„Mars” był moim drugim spotkaniem z twórczością Agnieszki Lingas-Łoniewskiej. Pierwszą jej książką, jaką przeczytałam, była „Kolacja u Tiffaniego”. Bardzo mi się ta pozycja spodobała, dlatego z wielką przyjemnością postanowiłam sięgnąć po coś innego tej pisarki, a mój wybór tym razem padł na „Marsa”. Czy i on spełnił moje oczekiwania?
Darek, zwany Marsem, jest bokserem szalenie zakochanym w pewnej pani psycholog. Niestety kobieta nie widzi w nim materiału na chłopaka. Według Liwii mężczyzna nie nadaje się do stałego związku, jest dziecinny i niepoważny. Nie ma pojęcia, że Darek ma do zaoferowania dużo więcej niż zabawną rozmowę czy upojną noc. Mars jednak nie poddaje się tak szybko, a do pani psycholog zaczyna docierać, że jej pierwszy osąd nie był uzasadniony.
Agnieszka
Lingas-Łoniewska ma niesamowity styl pisania. Dzięki niemu jej powieści zdecydowanie
wyróżniają się na tle innych z tego gatunku. Jej książki to lekkie, nieco zabawne
historie, które umilą nam wieczór czy dwa. Napisane są prostym, ale
niebanalnym, językiem, dzięki czemu czyta się je niemal jednym tchem. Czasami
mam jednak wrażenie, że ich akcja toczy się zbyt szybko. Autorka skupia się na
głównych wątkach, przez co nie ma „otoczki” wokół akcji. Z jednej strony mi się
to podobało, bo właśnie na taką powieść miałam w tej chwili ochotę, z drugiej
nieco mi brakowało większego opisu rzeczywistości czy emocji.
„Mars” to
czwarta i ostatnia część serii „Bezlitosna siła”, opowiadająca historię Darka i
Liwii. Jednocześnie stanowi zakończenie wątków mających początek we
wcześniejszych tomach. Podobało mi się, że autorka prócz historii miłosnej poszczególnych
postaci, stworzyła także opowieść drugoplanową, łączącą cały cykl w jedno.
Zazwyczaj tego typu serie nie są w żaden sposób spojone i jedynie bohaterowie
są wspólni. Tutaj wszystkie części tworzą doskonale zaplanowaną całość, dlatego
polecam zaczęcie przygody z „Bezlitosną siłą” od pierwszej z nich. Ja niestety
zaczęłam od ostatniej i mimo że nie odebrało mi to radości z lektury, pewnych
wątków nie rozumiałam, a niektóre sobie zaspoilerowałam.
Książka
porusza też bardzo ważny problem, a mianowicie mówi o przemocy domowej. Liwia
pomaga kobietom, które odważyły się odejść od znęcającego się nad nimi męża. Niestety
nie każda historia zawsze zwieńczona zostaje happy endem. Bardzo często
wyciągnięcie do ofiary pomocnej dłoni nie wystarcza. Pokrzywdzona musi ją
chwycić, a nie każdej starcza na to siły czy odwagi. Liwia spotyka się z tym na
co dzień i dzięki niej mamy szansę zagłębić się w tę problematykę. Podobało mi
się, że autorka postanowiła poruszyć tak ważny temat w swojej powieści. Zazwyczaj
erotyki kojarzą się z lekką historią, która ma nas zrelaksować, a nie zmusić do
refleksji. Pisarka po raz kolejny mnie jednak zaskoczyła i to bardzo
pozytywnie.
„Mars” to
książka idealna na wieczór, która dostarczy nam dużo rozrywki, ale także da do
myślenia. Uwielbiam jej silnych i dobrze wykreowanych bohaterów oraz lekki,
przyjemny styl. Na pewno w przyszłości sięgnę po wcześniejsze części serii, bo
polubiłam jej postacie zarówno te pierwsze, jak i drugoplanowe. Z
niecierpliwością będę też oczekiwać na kolejne powieści pisarki. Was natomiast
zachęcam do zapoznania się z twórczością autorki i mam nadzieję, że Wam także
przypadnie do gustu.
Za książkę
dziękuję Wydawnictwu Burda Książki.
Sara
Twórczość Autorki wciąż przede mną. Ale nie wykluczam, że sięgnę. Ale coś mi świta - że przed laty chyba - na IL 1 coś spod "jej pióra" recenzowałem. Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńTen wątek pomocy kobietom, nad którymi się znęcano, jest ciekawym. Mam nadzieję, że dobrze go przestawiono.
OdpowiedzUsuńMusiałabym miec ebook bo nie dam rady z tym gościem na okładce
OdpowiedzUsuńMuszę kiedyś jeszcze dać Agnieszce Lingas-Łoniewskiej szansę, ale myślę, że wybiorę inną książkę. O tej serii wiele czytałam i nie jestem do końca przekonana, że wpasuje się w moje gusta.
OdpowiedzUsuńJa kilkakrotnie podchodziłam do twórczości pani Agnieszki, ale nie podchodzi mi styl. Czytałam te pierwsze, dawno temu i jedyne książki, jakie mi się podobały, to te pisane w duecie.
OdpowiedzUsuń