„Witamy w Ballyfrann” to powieść młodzieżowa z elementami horroru, thrillera i fantastyki, która bierze wszystko co najlepsze z tych gatunków i tworzy naprawdę interesujący efekt. Jej opis od razu zachęcił mnie do sięgnięcia po tę powieść, obiecując mroczną i magiczną historię. Czy rzeczywiście książka okazała się właśnie taka?
Bliźniaczki – Maddy i Catlin – po ślubie swojej matki przeprowadzają się do Ballyfrann. Tajemnicze, leżące na górskim odludziu miasteczko okryte jest złą sławą. Na przestrzeni kilkudziesięciu lat doszło tu bowiem do zaginięć młodych dziewcząt, a ciała tych, które odnaleziono były w strzępach. Siostry czują się nieswojo w nowym miejscu. Maddy przyzwyczajona do życia w cieniu Catlin nagle zostaje go pozbawiona, gdy ta zakochuje się w nieco starszym chłopaku. Na domiar złego w dziewczynie zaczynają budzić się moce, które okrutnie denerwują jej matkę. Czy dojdzie do kolejnego morderstwa? Co ukrywają mieszkańcy Ballyfrann?
„Witamy w
Ballyfrann” to powieść o miłości i poświęceniu, jednak nie mam tu na myśli
partnerskiego uczucia. To głównie opowieść o więzi, jaka łączy obie bliźniaczki
i czynnikach, które narażają ją na zerwanie. Była to naprawdę miła odmiana, bo
większość młodzieżówek mówi o zakochanych nastolatkach gotowych poświęcić wszystko
dla swojego uczucia. Miłość siostrzana, szczególnie między bliźniaczkami, to
zupełni inny poziom relacji i więzi. Ciężko ją zerwać, chociaż bardzo często
narażana jest na zniszczenie. Ten problem porusza właśnie książka. Catlin
bowiem zakochuje się w nowopoznanym chłopaku i całkowicie zapomina o rodzinie. Ich
związek jest jednak bardzo toksyczny, co nie podoba się Maddy. Dziewczyna musi
więc podjąć ważną decyzję, czy powiedzieć o wszystkim matce i ojczymowi, czy
dochować sekretu siostry?
Książka
porusza bardzo wiele ważnych tematów, jak chociażby przed chwilą wspomniany
dylemat źle pojętej lojalności. Maddy nie potrafi pomóc siostrze, która
zupełnie jej nie słucha, a jednocześnie czuje się jak zdrajca, informując o tym
rodzinę. Jest to bardzo częste zjawisko u młodych ludzi. Rodzeństwo, przyjaciele
czy znajomi boją się utraty przyjaźni, przez co dochodzi do wielu nieszczęść, bo
dorośli nie zostali poinformowani o problemie i nie zareagowali w porę. To
najczęściej rówieśnicy jako ci spędzający najwięcej czasu z daną osobą jako
pierwsi dostrzegają niepokojące sygnały, ważna jest więc, by uświadamiać
młodych ludzi, że zgłoszenie problemu nie jest równoznaczne ze zdradą. Ważna w
takich sytuacjach jest też reakcja rodziny i to, w jaki sposób postanowią
rozwiązać sprawę. Ogromne znaczenie ma wsparcie i zrozumienie, co niestety
często jest pomijane i zastępowane gniewem i krzykiem.
Maddy od lat
zmaga się ze zbieractwem i dziwnymi rytuałami. Kolekcjonuje przeróżne amulety,
rozsypuje sól pod łóżkami najbliższych, by ich chronić. Jej zachowanie
piętnowane jest przez matkę, która uważa zachowanie dziecka za nienormalne
i szkodliwe. Tu dochodzimy do kolejnego problemu, jaki porusza książka. Maddy
nie panuje nad tym, co robi i nie wie, że jej zachowanie wynika z ukrytych mocy,
a jej matka zamiast z nią porozmawiać i spróbować zrozumieć, boi się tego i
reaguje wyrzutami. Brak między nimi porozumienia, zrozumienia i komunikacji. Duży
wpływ ma na to także wiele skrywanych tajemnic, dodatkowo komplikujących i tak
niełatwą sytuację. Szczerość dużo lepiej rozwiązałaby problem, a ograniczone
myślenie rodzica i usilne próby zmienienia dziecka podług własnych upodobań i
norm, niestety nie zawsze przynoszą pozytywny efekt.
Książka ma
wiele do powiedzenia i zawiera mnóstwo tematów do przemyśleń, jednak przede wszystkim
to ciekawa powieść, która niepostrzeżenie wplątuje nas w sieć tajemnic, intryg
i wydarzeń. Nic tutaj nie jest przesłodzone, spotykamy się niejednokrotnie z
brutalną rzeczywistością. Praktykowanie magii to w tym przypadku nie machanie
różdżką i mamrotanie zaklęć. To ciężka i często mało przyjemna praca na pełen
etap. Podobało mi się takie podejście do tematu, bo nieczęsto magia w książkach
jest pokazywana w ten sposób. Ponadto powieść ma wartką akcję, która nie
pozwala czytelnikowi się nudzić, a jej zakończenie należy do realnych i nieprzesłodzonych,
co także bardzo mnie ucieszyło.
„Witamy w
Ballyfrann” to książka o miłości, poświęceniu i problemach rodzinnych zarówno
tych całkowicie codziennych jak i magicznych. Ogromnie cieszę się, że
zdecydowałam się sięgnąć po tę pozycję i mam nadzieję, że i Wy skusicie się na
jej lekturę bez względu na swój wiek. Powieść zdecydowanie jest bowiem
uniwersalna i nadaje się dla wszystkich bez względu na ilość wiosen.
Sara
Czuję się zachęcony. Wędruje na moją listę "Muszę przeczytać". Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńBrzmi całkiem ciekawie, z przyjemnością przeczytam :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
https://subjektiv-buch.blogspot.com/
Jestem zainteresowana tą lekturą.
OdpowiedzUsuńDylemat źle pojętej lojalności to wątek, który mnie zainteresował.
OdpowiedzUsuńChętnie bym przejrzała
OdpowiedzUsuń