„Wróć do mnie” to książka, która podbiła moje serce niemal od pierwszych stron. Od razu po jej skończeniu, sięgnęłam po kontynuację zatytułowaną „Zawalcz o mnie”. Drugi tom opowiada historię Declana i Sydney. Końcówka poprzedniej części bardzo mnie zainteresowała, bo nawiązywała bezpośrednio do tej i podsyciła moją i tak dużą ciekawość.
Declan jest najstarszy z czterech braci Arrowood i to on zawsze brał za nich odpowiedzialność, kiedy ich ojciec leżał pijany i niezdolny do niczego. Od lat spotykał się ze swoją miłością z dzieciństwa i wspólnie planowali niebawem się pobrać. Jednak wypadek spowodowany przez starego Arrowooda odbił swoje piętno na młodym wówczas chłopaku, który opuścił zarówno Sugarloaf jak i swoją ukochaną. Po ośmiu latach wraca, by dopełnić warunki testamentu. Sydney za wszelką cenę stara się go unikać, jednak los ma wobec nich inne plany.
„Zawalcz o
mnie” to tak samo ciepła, przyjemna historia jak „Wróć do mnie”. Obu bohaterów
poznajemy już w poprzedniej części i muszę przyznać, że od razu ich polubiłam. Nie
mogłam doczekać się poznania ich dalszych losów, szczególnie że poprzedni tom
skończył się dla nich małą niespodzianką.
Sydney to
zaradna, lojalna i pomocna kobieta, która niestety nie umie zapomnieć o miłości
swojego życia i od ośmiu lat nie potrafi stworzyć związku z kimś innym. Nie
pomaga jej w tym też fakt, że nie pierwszy raz została porzucona. Jej ojciec
zostawił ją i jej siostrę, gdy były jeszcze dziećmi, a Declan wówczas zapewnił,
że on zawsze będzie przy niej. Niestety nie dotrzymał obietnicy, co obojgu
złamało serce. Najstarszy brat chyba najgorzej radzi sobie z tym, co przeżyli w
dzieciństwie Arrowoodowie. Już na Connorze odbiło się to dość wyraźnie i było
przyczyną tego, że nienawidził przemocy i brzydził się nią. Declan nosił w
sobie jednak dużo gorsze blizny. Przede wszystkim widać, jak duży wpływ na jego
psychikę miał fakt, że musiał dorosnąć jeszcze jako dziecko. Tylko on był w
stanie zaopiekować się braćmi i robił to najlepiej jak potrafił. To też jemu prawdopodobnie
towarzyszyły najgorsze wyrzuty sumienia z powodu wypadku. W końcu to on podjął
decyzję o ucieczce. To wszystko sprawiło, że mężczyzna nie czuje się godny
miłości Sydney. Oddał swoje życie karierze i poprzysiągł nigdy nie mieć dzieci
ani żony. Jednak między nim a nią jest nierozerwalna więź. Nieważne jak bardzo
próbują się od siebie odsunąć, w pewnym momencie znowu coś ich do siebie
przyciąga. Obserwowanie tego było naprawdę urocze.
Jeżeli chodzi
o fabułę, to „Zawalcz o mnie” moim zdaniem jest mniej dynamiczne niż „Wróć do
mnie”. Mniej się tu dzieje, jednak czyta się tę książkę równie przyjemnie jak
poprzednią. Mamy tu w zamian więcej emocji. Między Sydney a Declanem nie rodzi
się uczucie, bo ono jest tam od lat i płonie żywym ogniem. Starają się nad nim
zapanować, ale nie jest to takie łatwe. Do tego oboje stają w pewnym momencie
nad przepaścią. Czy perspektywa utraty bliskiej osoby nie jest najlepszym
motorem napędowym, by porzucić głupie wymówki i wejść w związek, którego od lat
się pragnie?
„Zawalcz o
mnie” to zupełnie inna historia, ale równie cudowna i na swój sposób urocza.
Nie mogę się doczekać, kiedy pojawi się trzeci tom przygód braci Arrowood, szczególnie,
że Sean nieźle zdążył już namieszać w głowie swojej przyjaciółki. Mam nadzieję,
że nie trzeba będzie długo czekać na kontynuację!
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Muza.
Sara
Serii nie znam ale może być ciekawa.
OdpowiedzUsuńNa pewno przeczytam tę serię. Nie czytałam chyba jeszcze złej opinii o tych książkach, a historie w nich opisane wydają mi się warte uwagi.
OdpowiedzUsuńNie znam tej serii.
OdpowiedzUsuń