Przyznam się szczerze, że nie mam
pojęcia, kim jest Malcolm, a raczej nie wiedziałam o tym, gdy podejmowałam się
recenzji tej książki. To jednak nie przeszkodziło mi, aby chcieć ją poznać,
ponieważ uwielbiam tego typu historie. Czasem mam ochotę sięgnąć po powieść,
która na pierwszy rzut oka wydaje się kompletnie bezwartościowa i nie warta
uwagi. Jednak należę do osób, które są fanami ,,Pokolenia Ikea” i chętnie
poznają historie zwane w Internecie ,,pastami”. Nie jestem sztywniarą, która
docenia tylko ,,poważną” literaturę, bo pośmiać się każdy lubi, a jestem
jeszcze młoda i świat wirtualny odgrywa w moim życiu ogromną rolę. Byłam jednak
ciekawa jak taką chaotyczną i raczej kiepsko napisaną historyjkę można
przerobić w całą książkę.
Nie chcę streszczać tu informacji
o tym, kim jest Malcolm, ponieważ zapewne większość osób czytająca tę recenzję
wie to lepiej ode mnie, a i można samemu przeczytać to w Internecie w razie
pytań i wątpliwości. Skupię się tu głównie na książce i wszystkich aspektach z
nią związanych. Opowiada ona o młodym człowieku, który przed rozpoczęciem
studiów chce sobie zarobić trochę pieniędzy, aby móc utrzymać się w dużym
mieście. Wraz z kolegą postanawia wyjechać do Anglii, która jest popularnym
kierunkiem imigracji Polaków. Jest światkiem zdarzeń absurdalnych, a wszystko
zaczyna się już podczas podróży, opisuje zachowania rodaków, ale także
przedstawicieli innych narodowości. Książka ta bez cenzury opowiada o sprawach,
które są normalne, naturalne i dzieją się wokół nas.
Powiem tak, książka ta z
pewnością nie jest dla wszystkich. To wszystko zależy od tego, co tolerujecie w
powieściach, bo już słyszałam głosy, że wydawanie czegoś tego pokroju, to po
prostu marnowanie papieru i pieniędzy. Osobiście widzę to całkowicie inaczej. W
końcu nie musimy kupować czegoś, co tak naprawdę z góry źle oceniamy, a to, że
ktoś postanowił to wydać, to już nie nasza sprawa. Osobiście cieszę się, że
trafiłam na ,,Emigrację”, bo ostatnio brakowało mi chyba rozluźnienia.
Przyrzekam wam, że śmiałam się jak nawiedzona przez większość tej książki.
Myślałam, jak opisać to wszystko,
co mam w głowię. Być może zamienię się trochę w takiego powieściopisarza jak
Malcolm, ponieważ na przykładzie wyjaśnię, jak odebrałam styl pisania autora i
dlaczego aż tak bardzo mi się podobał, chociaż miał w sobie dużo rzeczy,
których nie lubię. A więc… Zapewne kojarzycie takie sytuacje, że po
nieobecności w szkole dzwoni do Was przyjaciółka z najważniejszymi informacjami
z danego dnia. Oczywiście zawsze mijają Was najlepsze akcje, bo jakby inaczej. Koleżanka
z przejęciem relacjonuje wszystko, co najważniejsze, nawija trzy godziny,
koloryzuje i wkłada w historię całe emocje. Tak, właśnie ta książka tak jest
napisana.
Podoba mi się to, że autor
zachował swobodę, ale jednak trochę widać w treści dopracowanie. Nie chodzi mi
o wyszukaną fabułę, bo ona jest raczej prosta. Mówię tu o tym, że historie z
Internetu są pisane bez żadnych zasad, nikt się nimi nie przejmuje i to jest
fajne, o ile osoba pisząca potrafi swobodnie wyrażać swoje myśli. Malcolm wyraźnie
nie ma z tym żadnego problemu. Dużo piszę tu o jego stylu, bo uważam, że to on
przede wszystkim robi tę książkę i bez niego, byłaby kompletnym gniotem. I
ostatnią kwestią, która ma dla mnie znaczenie, to nagromadzenie zabiegów, które
pobijają emocje. Pojawia się tam dużo zdań wykrzyknikowych, przekleństw, całych
wypowiedzi pisanych drukowanymi literami czy wymienianie czegoś od kropek. Ten
zabieg mi się naprawdę podobał, ponieważ książka jest pozbawiona dialogów, a
więc dzięki temu, że pojawia się coś innego, nie jest monotonna.
Podoba mi się to, jak autor w
sposób humorystyczny odnosi się do tematu wyjazdów zagranicznych głównie
Polaków, ale też i naszych sąsiadów, którzy wybierali podobne kierunki. Trudno
wierzyć w to, że podczas jednej podróży napotkamy tyle przeszkód i trudności,
ale myślę, że sporo tych historii jest znanych Wam, Waszym znajomym czy
rodzinie. Tutaj autor wszystko połączył w jedną całość, stworzył mieszankę
wybuchową, która jest absolutnie zabawna.
Stało się niestety tak, że
większość tej książki czytałam w miejscach publicznych i nie potrafiłam się
powstrzymać. To było silniejsze ode mnie. Musiałam dusić śmiech, co nie zawsze
mi wychodziło, ponieważ niektóre wątki wręcz mnie rozbrajały i traciłam
kontrolę. Oczywiście śmiech to zdrowie i naprawdę cieszę się, że przeczytałam
tę książę, być może zachęciłam innych do sięgnięcia po nią, bo skoro wywołała
na moich ustach taki uśmiech, to musi być w niej coś interesującego. Jest to
idealna propozycja dla osób, które chcą trochę wyluzować i jednocześnie poznać
spojrzenie autora na temat wyjazdów za granicę w celach zarobkowych.
,,Emigracja” to książka z
humorem, pełna absurdów, ale jednocześnie obnaża ludzkie słabości oraz
skłonności do różnych działań. Autor z pewnością jest dobrym obserwatorem i na
podstawie tego, co widział oraz słyszał, stworzył historię lekką, zabawną i
bardzo charakterystyczną, ponieważ czyta się ją błyskawicznie. Polecam!
Za możliwość przeczytania
dziękuję Wydawnictwu W.A.B.
Patrycja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz