„Śladem zbrodni” to moja druga książka Tess Gerritsen, jaką udało mi się przeczytać. Autorka cieszy się niebywałą sławą, a jej powieści tłumaczone są na kilkanaście języków, dlatego moje oczekiwania co do jej twórczości były naprawdę wysokie. Niestety trochę zawiodłam się jej „Prawem krwi”, bo mimo że mi się podobało, to liczyłam na coś zdecydowanie mocniejszego. Czy „Śladem zbrodni” zmieniło moje podejście do pisarki?
Beryl Tavistock straciła rodziców dwadzieścia lat temu. Oboje należeli do brytyjskiego wywiadu, a temat ich śmierci otoczyła zmowa milczenia. Na jednym z przyjęć wuja, dziewczyna dowiaduje się przypadkowo strasznych rzeczy. Według raportu to nie było podwójne morderstwo. Eksperci prowadzący śledztwo stwierdzili, że ojciec Beryl zabił swoją żonę, a następnie popełnił samobójstwo. Mało tego w tamtych czasach działał komunistyczny szpieg, a wszystko wskazuje, że to właśnie Tavistock mógł okazać się zdrajcą. Przyjaciele rodziny nie dają jednak temu wiary, a Beryl wraz z bratem mają zamiar odkryć prawdę, jaka by ona nie była. Jednak wszyscy zamykają przed nimi drzwi, a na dodatek ktoś próbuje ich zabić. Odkrycie tajemnic przeszłości może kosztować ich więc życie.
Szczerze
mówiąc, książka strasznie mnie zawiodła. Przede wszystkim nie spodobała mi się
sama fabuła. Autorka zdecydowanie bardziej skupiła się na romansie głównej
bohaterki z pomagającym jej byłym agentem CIA niż na prowadzonym przez nią
śledztwie w sprawie śmierci jej rodziców. Na domiar złego wątek miłosny też
pozostawia dużo do życzenia, mimo że zdominował całkowicie fabułę. Miałam
wrażenie, że został skonstruowany na szybko, bez emocji i zdecydowanie opierał
się na schematach. Ponadto ich relacja rozwinęła się w nienaturalnie szybkim
tempie i brakowało w niej realizmu czy jakiejkolwiek głębi.
Strasznie denerwowali
mnie też bohaterowie, a przede wszystkim Beryl. Panna Tavistock okazała się
niezbyt bystrą kobietą skłonną do lekkomyślnych czynów i nie zdającą sobie
sprawy z konsekwencji swoich działań, Przez większość fabuły nie wykazywała
zdolności logicznego myślenia i analizowania faktów. Cechowała się uporem w
dążeniu do celu, ale w jej przypadku nie była to cecha godna pochwały, ale
czysta głupota. Jej brat był dużo bardziej rozgarnięty, ale równie naiwny co
ona. On jednak w odróżnieniu od siostry nie irytował czytelnika i dało się go
nawet polubić. Jedyną ciekawą i naprawdę sympatyczną postacią okazał się
Richard. Mężczyzna zdecydowanie miał głowę na karku i potrafił myśleć logicznie
nawet w sytuacji największego zagrożenia. Jednak zarówno jego jak i wcześniej
wymienioną dwójkę poznajemy jedynie powierzchownie. Brakowało mi tutaj
bogatszej kreacji postaci poszerzonej o ich historię, wydarzenia z przeszłości,
które ich ukształtowały, poglądy, marzenia, plany. Tutaj tego nie ma lub jest,
ale w naprawdę okrojonej formie, przez co tak naprawdę nie mamy szansy lepiej poznać bohaterów.
Historia tak
samo jak w „Prawie krwi” okazała się niezbyt skomplikowana. Niby mamy tutaj
tajemnicę, nawet uknutą intrygę, ale wszystko jest bardzo prosto skonstruowane
i większości rzeczy można się domyśleć dużo wcześniej. Autorka skupiła się
tylko i wyłącznie na konkretach i odkrywa niemal wszystkie karty jednocześnie.
Na dodatek bohaterowie błądzą po omacku w nadziei, że wydarzy się coś, co
popchnie ich śledztwo do przodu. Taka konstrukcja fabuły niespecjalnie
przypadła mi do gustu i po światowej sławy autorce spodziewałam się czegoś
ciekawszego i bardziej trzymającego w napięciu.
„Śladem zbrodni” nie spełniło moich oczekiwań i niestety nadal nie rozumiem fenomenu pisarki. Być może spróbuję jeszcze raz sięgnąć po książkę jej autorstwa, ale tym razem podejdę do niej z dużym dystansem.
Za książkę
dziękuję Wydawnictwu Harper Collins.
Sara
Ja teraz jednak stawiam na biografie i literaturę faktu. Ale recenzja zachęcająca. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej autorce, ale nie miałam jeszcze okazji czytać jej książek. Jednakże po Twojej opinii wnioskuje, żeby nie zaczynać od tej pozycji. ;)
OdpowiedzUsuń