poniedziałek, 14 sierpnia 2023

[733] "Lato w pionierskiej chuście" - Jelena Malisowa/Katierina Silwanowa

 


W Związku Radzieckim homoseksualizm traktowany był jako przestępstwo. Niestety po rozpadzie tego kraju, niewiele się w tej kwestii zmieniło i społeczność LGBT nadal nie jest mile widziana chociażby w Rosji. Książka „Lato w pionierskiej chuście” porusza temat tabu i apeluje do społeczeństwa. Właśnie to skłoniło mnie, żebym sięgnęła po tę historię. Czy mi się spodobała?

Szesnastoletni Jura przyjeżdża na obóz pionierski „Jaskółka” latem 1986 roku i nie jest to jego pierwszy turnus. Zna tu dosłownie wszystkich i wszystko, dlatego nie spodziewa się przeżyć niczego ciekawego, do czasu aż w kadrze pojawia się nowy zastępowy – osiemnastoletni Wołodia. Chłopcy spędzają ze sobą dużo czasu, świetnie się ze sobą dogadując, aż pewnego dnia uświadamiają sobie, że ich relacja to coś więcej niż przyjaźń. Dwadzieścia lat później Jura wraca do „Jaskółki”, by szukać śladów swojej pierwszej i najważniejszej miłości. Czy uda mu się odnaleźć Wołodię i czy ten będzie chciał czegoś więcej po dwóch dekadach?

Jeśli mam być szczere historia obu chłopców jest dość prosta. W ogóle mi to jednak nie przeszkadzało, bo dzięki temu była wiarygodna i łatwo było uwierzyć, że kiedyś ktoś przeżył to co oni. Ponadto sposób, w jaki została ona opowiedziany, w moim odczuciu okazał się po prostu rewelacyjny. Na stronach powieści zostało zawarte mnóstwo emocji, które czuli dorastający chłopcy, którzy nie mogli być sobą przez politykę kraju, w jakim przyszło im żyć. To wywoływało również ogrom uczuć we mnie. Ich relacja z jednej strony była urocza, niewinna, szczera, co sprawiało, że czułam ciepło na sercu, ale z drugiej przepełniała mnie bezsilność, bo ich uczucie nie mogło być pielęgnowane w taki sposób jak powinno.

Bardzo polubiłam bohaterów. Jura był szczerym, czarującym nastolatkiem, natomiast Wołodia okazał się bardzo dojrzałym młodym dorosłym. Podobała mi się ich kreacja, bo mimo że prosta, nie wydawała się banalna. Wręcz przeciwnie, oboje wydawali się stworzeni z krwi i kości a nie tuszu i papieru. Przez całą ich historię, kibicowałam im, a na końcu ciężko było mi się z nimi rozstać.

Powieść skłania do refleksji. Pokazuje, jak ważna jest tolerancja i do czego może prowadzić życie w państwie uprzedzonym do konkretnych społeczności. Jak wiele cierpienia muszą znosić osoby nieheteronormatywne, ukrywając się przed swoim otoczeniem w obawie o własną wolność czy życie. Najbardziej przerażające jest jednak to, że pomimo upływu dziesięcioleci, w niektórych państwach nic się nie zmieniło, a społeczności LGBT nadal nie mogą czuć się bezpiecznie.

Powieść okazała się pewnego rodzaju katharsis. Wywoływała przeróżne, często negatywne emocje, ale dzięki temu oczyszczała mnie. Cieszę się, że miałam okazję poznać tę historię i serdecznie dziękuję za tę możliwość Wydawnictwu Insignis.

Sara


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz