wtorek, 13 kwietnia 2021

[442] "Zawalcz o mnie" - Corinne Michaels

 


„Wróć do mnie” to książka, która podbiła moje serce niemal od pierwszych stron. Od razu po jej skończeniu, sięgnęłam po kontynuację zatytułowaną „Zawalcz o mnie”. Drugi tom opowiada historię Declana i Sydney. Końcówka poprzedniej części bardzo mnie zainteresowała, bo nawiązywała bezpośrednio do tej i podsyciła moją i tak dużą ciekawość.

Declan jest najstarszy z czterech braci Arrowood i to on zawsze brał za nich odpowiedzialność, kiedy ich ojciec leżał pijany i niezdolny do niczego. Od lat spotykał się ze swoją miłością z dzieciństwa i wspólnie planowali niebawem się pobrać. Jednak wypadek spowodowany przez starego Arrowooda odbił swoje piętno na młodym wówczas chłopaku, który opuścił zarówno Sugarloaf jak i swoją ukochaną. Po ośmiu latach wraca, by dopełnić warunki testamentu. Sydney za wszelką cenę stara się go unikać, jednak los ma wobec nich inne plany.

„Zawalcz o mnie” to tak samo ciepła, przyjemna historia jak „Wróć do mnie”. Obu bohaterów poznajemy już w poprzedniej części i muszę przyznać, że od razu ich polubiłam. Nie mogłam doczekać się poznania ich dalszych losów, szczególnie że poprzedni tom skończył się dla nich małą niespodzianką.

Sydney to zaradna, lojalna i pomocna kobieta, która niestety nie umie zapomnieć o miłości swojego życia i od ośmiu lat nie potrafi stworzyć związku z kimś innym. Nie pomaga jej w tym też fakt, że nie pierwszy raz została porzucona. Jej ojciec zostawił ją i jej siostrę, gdy były jeszcze dziećmi, a Declan wówczas zapewnił, że on zawsze będzie przy niej. Niestety nie dotrzymał obietnicy, co obojgu złamało serce. Najstarszy brat chyba najgorzej radzi sobie z tym, co przeżyli w dzieciństwie Arrowoodowie. Już na Connorze odbiło się to dość wyraźnie i było przyczyną tego, że nienawidził przemocy i brzydził się nią. Declan nosił w sobie jednak dużo gorsze blizny. Przede wszystkim widać, jak duży wpływ na jego psychikę miał fakt, że musiał dorosnąć jeszcze jako dziecko. Tylko on był w stanie zaopiekować się braćmi i robił to najlepiej jak potrafił. To też jemu prawdopodobnie towarzyszyły najgorsze wyrzuty sumienia z powodu wypadku. W końcu to on podjął decyzję o ucieczce. To wszystko sprawiło, że mężczyzna nie czuje się godny miłości Sydney. Oddał swoje życie karierze i poprzysiągł nigdy nie mieć dzieci ani żony. Jednak między nim a nią jest nierozerwalna więź. Nieważne jak bardzo próbują się od siebie odsunąć, w pewnym momencie znowu coś ich do siebie przyciąga. Obserwowanie tego było naprawdę urocze.

Jeżeli chodzi o fabułę, to „Zawalcz o mnie” moim zdaniem jest mniej dynamiczne niż „Wróć do mnie”. Mniej się tu dzieje, jednak czyta się tę książkę równie przyjemnie jak poprzednią. Mamy tu w zamian więcej emocji. Między Sydney a Declanem nie rodzi się uczucie, bo ono jest tam od lat i płonie żywym ogniem. Starają się nad nim zapanować, ale nie jest to takie łatwe. Do tego oboje stają w pewnym momencie nad przepaścią. Czy perspektywa utraty bliskiej osoby nie jest najlepszym motorem napędowym, by porzucić głupie wymówki i wejść w związek, którego od lat się pragnie?

„Zawalcz o mnie” to zupełnie inna historia, ale równie cudowna i na swój sposób urocza. Nie mogę się doczekać, kiedy pojawi się trzeci tom przygód braci Arrowood, szczególnie, że Sean nieźle zdążył już namieszać w głowie swojej przyjaciółki. Mam nadzieję, że nie trzeba będzie długo czekać na kontynuację!

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Muza.


Sara


3 komentarze:

  1. Serii nie znam ale może być ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Na pewno przeczytam tę serię. Nie czytałam chyba jeszcze złej opinii o tych książkach, a historie w nich opisane wydają mi się warte uwagi.

    OdpowiedzUsuń