej. Podkreśla jej problemy, ale nie wyolbrzymia ich.
To z pewnością jest zaletą, ponieważ autorka nikogo nie krzywdzi, a jedynie
pozwala zrozumieć chore osoby.
Autorka od początku też daje nam
znaki, że powinniśmy zacząć się zastanawiać nad śmiercią ojca Elviry i to jest
jedyny wątek, który trzymał mnie przy tej książce. Chciałam poznać tę tajemnicę
i fajnie było patrzyć na to, jak Elvira staje na nogi, zaczyna być samodzielna
i coraz lepiej jej idzie komunikacja ze światem.
Pomocne przy napisaniu tej
książki na pewno było doświadczenie autorki, ponieważ ma ona styczność z
osobami takimi jak Elvira. Uważam, że to odgrywa kluczową rolę. Nie da się
dobrze opisać tematu, którego się nie zna, z którym nie ma się dłuższej
styczności. Owszem, można próbować i bazować tylko na Internecie oraz
informacjach w nim zawartych, ale czy wtedy to wszystko jest tak autentyczne?
,,Siedem niedoskonałych reguł
Elviry Carr” to książka, która trochę mnie zawiodła, ponieważ kompletnie nie
potrafiłam się wczuć w fabułę. Wydawała mi się ona trochę nudna, za mało
dynamiczna i niezbyt interesująca. Mimo wszystko, powieść ta jest wara uwagi,
jeśli ktoś chce przeczytać coś pokazującego życie osób chorych na autyzm.
Uważam, że autorka świetnie zajęła się budowaniem postaci i autentycznie
przedstawiła ten problem. Dlatego nie spisałam tej powieści na straty.
Za możliwość przeczytania
dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka
Patrycja
Temat wydaje się całkiem ciekawy, jednak zastanowię się czy po nią sięgnąć skoro nie porywa.
OdpowiedzUsuńCiekawa pozycja, ale boję się, że również lekko mnie zawiedzie. Jeszcze się zastanowię.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk