sobota, 29 lutego 2020

[182] ‘’Zaginione arabskie księżniczki” – Marcin Margielewski




Na rynku wydawniczym pojawia się sporo książek, w których autorzy opisują sytuację różnych krajów arabskich i mają one przeróżną tematykę. Mam swoich ulubionych autorów, którzy o tym piszą i raczej to właśnie ich się trzymam, ponieważ z ich książek można uzyskać wiedzę ciekawą i raczej prawdziwą, mającą swoje jakieś istniejące źródło. Jednym z nich jest właśnie Marcin Margielewski, który do tej pory wydał trzy książki i miałam okazję czytać wszystkie, a dziś zrecenzuję dla Was właśnie tą najnowszą.


Arabskie księżniczki są zamknięte w pałacach i żyją w dobrobycie, ale jednocześnie ze świadomością, że muszą się podporządkować woli męskich członków rodziny. To oni decydują o ich ślubach, dostępie do wiedzy i tak dalej. Marcin Margielewski poznał mężczyznę, który pracował na dworach saudyjskich władców i postanowił się podzielić swoimi przeżyciami. Opowiada o okropnych rzeczach, które nie mieszczą się w głowie.

Z racji tego, że znam wszystkie książki tego autora i jego twórczość śledzę od samego początku, to mogę pokusić się na kilka stwierdzeń. Z pewnością z każdą książką mam wrażenie, że są one coraz lepsza i to pod różnymi kątami. Bardziej wciągają, dokładniej poruszają pewne tematy, rozwijają coraz cięższą, trudniejszą i bardziej niedostępną tematykę. Cieszę się, że ten rozwój widać, bo każdą książkę autora oceniłam wysoko, ale jeśli mamy możliwość, aby coś poprawić, to powinniśmy korzystać z tego.

wtorek, 25 lutego 2020

[181] ‘’Magazyn” – Rob Hart




Lubię książki, które w ciekawy sposób odnoszą się do zmieniającej rzeczywistości i pokazują w pewnym sensie alternatywną przyszłość. Autorzy w ten sposób wyrażają swój punkt widzenia, pokazują, że również widzą pewne zmiany i trendy, które niepokoją większe grono osób. W końcu zmiany są tak dynamiczne, że nikt nie ma pojęcia, jak będziemy żyć za dwadzieścia lat. Jedno wiem na pewno… Świat zmieni się o sto osiemdziesiąt stopni i wszystko będzie wyglądać inaczej.


Paxton musiał zamknąć swoją firmę, ponieważ na rynku pojawił się wielki koncern, który oferował konkurencyjne ceny i lepsze umowy. Nie spodziewał się, że jakiś czas później będzie zmuszony, aby zacząć pracę dla Chmury, która pogrzebała jego marzenia o samodzielnym biznesie. Zinnii również pomyślnie przeszła proces rekrutacji i rozpoczęła pracę w Chmurze, ale jej celem jest odkrycie tajemnic firmy i przekazanie ich swojemu zleceniodawcy. Do czego zdolna jest Chmura i jej sprzymierzeńcy? Czy Paxton i Zinnii poznają prawdę o tym miejscu i nie dadzą się zmanipulować?

Książka ta sprawiła, że mam naprawdę wiele tematów do refleksji i nawet trudno jest mi teraz je wszystkie wymienić. Dlatego raczej zostanę przy kwestiach bardziej ważnych, ale też tych ogólnych, bo nie chcę za bardzo wchodzić w fabułę, a jedynie zainteresować Was tą książką, bez zdradzania szczegółów, bo nie taki jest mój cel.

sobota, 22 lutego 2020

[180] "Kandydatka" - Rachel E. Carter




„Czarny Mag” to seria, która skradła moje serce od pierwszych stron. Rachel E. Carter ma niesamowity talent do opowiadania historii w taki sposób, że chce się je czytać, nawet kiedy dotyczą prozaicznych rzeczy. Z wielką radością sięgnęłam więc po kolejny tom o przygodach Ryiah, czyli „Kandydatkę”.

Dwudziestoletnia magini bojowa ma niedługo zostać żoną księcia Darrena. Jednak ich ślub to nie jedyne ważne wydarzenia, jakie będzie miało miejsce w ich kraju. W tym roku bowiem mają odbyć się zawody kandydatów chcących zdobyć kolorowe szaty. Narzeczeni postanawiają wziąć w nich udział, jednak tytuł Czarnego Maga jest jeden, a oni pragną go równie mocno. Ponadto nad krajem wisi widmo wojny, a wrogowie podchodzą coraz bliżej. Największy z nich jednak kryje się tuż obok.

„Kandydatka” to zdecydowanie najlepsza jak dotąd część cyklu. Zauważyłam, że każdy kolejny tom jest tutaj lepszy od poprzedniego, co pokazuje rozwijający się talent autorki. Pierwsza część była bardzo ciekawa, ale po głębszym zastanowieniu czytelnik dochodził do wniosku, że w sumie nie działo się tam zbyt wiele. Drugi tom zawierał już dużo więcej interesujących zdarzeń, przez co wydawał się jeszcze bardziej wciągający. W „Kandydatce” natomiast akcja przyspiesza, a Ryiah i Darren mają ręce pełne roboty. Bardzo mi się to podobało, bowiem świadczy o tym, że pisarka ma jeszcze dużo do powiedzenia, a w jej głowie rodzi się wciąż wiele dobrych pomysłów.

[179][PRZEDPREMIEROWO] "Żółte ślepia" - Marcin Mortka




W swojej najnowszej powieści Marcin Mortka zabiera nas do średniowiecznej Polski, gdzie Kościół krzewi nową wiarę, a słowiańskie bóstwa nie pozwalają o sobie zapomnieć. Czy „Żółte ślepia” to kolejna powieść inspirowana „Wiedźminem” i próbująca go naśladować? Czy różni się od poprzednich powieści pisarza, czy też jest odgrzanym kotletem?

Książę Bolko przyjął chrzest i zaprosił do swoich włości cesarskiego biskupa, karzącego ścinać święte dęby i przymuszającego lud do wiary w Jezusa Chrystusa. Jedynym nieochrzczonym człowiekiem na dworze księcia pozostaje Medvid, co nie podoba się chrześcijańskiemu duchownemu. Mężczyzna doradza władcy i chroni go przed potworami grążącymi mu podczas wypraw, nie pozwalając zapomnieć mu o słowiańskich gusłach. Niestety przed tym, co spotkało Gniezno Medvid nie zdołał ochronić nikogo. Cały gród w ciągu jednego dnia opustoszał, a jego mieszkańcy zniknęli bez śladu. Co się z nimi stało? Mężczyzna rusza na poszukiwania, a drużyna, jaką zabrał ze sobą, należy do wielce osobliwych.

czwartek, 20 lutego 2020

[178] ‘’Zabić drozda” – Harper Lee, adaptacja i ilustracje: Fred Fordham




Może to wstyd, ale nigdy nie miałam okazji czytać ,,Zabić drozda”, chociaż wielokrotnie miałam ochotę, bo to przecież klasyk i to zachwalany przez wiele osób. Mimo wszystko, coś mnie odpychało od tej powieści, bałam się, że jej nie podołam i będzie to taką moją porażką, której wolałam uniknąć. I tak mijają lata, a ja dalej stoję w tym samym miejscu, jednocześnie z chęcią i niechęcią do tego tytułu. Jednak, gdy zobaczyłam, że został wydany komiks ,,Zabić drozda”, to wiedziałam, że to jest właśnie kompromis, którego szukałam przez wiele lat! Ani chwili się nie zastanawiałam nad tym, czy rzeczywiście chcę podjąć się zrecenzowania tego działa, bo wiedziałam, że to moja jedyna szansa na jego poznanie.


Nie chcę się tu pochylać za bardzo na morałem płynącym z tej książki, bo zapewne większość go zna, nawet jeśli nie czytała tej książki. To klasyk i nie mam zamiaru oceniać treści, bo bez wątpienia samo przesłanie jest nadal idealne, chociaż powieść ta powstała wiele lat temu. Już teraz mogę napisać, że ,,Zabić drozda” warto poznać i wydaje mi się, że bez znaczenia jest to, czy przeczytamy oryginalną powieść, czy ten komiks. To wszystko zależy od nas, bo nie każdy jest gotowy na zmierzenie się z klasyką i ja jestem tego doskonałym przykładem.

Komiks też jest dobrą alternatywą dla młodszych osób, które przecież zdecydowanie bardziej wolą tego typu formy. Być może ,,Zabić drozda” w wersji oryginalnej kiedyś było chętnie czytanie przez młodzież, ale czasy niestety się zmieniają i na zmiany jest podatny także język, więc ciężko czyta się książki, które powstały wiele lat temu i trudno jest je zrozumieć. Dlatego cieszę się, że ktoś postanowił dać drugie życie historii opowiedzianej w ,,Zabić drozda”, bo ponownie nastały czasy dość trudne.

środa, 19 lutego 2020

[177] ‘’Dwanaście żywotów Samuela Hawleya” – Hannah Tinti




Relacja między dzieckiem a rodzicem zawsze jest wyjątkowa i to nie podlega dyskusji. Jednak rodzaj tej więzi zawsze zależy od tego, jak sami ją poprowadzimy, jak będziemy o nią dbać i co przyniesie nam życie. Los bywa często okrutny, więc na naszej drodze pojawiają się różne problemy, które sprawiają, że często nasze relacje z bliskimi osobami stają się mocno napięte, skomplikowane i często dochodzi nawet do zerwania kontaktu. Jednak wtedy do końca życia żyjemy ze świadomością, że kogoś opuściliśmy.


Samuel od wielu lat samodzielnie wychowuje Loo, ale nie jest jak inni ojcowie. Razem z córką od wielu lat uciekają przed zagrożeniem, które depta mu po piętach przez to, że w latach młodości prowadził działalność przestępczą. Gdy Loo jest w dość trudnym wieku, postanawia, że tym razem przeprowadzą się do miejsca, gdzie mieszkała jej matka. Samuel dość szybko znajduje pracę i wydaje się, że w końcu zaczyna im się układać. Dziewczyna jednak pragnie poznać prawdę o tragicznej śmierci swojej matki i robi wszystko, aby wyjaśnić tę tajemnicę. Czy uda się je ochronić przed kłopotami, które pojawią się w ich życiu?

Po przeczytaniu pewnej części tej książki, pomyślałam sobie, że relacja między Samuelem a Loo jest naprawdę dziwna. Owszem, widać miłość ojca do córki i córki do ojca, ale… Samuel nie jest jak inni ojcowie, przestrzega kompletnie innych zasad i właściwie to nie wtrąca się do życia córki, a przynajmniej nie robi tego jawnie. Działa sobie z ukrycia i tylko w ten sposób Loo dostrzega jego niezadowolenie jeśli zrobiła coś złego. Z drugiej strony ich styl życia wymaga ciągłego przemieszczania się i zachowywania czujności, więc ojciec musi uczyć Loo dość specyficznych rzeczy.

sobota, 15 lutego 2020

[176] ‘’Córka lasu” – Juliet Marillier




Raczej nie jestem wielką fanką fantastyki, chociaż w przeszłości bardzo dużo czytałam takich powieści. Znam oczywiście te najbardziej popularne, które są kierowane do młodzieży, ale z biegiem lat moje uwielbienie do tego gatunku zniknęło i bardzo długo omijałam go szerokim łukiem. Może wynika to z tego, że zbyt wiele czytałam albo kilka razy trafiłam na coś słabego. W końcu jednak postanowiłam dać szansę fantastyce i sięgnęłam po ,,Córkę lasu”, która zapowiadała się ciekawie i wydawało mi się, że może trafić w moje gusta. Jak było? Czy książka ta mnie zachwyciła?


Sorscha jest siódmą córką siódmego syna, a akcja powieści jest osadzona w Irlandii ogarniętej mitami i wiarą w moce natury. Dziewczynka w młodym wieku zostaje sama, ponieważ jej ojciec poślubił złą kobietę, która za cel postawiła sobie zniszczenie wszystkich dzieci Lorda Columna. Jednak okazuje się, że Sorscha może zrobić coś, aby uratować braci, którzy zostali objęci klątwą i postanawia poświęcić swoją młodość na walkę o wolność dla rodziny. Wkrótce jednak zostaje porwana przez wrogi lud i musi zamieszkać na nieznanych ziemiach. Nawet nie spodziewa się, że będzie mogła być tam szczęśliwa i poznać tylu cudownych ludzi. Jednak czy ochrona, którą zostanie otoczona wystarczy, aby mogła dzięki temu wykonać swoje zadanie do końca?

Książka ta na początku wcale mnie nie wciągała, ale być może miało to związek z tym, że nadal byłam trochę negatywnie nastawiona do fantastyki i zawsze ciężko mi się w nią wchodziło. Autorka jednak postarała się, aby początek tej powieści stanowił wyjaśnienie dla czytelnika, pokazał trochę mechanizmów działających w wykreowanym przez nią świecie. Z jednej strony trochę się nudziłam, bo poznawanie wszystkich bohaterów było mało ciekawe, ale z drugiej strony zostałam zaintrygowana i chciałam poznać całość.

[175] ‘’Ani złego słowa” – Uzodinma Iweala




Od czasu do czasu zdarza mi się sięgnąć po literaturę piękną, ponieważ uważam, że warto poczytać również coś ambitnego. Tego typu książki nie zawsze są łatwe i przyjemne, ale przynajmniej mam satysfakcję, że je przeczytałam i chętnie polecam je dalej. Tym razem dałam się uwieść okładce ,,Ani jednego słowa”, która jest absolutnie piękna i hipnotyzująca. Trudno było przejść obok tej książki obojętnie, więc szybko podjęłam decyzję o tym, że muszę ją przeczytać.


Rodzice Niru są nigeryjskimi imigrantami i wykształconymi ludźmi, którzy zapewniają dzieciom odpowiednie warunki do życia oraz dbają dobre wykształcenie. Niru w niedalekiej przyszłości idzie na Harvard, jest świetnym sportowcem, a także wierzy w Boga i chodzi do kościoła. Jego ojciec jest jednak bardzo surowy i nie pozwala synowi być sobą. Niru miał przed nim tajemnicę, która wychodzi na jaw i sprawia, że życie młodego mężczyzny staje się koszmarem. Wtedy jednak postanawia wyruszyć w podróż, dzięki której ma nadzieję poznać prawdziwego siebie.

Trochę zaskoczyło mnie to, że książka ta jest niby powieścią, ale kompletnie brak w niej dialogów. Autor wypowiedzi bohaterów zawarł w akapitach z opisami i to na początku naprawdę mnie męczyło i drażniło. Jednak do tego można się dość szybko przyzwyczaić, wystarczy odrobina chęci. To jednak sprawiło, że trochę byłam zniecierpliwiona i naprawdę musiałam walczyć ze sobą, aby nie odłożyć tej książki na zawsze…

piątek, 14 lutego 2020

[174] "Nikczemni" - V. E. Schwab




Czytaliście kiedyś książkę, w której żadnego z bohaterów nie można było nazwać dobrym? Czy do Waszych rąk trafiła kiedykolwiek powieść tak mroczna, że wydawało się Wam, że jeszcze chwila a sami zatracicie się w jej ciemności? Jeśli nie mieliście wcześniej okazji zapoznać się z tego rodzaju literaturą, polecam „Nikczemnych” autorstwa V. E. Schwab.

Victor i Eli byli najbliższymi przyjaciółmi. Ufali sobie do tego stopnia, że powierzyli sobie wzajemnie swoje życie. To wydarzenie jednak zamiast zjednać obu mężczyzn, rozdzieliło ich i zerwało wiążącą ich więź. Oboje pracowali bowiem nad badaniami mającymi wyjaśnić fenomen powstawania osób PonadPrzeciętnych. By stać się takim człowiekiem, trzeba było doznać największej traumy, jaka może przytrafić się ludziom. Trzeba umrzeć. Zafascynowani studenci postanowili wprowadzić swoje założenia w życie, jednak za cenę ponadprzeciętności przyszło im słono zapłacić. Teraz po dziesięciu latach każdy z nich ma swój własny cel. Eli oddał się prywatnej krucjacie, natomiast Victor całe swoje życie podporządkował jednemu marzeniu – zemście na byłym przyjacielu. Który z nich wyjdzie ze starcia żywy?

Akcja powieści rozgrywa się na różnych płaszczyznach czasowych i tyczy się przeróżnych osób. Pierwsza jej część dzieje się w przeszłości i dostarcza czytelnikom informacji na temat minionych losów bohaterów. Opowiada, kim byli wcześniej oraz w jaki sposób stali się zupełnie kimś innym. Nie robi tego jednak chronologicznie. Rozdziały przeplatają się ze sobą, w konsekwencji czego poznajemy dzieje postaci sprzed parunastu lat, kilku miesięcy czy nawet jednego dnia poprzedzającego ten właściwy. Druga część książki natomiast skupia się na konkretnym dniu, do którego wszystko zmierza. Z reguły podchodzę dość nieufnie do takiego poplątania fabuły z obawy przed niemożnością zrozumienia konkretnych wydarzeń. Tutaj jednak autorka świetnie sobie z tym poradziła i to co mogło stać się największą wadą książki, stało się niewątpliwie jej zaletą. Takie prowadzenie fabuły wzbudzało bowiem w czytelniku ogromną ciekawość, przez co po złożonej sobie obietnicy „tylko jeden rozdział i idę spać”, leży on w łóżku pogrążony w lekturze do piątej rano w ogóle nie odczuwając upływu czas.

Największym fenomenem książki są jednak jej bohaterowie. Ciężko wyodrębnić tu główną postać, bowiem każda jest ważna i stanowi nieodparty element historii. Najważniejszymi osobami wydają się jednak Victor i Eli, bowiem to pomiędzy nimi toczy się walka. Obaj mężczyźni są niesamowitymi postaciami. Przed swoją przemianą byli żądni wiedzy, ambitni, aroganccy i zdeterminowani by odnieść sukces. Po wszystkim nadal tacy są, jednak doświadczenie bliskiej śmierci wyrwało im cząstkę ich samych. Przestali się bać, stracili sumienie. To sprawiło, że odrodzili się jako ludzie potwornie niebezpieczni. Eli zrozumiał, że osoby PP stanowią coś nienaturalnego i uznał ich istnienie za obrazę Boga. Jednocześnie sam uznał swoją nową moc za jego dar i uważał się za boskiego wysłannika. Od tej chwili prowadził własną krucjatę mającą ocalić zwykłych ludzi przed tymi nadzwyczajnymi. Victor natomiast cały czas walczy z chęcią krzywdzenia innych, jednak nie waha się ich torturować, by zdobyć to, czego pragnie. Ciężko więc jednoznacznie stwierdzić, który z nich jest lepszy, bo oboje dawno temu stracili serce.

Prócz nich mamy także trzy inne bardzo ważne postacie. Pierwszą z nich jest Mitch – olbrzym, którego ludzie przez wygląd zawsze traktowali jak oprycha i tępego osiłka. W rzeczywistości jednak ten wielbiciel mleka czekoladowego był intelektualistą i osobą dość wrażliwą. Podobało mi się takie przełamanie stereotypów i pokazanie, jak ludzie często szufladkują innych kierując się właśnie nimi. Kolejną ciekawą postacią były dwie siostry – Serena i Sydney. Obie na skutek nieszczęśliwego wypadku stały się osobami PonadPrzeciętnymi. Pierwsza z nich wraz z zyskaniem nowych zdolności straciła podobnie jak inni cząstkę siebie. Stała się perfidna i oddaliła od ukochanej siostrzyczki, o którą zawsze się troszczyła. Sydney znała ją jako ciepłą i kochaną krewną, jednak my widzimy w niej jedynie zimną, wyprutą z emocji manipulantkę. Najciekawszą osobowością jest tutaj jednak jej młodsza siostra. Sydney jako jedyna PP wydaje się taka sama jak wcześniej. Zamiast serca nie ma bryłki lodu i to strasznie mnie fascynuje. Zastanawiam się, co jest tego powodem i mam nadzieję, że zostanie to wyjaśnione w następnych tomach.

Na chwilę chciałabym jeszcze wrócić do Eliego. W tej historii nikt nie jest tym „dobrym”, jednak on wydaje się być największym antagonistą i to bardzo osobliwym. Zazwyczaj złoczyńcy są po prostu źli. Często ich wewnętrzna ciemność jest wyjaśniona trudnym dzieciństwem czy jakąś traumą. Mimo wszystko w swoim życiu kierują się złymi pobudkami: pragnieniem władzy, potęgi czy chociażby zemsty. Eli taki nie jest. Jego motywy są wręcz dobre, a przynajmniej w jego mniemaniu. Osoby PP bardzo często przeżywają piekło. Po tym, jak cudem udaje im się pokonać śmierć, tracą to, co dotychczas kochali. Przez utratę cząstki siebie, odpychają innych, rujnują swoje rodziny czy zdrowie, bardzo często stając się nieszczęśliwi. Eli, w jego odczuciu, kierując się miłosierdziem usuwa takie osoby, bowiem uważa je po pierwsze za cienie ludzi, a po drugie za wynaturzone potwory. Subiektywnie patrząc na jego zachowanie potępiamy je, jednak gdy spróbujemy go zrozumieć, wcale nie wydaje się już taki zły. Nie robi niczego dla własnej korzyści, najchętniej chowa się w cieniu i oddaje swojej misji, którą wykonuje ponoć w imię Boga. Taka kreacja „złoczyńcy” szalenie mi się podobała i stanowiła coś oryginalnego i odświeżającego.

„Nikczemni” to niesamowita powieść zagłębiająca się w ludzką psychikę i poruszająca problem moralności. Stanowi coś oryginalnego w literaturze fantastycznej i nadaje jej nowego znaczenia. Nie spodziewałam się po tej książce czegoś tak dobrego, bowiem do tej pory autorkę znałam jako pisarkę lekkich młodzieżowych historii fantasy. Ogromnie mnie jednak tym razem zaskoczyła i mam nadzieję, że kolejne części tej serii okażą się równie dobre.



Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu We need YA.

Sara

[173] "W zachwycie o odbycie" - Jonas Kinge Bergland/Kaveh Rashidi




„W zachwycie o odbycie” – czy obok takiego tytułu można przejść obojętnie? Oczywiście że nie. Na początku kategorycznie go odrzuciłam, jednak po głębszym zastanowieniu doszłam do wniosku, że po prostu muszę przeczytać tę książkę. Ponadto stwierdziliście, że bardzo chcielibyście przeczytać moją recenzję tego tytułu, tak więc z radością go Wam zaprezentuję.

Co wiecie o zakończeniu ludzkiego układu pokarmowego? Ta część naszego ciała nie cieszy się zbytnią uwagą, a wręcz czasami jest powodem do wstydu i tematem tabu. Rashidi i Bergland – norwescy lekarze i autorzy książki – pragną jednak udowodnić swoim czytelnikom, że anus to być może jeden z najważniejszych narządów i najprawdopodobniej najzabawniejszy. W swojej książce zawarli więc nie tylko ogrom wiedzy na temat odbytu, ale także mnóstwo ciekawostek o nim.

„W zachwycie o odbycie” zawiera mnóstwo fachowej wiedzy na temat anusa. Dzięki tej książce dowiemy się na przykład jak powstał, poznamy jego anatomię oraz zgłębimy tajniki seksu analnego. Ponadto bardzo dużo miejsca autorzy poświęcili chorobom odbytu oraz jego pielęgnacji. Na końcu książki znajdziemy też quiz, który sprawdzi, jak dokładnie czytaliśmy pozycję i ile się z niej dowiedzieliśmy. Wszystko to mogłoby być nużące i nieciekawe, jednak panowie zadbali o to, by takie nie było. Przede wszystkim publikacja napisana jest lekkim, żartobliwym językiem zrozumiałym nawet dla kogoś, kto przesypiał wszystkie lekcje biologii w szkole. Ponadto ciągle wplatane są tutaj anegdotki na tematy okołoodbytnicze. Na przykład dowiadujemy się, że w starożytnym Egipcie faraonowie mieli swojego specjalistę od tej części ciała, którego w wolnym tłumaczeniu nazwiemy „pasterzem królewskiego odbytu”. Albo dowiemy się, jak kiedyś ludzie próbowali ratować topielców – wkładali im rurkę w pupę i dmuchali.

Autorzy ponadto są osobami bardzo otwartymi. Możemy tu przeczytać na przykład, dlaczego narkotyki stosowane doodbytniczo zapewniają lepsze wrażenia oraz jak prawidłowo przygotować się do seksu analnego. Dla nich nie ma tematów tabu i mimo że sami nie chcą wypowiadać się na temat moralny danych czynności, to dają praktyczne rady, jak najmniej zrobić sobie przy danej czynności krzywdę. Jak sami zaznaczają, nie popierają niektórych rzeczy, ale wiedzą, że są ludzie, którzy to robią, więc niech przynajmniej bawią się w to możliwie jak najbezpieczniej.

Autorzy książki mają swoje zdanie na różne tematy i nie boją się go wypowiadać. Niekoniecznie robią to w delikatny sposób. Czasami walą prosto z mostu i nie przebierają w słowach. Są jednak na tyle wyrozumiali, że o poważnych sprawach starają się nie wypowiadać lub robią to zdawkowo. Mimo wszystko czasami da się odczuć ich poglądy na przykład religijno- polityczne. Raz udało im się nawet obrazić moje uczucia religijne, jednak był to jednorazowy przypadek. Mimo wszystko osobom bardzo konserwatywnym raczej odradzałabym tę pozycję. Z drugiej strony myślę, że tacy czytelnicy raczej nie skusiliby się na tego rodzaju publikację.

Muszę przyznać, że nie tylko wpadający w oko tytuł mnie skusił. Przede wszystkim zaciekawiła mnie tematyka i chciałam dowiedzieć się czegoś nowego. Jako studentka wydziału biologii postanowiłam więc zbadać merytoryczną część publikacji. Jak już wspomniałam wcześniej zawiera ona mnóstwo wiedzy, jednak szczerze mówiąc, spodziewałam się po tej książce czegoś więcej. Dla osoby totalnie niezwiązanej z biologią będzie ona naprawdę wartościową pozycją bogatą w wiedzę na temat odbytu. Jednak znalazłam tu zbyt mało nowych informacji, a o rzeczach których nie wiedziałam, chciałabym dowiedzieć się dużo więcej niż zaproponowali mi autorzy.

„W zachwycie o odbycie” to niesamowicie interesująca książka. Trochę zawiodła mnie pod względem naukowym, ale z drugiej strony, gdybym nigdy nie interesowała się biologią, na pewno wyniosłabym z niej dużo wiedzy i pożytku. Jest więc idealną pozycją dla osób ciekawych ludzkiej anatomii. Jeżeli zastanawiacie się, czy się na nią skusić – bierzcie śmiało. Nawet jeżeli wiedza nabyta za jej pośrednictwem Wam nie wystarczy, to na pewno będziecie się przy tej książce świetnie bawić. 
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Buchmann.

Sara

[172] "Siła złego na jednego" - Ksenia Basztowa/Wiktoria Iwanowa




„Ciężko być najmłodszym” okazała się bardzo ciekawą, lekką i zabawną lekturą, z którą przyjemnie spędziłam czas. Nie zastanawiałam się więc ani chwili i od razu po jej skończeniu zabrałam się za drugą część „Księcia ciemności” – „Siła złego na jednego”. Co nowego spotka naszych ulubieńców w kolejnym tomie?

Bohaterowie rozdzielają się. Część z nich rusza do Dąbrowy, by poświadczyć o winie zdradzieckiego elfa, natomiast reszta udaje się do Soelenu, by odnaleźć szkołę magii. Podczas swojej podróży przez Jasne Ziemie napotykają wiele niebezpieczeństw, poznają nowych ludzi i nieludzi oraz ładują się w masę przeróżnych kłopotów. Na szlaku Diran zapoznaje się też z pewnym elfem, który jak się później okazuje, jest jego kuzynem. Jak można się domyślać, rodzina to rodzina, tak więc chłopcy mają ze sobą bardzo wiele wspólnego, a ich przyjaciele krótko mówiąc, mają przechlapane.

Muszę przyznać, że ta część jest o wiele poważniejsza niż poprzednia. Na jej kartach również zostało zawarte mnóstwo humoru, ale nie mu już takiej ilości absurdalnych zdarzeń co wcześniej. Z jednej strony mi się to podobało, bo książka nabrała znajomego klimatu, jednak z drugiej byłam tym lekko rozczarowana. Polubiłam już styl autorek i niełatwo było mi przyjąć lekkie zmiany, jakie się w nim pojawiły. Mimo wszystko nadal doskonale bawiłam się przy tej historii, a uśmiech rzadko schodził mi z ust.

Pisarki mają specyficzny sposób prowadzenia narracji. Nie jest on taki, jak w innych książkach. Tutaj wydarzenia opisane przez Diriana są w bardzo prosty i czasami potoczny sposób. Dzięki temu mamy wrażenie, że młody Władca mówi bezpośrednio do nas, a czasami nawet prowadzi z nami dialog. To niesamowite uczucie i bardzo ciężki do uzyskania efekt, jednak autorki uzyskały w tej kwestii mistrzostwo.

Część bohaterów zeszłą na drugi plan, gdyż tylko sporadycznie dowiadujemy się o ich poczynaniach w Dąbrowie. Pojawiają się na ich miejsce jednak zupełnie nowe i równie interesujące. Na przykład poznajemy bardzo dalekiego pradziadek Diriana i pierwszego Władcę, który zaklął część swojej duszy w mieczu, którym teraz posługuje się jego wnuczek. Dzięki temu „żyje” teraz w głowie młodego księcia i udziela mu wiele lekcji. Ponadto poznajemy jego przeszłość, która nie zawsze usłana była różami. To bardzo ciekawa i dość smutna postać, której momentami naprawdę nam żal. Podczas swojej podróży bohaterowie napotykają także dziwne, niebieskie dziecko, które okazuje się być demonem z paskudnym charakterem oraz elfa z bardzo długim warkoczem, będącego kuzynem Diriana. Chłopcy bardzo szybko znajdują wspólny język i razem wpadają w kłopoty.

W drugim tomie trylogii autorki wprowadziły też coś, czego brakowało w pierwszym, a mianowicie intrygi. Już w „Ciężko być najmłodszym” ziarna spisku zostały zasiane, jednak nie były one tak wyraźne i wykiełkowały dopiero w kontynuacji. Sieć kłamstw i knowań zaczyna się rozrastać i jestem dziwnie spokojna, że w trzecim tomie wszystko rozkwitnie i nada akcji niesamowitego tempa. Z niecierpliwością na to czekam.

„Siła złego na jednego” to bardzo udana kontynuacja. Jeżeli zastanawiacie się, czy warto się za nią zabrać, to odpowiedź zdecydowanie brzmi tak! Może nie rozbawi Was aż tak bardzo jak pierwsza, ale zapewni dużo mocnych wrażeń i ciekawych przygód.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Papierowy Księżyc.
Sara

czwartek, 13 lutego 2020

[171] "Adeptka" - Rachel E. Carter




Dziś przychodzę do Was z recenzją książki, którą przeczytałam tuż po premierze i byłam święcie przekonana, że już Wam o niej opowiedziałam. Dopiero dziś przeglądając posty zauważyłam, że o niej zapomniałam, czego nie mogę sobie wybaczyć, bo powieść zdecydowanie zasługuje na rozgłos i uwagę. Mowa tutaj o drugim tomie „Czarnego Maga” autorstwa Rachel E. Carter - "Adeptce”.

Ryiah udało się przetrwać pierwszy rok w Akademii, co samo w sobie stanowi wyzwanie. Jednak to, co przeszła do tej pory to nic w porównaniu z tym, co ją czeka teraz. Bo dopiero od tej chwili zaczyna się prawdziwa nauka. Jednak nie tylko ona zaprząta głowę dziewczyny. Ryiah musi bowiem od tej pory znosić jeszcze bardziej wrogie zachowanie pewnego nauczyciela oraz wysłuchiwać coraz częstszych zniewag Priscilli. Na domiar złego jej relacja z Darrenem nie jest ani trochę stała, a ich uczucia zmieniają się jak w kalejdoskopie – od wrogości po sympatię, a nawet coś więcej. Ponadto nad państwem wisi widmo wojny, a podczas zajęć życie traci jeden z uczniów. Co czeka Ryiah i jej przyjaciół?

środa, 12 lutego 2020

[170] "Ciężko być najmłodszym" - Ksenia Basztowa/ Wiktoria Iwanowa




Zauważyłam, że ostatnio powoli modna staje się rosyjska fantastyka cechująca się dużą dozą dobrego humoru i czasami wręcz absurdalnych zdarzeń. Jednym z przykładowych dzieł tego gatunku jest powieść „Ciężko być najmłodszym” autorstwa Kseni Basztowej i Wiktorii Iwanowej.

Diran jest najmłodszym potomkiem Mrocznego Władcy. Mimo że nie jest już dzieckiem cała rodzina właśnie tak go traktuje. Chłopak ma już dość i postanawia wykorzystać nadarzającą się okazję i uciec z domu, by podjąć naukę na Jasnych Ziemiach w szkole magii. Za towarzyszy obiera sobie grupkę jasnych bohaterów, których drużyna siedzi właśnie w lochach zamku i czeka na wyrok za wtargnięcie do twierdzy Władców i próbę kradzieży potężnego artefaktu. Dirian uwalnia ich i zawiera z nimi umowę. On da im to, po co przyszli, a oni zabiorą go do szkoły. Chłopak nie przewidział jednak, że już wkrótce pożałuje swojej decyzji, gdyż grupka bohaterów ewidentnie chce rozstać się z życiem i ciągle wpada w nowe kłopoty. 

[169] "Królowa niczego" - Holly Black




Premiera „Królowej niczego” wywołała u mnie niebywałe uczucia. Już dawno nie czekałam z takim utęsknieniem na kolejną część jakiegokolwiek cyklu. „Zły król” skończył się jednak w tak interesującym momencie, że chwilowo naprawdę znienawidziłam Holly Black. Na szczęście wczoraj dotarła do mnie ostatnia części „Okrutnego księcia” i po raz kolejny mogłam zakochać się w autorce.

Jude jest Najwyższą Królową na Elfhame, jednak oprócz jej starszej siostry nikt jej w to nie wierzy. Skazana na wygnanie stara się żyć w świecie śmiertelników tak normalnie jak tylko zdoła. Nie jest to jednak proste, a dziewczynom opiekującym się na dodatek młodszym bratem coraz częściej zaczyna brakować pieniędzy. Jude wykonuje więc różne niebezpieczne zadania dla zamieszkującego ziemie śmiertelników przedstawiciela królestwa elfów. Jednak gdy na progu mieszkania staje Taryn ich życie może ulec zmianie. Dziewczyna przynosi ze sobą niebezpieczne informacje. Otwiera także przed swoją bliźniaczką drzwi powrotne do ich ukochanego świata. Czy Jude odważy się powrócić do Elfhame? Czy zechce po raz kolejny pomóc Cardanowi?

wtorek, 11 lutego 2020

[168] ‘’Następnym razem” – Karolina Winiarska




Miałam ochotę na jakiś lekki romans lub powieść obyczajową, która trochę mnie rozluźni po kilku dniach nauki do egzaminów. Chętnie daję też szansę autorom debiutującym lub jeszcze mi nieznanym, więc wybór padł na ,,Następnym razem”, czyli powieść, której okładka naprawdę mnie urzekła, a opis zapowiadał interesującą lekturę. Na tego typu powieści raczej patrzę z dystansem i staram się nie nastawiać do nich w żaden sposób, bo często mam spore oczekiwania, które nie zostają spełnione. Romanse w mojej opinii są już lekko oklepane i autorzy zamiast szukać czegoś nowego, ciągle bazują na tych samych wątkach i emocjach, które zna większość czytelników.


Olga i Michał poznają się we Włoszech na wakacjach, a tam łączy ich wspaniałe uczucie, które przetrwa przez wiele lat. Jednak po powrocie do Polski kontakt między nimi się urywa, więc oboje starają sobie poukładać życie. Studiują, zaczynają pracę, spełniają marzenia i zakładają rodziny. Jednak żadne z nich nie może zapomnieć o tym, co miało miejsce wiele lat temu, a ich drogi w końcu zaczynają się przecinać. Czy los pozwoli im na szczęście?

niedziela, 9 lutego 2020

[167] [PRZEDPREMIEROWO] ‘’Próba życia” – K.A. Figaro




To już kolejna część z cyklu ,,Prosty układ” i pomyślałam, że z przyjemnością ją przeczytam i zrecenzuję dla Was, jak dwie poprzednie. Historia Łucji i Dymitra już trochę wyparowała mi z głowy i z dystansem podchodziłam do tej książki, bo miałam świadomość, że ponownie zagłębie się w tym dość szalonym, nielogicznym i przesyconym seksem świecie. Jednak lubię kończyć, to co zaczęłam, więc po prostu postanowiłam pozbyć się wszelkich uprzedzeń i negatywnych emocji, aby cieszyć się z lektury i podejść do niej na chłodno.


Po nagłym rozstaniu z Łucją, Dymitr przepada w otchłani rozpaczy i zaczyna oddawać się cielesnym rozkoszom. Jego nowy styl życia sprawia, że zaczyna zawalać pracę, że nadużywa alkoholu, że coraz bardziej zatapia się w nienawiści do byłej kochanki. Nie zdaje sobie sprawy, że ma błędne przekonanie o kobiecie, która mogła uczynić go naprawdę szczęśliwym. Łucja rozpoczyna nowe życie, z nową tożsamością, daleko od starych przyjaciół, Dymitra i rodziny. Stara się być ostrożna, ale też nie chce do końca życia uciekać i w końcu zaczyna się otwierać na nowe znajomości oraz innych ludzi. Czy Łucja i Dymitr się odnajdą? Czy uda się im pokonać demony przeszłości i rozpocząć od nowa?

piątek, 7 lutego 2020

[166] "Strażnicy Starego Lasu. Biała wieża" - Grzegorz Gajek




Od dłuższego czasu w polskiej literaturze fantasy pojawia się coraz częściej motyw słowiańskich wierzeń. Odkąd „Wiedźmin” odniósł światowy sukces to zjawisko jeszcze się nasiliło. Szczerze mówiąc, cieszę się z takiego obrotu sprawy. Uwielbiam czytać o leszych, strzygach i innych potworach z dawnych wierzeń. Słowiańska kultura ma w sobie coś niesamowitego. Kocham jej klimat i magię, w związku z czym nie zastanawiałam się oni chwili, gdy zaproponowano mi zrecenzowanie kolejnej ktkowosiążki opartej na jej motywie. Mowa tu o „Białej wieży” stanowiącej pierwszy tom cyklu „Strażnicy starego lasu” autorstwa Grzegorza Gajka.

Na Stary Las opada mgła, jednak nie jest to zwykłe zjawisko atmosferyczne. Zabija ona bowiem rośliny, a zwierzęta zaczynają chorować. Nie podlega więc wątpliwości fakt, że jest ona magiczna i być może stanowi boską karę. Strażnicy kniei za jej pojawienie obwiniają ludzi, którzy coraz liczniej przybywają ze wschodu. Jedynie żyjący na uboczu z dala od swojego plemienia Lelek uważa inaczej i postanawia udowodnić, że problem leży gdzie indziej. Pojawienie się mgły poprzedziło bowiem spadnięcie siedmiu gwiazd. Bohater postanawia je sprawdzić i wyrusza w podróż podczas której czekają go piękne widoki, niebezpieczne przygody i wspaniali towarzysze.

środa, 5 lutego 2020

[165] "Hope again" - Mona Kasten




Mimo że kocham oryginalność i uwielbiam, jak autorzy wprowadzają coś nowego do literatury, to mam kilka swoich ulubionych motywów, które są oklepane i wręcz banalne, ale mimo to przez lata nie straciły dla mnie na atrakcyjności. Jednym z nich jest romans między studentką a wykładowcą. Nie za wiele można spodziewać się po książce z takim wątkiem, bo wydaje się, że już wszystko w tym temacie zostało wykorzystane w innych powieściach. Jednak Mona Kasten jest innego zdania, co udowadnia czytelnikom w „Hope again”.

Everly Penn do studentka, która nie ma czasu ani ochoty na miłość, a tym bardziej z rodzaju tych zakazanych. Jednak kiedy na jej drodze staje Nolan Gates powoli zaczyna tracić grunt pod nogami. Mężczyzna jest czarujący, inteligentny i niesamowicie pociągający, ale jednocześnie wykłada na uczelni, na której studiuje dziewczyna. Everly nie chce angażować się w tego typu związek, jednak jej serce zdradziecko wędruje do Nolana. Dzięki niemu młoda studentka w końcu może zapomnieć o mroku sprzed lat i spokojnie spać. Jednak nie spodziewa się, że wiecznie uśmiechniętemu profesorowi Gatesowi również przez wiele lat towarzyszą demony przeszłości.

Zaczynając czytać „Hope again”, byłam przekonana, że Mona Kasten niczym mnie tym razem nie zaskoczy. Motyw bowiem od lat znany i powtarzany, tak więc byłam przygotowana raczej na sztampową historię miłosną. I to był duży błąd, bo jak zwykle nie doceniłam talentu mojej ukochanej autorki powieści młodzieżowych. Przede wszystkim pisarka postawiła tutaj na realność opowieści. Bohaterowie nie zakochują się w sobie od tak, nie rzucają wszystkiego by być ze sobą na dobre i na złe. Na samym początku starają się siebie poznać i to ciągnie się przez całą fabułę. Ich wzajemna relacja nie opiera się na pożądaniu lecz na chęci wzajemnego poznania się i akceptacji. Zgłębiają swoje tajemnice, nawiązują prawdziwą więź, a dopiero potem dają się ponieść. To naprawdę miła odmiana, bo w dzisiejszej literaturze zazwyczaj pożądanie wyjada bohaterom mózgi i przestają oni racjonalnie myśleć. Tutaj jest inaczej. Cały czas zarówno Everly jak i Nolan są racjonalni i inteligentni. Owszem namiętność też po jakimś czasie się pojawia, ale pierwsze skrzypce gra tutaj kiełkująca w ich sercach przyjaźń. Chcą być ze sobą dla siebie, a nie dla figli w łóżku.