Uwielbiam książki Alexy Kavy i zazwyczaj biorę je bez zastanowienia. Tak samo było z „Granicami szaleństwa”, które mam dziś przyjemność Wam zrecenzować. To już moje kolejne spotkanie z tą autorką, jednak pierwsze, które wywołało we mnie mieszane uczucia.
Maggie
O’Dell odbiera swój zasłużony urlop, jednak niedługo cieszy się odpoczynkiem.
Jej przyjaciółka – psycholog Gwen Patterson – dzwoni do niej z prośbą o pomoc w
poszukiwaniu jej zaginionej pacjentki – Joan. Maggie nie trzeba było długo
prosić i niemal od razu rusza w drogę do Connecticut. W tym samym czasie w
pozornie spokojnym mieście odnalezione zostaje swoiste cmentarzysko. W
opuszczonym kamieniołomie ukryte zostały beczki z ludzkimi zwłokami. Wszystko
wskazuje na seryjnego mordercę, który wycina swoim ofiarom schorowane organy, a
resztę chowa w beczkach. Zaginiona Joan pasuje do schematu psychopaty, a szanse
na odnalezienie kobiety żywej z każdą chwilą maleją.
„Granice
szaleństwa” to ciekawa książka z bardzo oryginalnym profilem psychologicznym
mordercy. Co prawda dość szybko odgadłam dręczące go kompleksy, jednak mimo
wszystko jego pobudki, motywacje, cele są dość osobliwe i nigdy wcześniej się z
takimi nie spotkałam. Zaintrygowała mnie jego postać i niejednokrotnie nieco
przeraziła. Mężczyzna ma bardzo intrygującą przeszłość, która ukształtowała
jego charakter. Podobało mi się, że autorka dała nam okazję do zajrzenia w umysł
psychopaty oraz pokazała, co dokładnie miało wpływ na to, że postanowił kraść
swoim ofiarom ich ułomności.
Bardzo
podobało mi się przedstawienie postaci pewnego emerytowanego listonosza
cierpiącego na początki Alzheimera. Muszę przyznać, że autorka zrobiła tu kawał
dobrej roboty i wiarygodnie przedstawiła stan psychiczny osoby chorej na to
nieprzyjemne schorzenie. Bohater, o którym mowa, często się gubi, wstydzi się również
swojego zapominalstwa, bowiem ma jeszcze świadomość, że jeszcze kilka miesięcy
temu nie zdarzało mu się chować pilota do lodówki. Jednak mimo wszystko stara
się być samodzielny i nie stanowić problemu dla innych. Bardzo podobała mi się
jego kreacja, szczególnie, że choroba, która stała się częścią jego życia,
zdarza się coraz częściej, a świadomość społeczeństwa na jej temat nadal jest
niewielka.
Napisałam
jednak, że książka wzbudziła we mnie mieszane uczucia. Wynika to z faktu, że po
Kavie zawsze spodziewałam się dobrze zakrojonej intrygi i wartkiej akcji, a
tutaj niekoniecznie to dostałam. Książka sama w sobie jest dość krótka, a
fabuła skondensowana. Nie jest zbytnio skomplikowana, należy raczej do tych
prostych, w których agenci krok po kroku rozwiązują zagadkę zbrodni, a dużą
rolę w tym odgrywa przypadek. Nie mogę powiedzieć, że książka była nudna, bo czytałam
ją z zainteresowaniem, a na dodatek została napisana lekko i przyjemnie, więc
pochłonęłam ją bardzo szybko. Niestety zabrakło mi tu dreszczyku emocji oraz
pewnych uzasadnionych komplikacji.
„Granice
szaleństwa” to ciekawa pozycja dla osób lubiących lekkie kryminały. Stanowi też
wytchnienie po przeczytaniu mnóstwa mrożących krew w żyłach przedstawicieli
tego gatunku. Jednak dla osób spragnionych wrażeń może okazać się ona
niewystarczająca. Osobiście cieszę się, że miałam okazję ją przeczytać, a czas
z nią spędzony uważam za przyjemny, jednak myślę, że autorkę stać na
zdecydowanie więcej.
Za książkę dziękuję Booktime.
Sara
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz