Twórczość Ewy Pirce znam doskonale, ale byłam bardzo ciekawa, jak wypadnie w duecie. Ta forma tworzenia powieści ostatnio staje się popularna i do tej pory miałam okazję czytać kilka takich książek. Żadna z nich mnie nie zawiodła, a wręcz przeciwnie, wszystkie okazały się zaskoczeniem. Połączenie sił dwóch autorów sprawiało, iż całość była jeszcze bardziej dopracowana, oryginalna i podwójnie dopieszczona.
Rachel jest spokojną i uczuciową dziewczyną, ale ze złamanym sercem. Niedługo przed ślubem jej narzeczony postanawia odejść, ponieważ dochodzi do wniosku, że nie jest gotowy na poważny związek. Kobieta wyjeżdża w podróż, która została wykupiona na jej miesiąc miodowy. Tam spotyka Williama – biznesmena, który szczęście znalazł w raju, w otoczeniu plaży, gdzie nikt nie walczy o pieniądze i pozycję zawodową. Ich pierwsze spotkanie jest dalekie od ideału, ale rozpoczyna ono ich drogę ku miłości, której oboje pragną.
W tej powieści oczywiście w pierwszej kolejności urzeka okładka. Jest ona sielankowa, delikatna, z ciepłymi barwami i po prostu pasuje do klimatycznej treści. Wydawnictwo Plectrum już od swojej pierwszej książki zachwyca mnie projektami okładek i mam nadzieję, że dalej tak będzie, bo mam serdecznie dość gołych klat czy wypiętych pośladków.
Książka ta ma fantastyczny klimat – letni, wakacyjny i relaksujący. Idealnie wpasowała się w obecny czas, ponieważ osobiście zaczynam wakacje i mam nadzieję na odpoczynek, może nie taki, jak zafundowała sobie bohaterka, ale jednak potrzebuję równie mocno oderwania od rzeczywistości. Powieść ta stanowi sprowadzenie do odpoczynku, jest przyjemna, spokojna, ale oczywiście nie brakuje w niej emocji, które są skrajne i urozmaicone.
,,Tam, gdzie nie ma końca” to bardzo przyjemny romans, w którym pojawia się nietypowy mężczyzna, jak na standardy schematyczności obserwowane w obecnie panujących trendach. Można powiedzieć, że William jest biznesmenem na odwyku, nadal ma swój biznes i zarabia, ale zdecydowanie bardziej stawia na spokój i z tego powodu osiadł na rajskiej wyspie. Jest on również surferem, co jest miłą odmianą po powtarzających się w każdej książce bossach mafii czy wszechmocnych i mogących wszystko mężczyzn.
Powieść ta została napisana po prostu genialnie, chociaż żałuję, że jest aż tak krótka. Czyta się ją bardzo szybko, ponieważ autorki potrafiły zaciekawić czytelnika. Od początku oczywiście prowadziłam śledztwo i próbowałam zgadnąć, która autorka odpowiada za poszczególne wątki. Jako, że znam dość dobrze styl Ewy Pirce, to pokuszę się o stwierdzenie, iż to ona odpowiadała za rozdziały pisane z perspektywy Willa. Jednak w całości widać różne style, różne pomysły i nie wątpię, że autorki zrobiły prawdziwą ,,burzę mózgów”, aby powieść ta wyglądała właśnie w ten sposób. Połączenie sił okazało się fenomenalnym zabiegiem, dzięki któremu w ręce czytelników trafiła właśnie taka piękna powieść.
W pozycji tej nic nie jest przesadzone. Opisy nie ciągną się, a jednocześnie czytelnik otrzymuje wszystkie niezbędne informacje na temat uczuć, wydarzeń i pragnień bohaterów. Opisywana rzeczywistość jest naturalna, życiowa i śmiało mogę powiedzieć, że każdy człowiek mógłby doświadczyć takiej przygody. Inspiracja rzeczywistością i tworzenie realnych obrazów z pewnością jest wielkim atutem tej powieści. Osobiście właśnie takie książki cenię najbardziej i nie lubię przesady w historiach, które powinny być delikatne oraz emocjonalne.
,,Tam, gdzie nie ma końca” to powieść, której nic nie brakuje (ewentualnie większej ilości stron, bo całość czyta się tak dobrze, że aż chciałoby się, aby nie miała ona końca!). Od razu wczułam się w fabułę dzięki zastosowanej narracji, autorki wykreowały ciekawych bohaterów, którzy bardzo szybko zbliżyli się do siebie. Samo otoczenie i miejsce akcji dodatkowo wprowadza czytelnika w wakacyjny klimat, relaksuje, a lektura pozwala na oderwanie się od szarej rzeczywistości. Z pewnością mogę Wam polecić tę powieść i podpisuję się pod nią obiema rękami, nogami i wszystkimi niewidocznymi kończynami!
KSIĄŻKA POD PATRONATEM BIBLIOTEKA FENIKSA
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Plectrum
Patrycja
Recenzja - jak widzę - udana. Gratuluję patronatu. Nie do końca mój target. Ja siedzę teraz nad Olgą Tokarczuk i atlasami historycznymi. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńSkoro aż tak wychwalasz, to aż żal nie przeczytać. :) W wolnej chwili może uda mi się sięgnąć i oczywiście gratuluję patronatu!
OdpowiedzUsuńGratuluję patronatu! :)
OdpowiedzUsuńRecenzja - jak widzę - udana. Gratuluję patronatu.
OdpowiedzUsuńNo proszę, czyli całkiem fajna lektura na wakacyjny leniwy wyjazd! Gratuluję udanego patronatu!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
Gratulacje za patronat, bardzo ciekawa książka.
OdpowiedzUsuń