Czasami miewam
dni, kiedy czytałabym tylko o jednym i nic więcej mnie nie interesuje. Ostatnio
miałam właśnie taką „fazę” na książki z wątkiem szarej myszki i szkolnego przystojniaka. Obejrzałam już chyba wszystkie dostępne filmy z tym tematem i przeczytałam
kilka książek, ale nadal czułam niedosyt. Z utęsknieniem czekałam więc na nasz
patronat – „Wszystkie nasze sekrety” – poruszający ten motyw i gdy tylko do mnie
dotarł, pochłonęłam go w jeden dzień.
Beth wraz ze swoją najlepszą przyjaciółką ciężko pracowała przez cały rok, by w wakacje trafić na prestiżowy obóz, który zapewniłby im certyfikat ułatwiający dostanie się na wymarzone uczelnie. Jednak Archer – szkolny przystojniak i członek elity – w kilka sekund zniszczył cały jej trud. Chłopak składa jej wówczas propozycję nie do odrzucenia. Załatwi jej miejsce na liście rekrutacyjnej obozu, ale ona w zamian będzie musiała do końca roku udawać jego dziewczynę i zapewniać mu alibi na piątkowe wieczory. Beth stoi więc przed ciężkim wyborem. Sumienie podpowiada, że to oszustwo, ale całym sercem pragnie jechać na wymarzony kurs.
Przyznam
szczerze, że gdy pierwszy raz przeczytałam opis książki, od razu pomyślałam, że
to coś, na co mam ochotę, ale nie spodziewałam się czegoś nadzwyczajnego. Liczyłam
raczej na schematyczną historię i bardzo się pomyliłam. Martyna Szubert
pokazała, że z pozornie wyczerpanego tematu może zrobić coś oryginalnego i
niesamowicie ciekawego. Historia wciągnęła mnie już od pierwszych stron i przez
całą książką ani razu się od niej nie oderwałam, co w przypadku powieści
młodzieżowych rzadko się u mnie zdarza.
Bardzo
polubiłam bohaterów książki. Zarówno Archer jak i Beth wydają się niesamowicie
prawdziwi. Zazwyczaj w przypadku „szarej myszki” i „szkolnego przystojniaka” postacie
są bardzo przerysowane, a czasami wręcz sztucznie wpychane w ten schemat. Tutaj
tak nie jest. Beth nie jest szkolnym pośmiewiskiem ani nie brak jej urody.
Należy po prostu do grona typowych licealistek i miesza się z tłumem. Archer natomiast
to chłopak, który wyróżnia się na tle innych, ale nie do przesady. Każdy wie,
kim jest, bo to syn dyrektora. Ponadto lubi imprezować i się bawić, ale to
dalej zwykły młody człowiek, cieszący się popularnością. Bardzo mi się taka
kreacja podobała, bo już nieco miałam dość skrajności, w jakie czasami autorzy czy
scenarzyści popadali, tworząc książki czy filmy z takim motywem. Ponadto zarówno
Archer jak i Beth bardzo szybko zdobyli moją sympatię. Chłopak nie jest aż tak
arogancki, jak mogłoby się wydawać na samym początku. Poza tym jest tajemniczy
i prawie do końca nie odsłania kart ani przed swoją niby-dziewczyną, ani przed
czytelnikami. Beth natomiast to ktoś, kto zawsze stara się być grzeczny, ale
kusi go przygoda. Bardzo się ucieszyłam, że czasami postanowiła tym pokusom ulec.
Jeżeli chodzi
o fabułę, to dość mocno mnie zdziwiła. Początkowo miałam wrażenie, że to
kolejna młodzieżówka, która w niczym mnie nie zaskoczy, ale nagle pojawiło się mnóstwo
interesujących wątków. Autorka nie skupia się jedynie na przedstawieniu
typowych problemów nastolatków. Dodaje do tego coś od siebie, zupełnie
fikcyjnego, ale współgrającego z całością. Przez chwilę byłam w szoku, bo bałam
się, że przez taką oryginalność powieść straci na realności. Nic takiego się
jednak nie wydarzyło. Ponadto pisarka ma bardzo przyjemny styl, co w debiutach czytanych
przeze mnie niestety jak dotąd rzadko się zdarzało i zawsze można było wyczuć brak doświadczenia u autora. Tutaj w ogóle tego nie czułam. Zarówno
dialogi jak i opisy były bardzo dobrze napisane, a narracja świetnie
poprowadzona.
Książka nie
jest jednak wolna od wad. Ma pewne niedociągnięcia i nieścisłości, ale szczerze
mówiąc, niezbyt mi one przeszkadzały. Młodsi czytelnicy w ogóle pewnie ich nie
dostrzegą. Jedyne co bardzo rzucało mi się w oczy to fakt, że autorka jakby
pomieszała dwie rzeczywistości: polskie środowisko szkolne z tym znanym z
amerykańskich filmów. Niby imiona bohaterów i pewne inne kwestie sugerowały, że
akcja dzieje się na przykład w USA, ale trzy-, a nie czteroletnie liceum czy
ogólnie mentalność ludzka bardziej pasowały do naszych ojczystych realiów. Sprawiało
to z jednej strony nieco dziwne wrażenie, ale z drugiej w sumie wydawało się
całkiem interesujące. Pamiętam, że gdy byłam nastolatką, chciałam przeczytać
coś, co łączyłoby w sobie zarówno amerykańską jak i polską kulturę, więc jak
wspomniałam wcześniej, młodsza młodzież w ogóle nie powinna zwrócić na to
uwagi.
„Wszystkie
nasze sekrety” to książka pełna tajemnic. Z jednej strony to typowa powieść młodzieżowa, z drugiej ma ona w sobie coś znacznie więcej. Może nie jest idealna
i zawierała perę nieścisłości, ale mimo wszystko wywarła na mnie bardzo
pozytywne wrażenie. Biorąc dodatkowo pod uwagę, że to debiut, myślę że powieść zasługuje
na uznanie.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Młodzieżówka.
Sara
Nie wiem Saro, czy do końca mój target, ale chyba tak jest, że - dobra młodzieżówka jest zawsze w cenie. Pamiętam stare, dobre czasy, gdy na Polsacie właśnie "leciały" w każdą środę - ekranizacje właśnie takich książek :) Pozdrowienia ślę :-)
OdpowiedzUsuńTo zupełnie nie mój target, więc nie mam w planach tej książki.
OdpowiedzUsuń