Jojo Moyes to pisarka, którą czytelnicy na całym świecie zdążyli pokochać. Ja również bardzo chętnie czytam jej powieści, mimo że rzadko sięgam po gatunek, w którym pisze. Jej książki mają w sobie jednak coś, co zawsze mnie przyciąga. Tak samo było z „Muzyką nocy”. Kiedy tylko usłyszałam o premierze, natychmiast zapragnęłam przeczytać najnowszą powieść autorki.
Dom hiszpański miała odziedziczyć Laura oraz jej mąż Matt, a przynajmniej wszystkim się tak wydawało. W końcu kobieta przez lata opiekowała się zrzędliwym właścicielem domostwa. Niespodziewanie jednak okazało się, że przypadł w spadku dalekiej krewnej staruszka. Dla Izabeli było to jak uśmiech losu. Niedawno straciła męża, a od jego śmierci ciągle przychodzą do ich domu listy informujące o coraz to większych długach. Przyparta do muru kobieta wraz z dwójką swoich dzieci opuszcza Londyn, by zamieszkać w domu, który pamiętała jako wspaniałe domostwo. Lata zaniedbania spowodowały jednak, że to co ujrzała, bardziej przypominało ruinę niż cokolwiek innego…
Gdybym miała
powiedzieć, o czym jest ta książka w kilku słowach, powiedziałabym, że jest o
dojrzewaniu. I nie, nie mam tutaj na myśli sytuacji, kiedy młody człowiek wkracza
w dorosłe życie. Izabela od dawna nie jest dzieckiem, jednak mimo to jej
nastoletnia córka Kitty wydaje się rozsądniejsza i dojrzalsza niż ona. Przez
całe życie kobietą ktoś się opiekował. Szybko wyszła za mąż i to właśnie na
barkach pana domu spoczywały obowiązki mające na celu utrzymać ich rodzinę przy
życiu. Izabela nie miała pojęcia o płaceniu rachunków, organizowaniu posiłków,
nie potrafiła przewidzieć pewnych rzeczy, które dorosłemu człowiekowi wydawały
się banalne, a dla niej stanowiły wyzwanie. Bohaterka przypominała zagubione
dziecko, któremu życie postanowiło sprezentować przyspieszony kurs dorastania.
Przez całą książkę obserwujemy, jak kobieta powoli zaczyna uczyć się, jak dbać
o siebie i swoją rodzinę, a także dom, który bynajmniej nie jest bezproblemowy.
Muszę przyznać, że początkowo Izabela mnie irytowała, jednak z biegiem czasu
zaczęłam czuć dumę z jej postępów. Obserwowanie jej przemiany było niesamowicie
satysfakcjonujące.
„Muzyka nocy”
przypomina leniwie toczącą się historię przepełnioną zarówno słodkimi momentami
jak i gorzkimi rozczarowaniami. Akcja jest raczej spokojna, przez co tworzy się
specyficzny klimat. Bardzo ważną rolę odgrywa tutaj muzyka, która jest
największą pasją Izabeli. Za jej pomocą bohaterka wyraża siebie i uczucia,
jakie nią targają. Opisy tego naprawdę mnie pochłonęły i pozwalały wejść w
skórę bohaterki, poczuć to, co ona sama czuła.
Mimo wielu zalet
książki, miałam wrażenie, że jest ona za długa. Mimo że podobała mi się leniwa
atmosfera, jaką stworzyła autorka, czasami czułam się znużona i musiałam
odłożyć na chwilę powieść. Zdawało mi się, ze historia momentami ma zbyt wiele
opisów skupiających się na mało istotnych kwestiach, przez co nieco straciła w
moich oczach.
„Muzyka nocy”
to książka, która ma szansę spodobać się osobom szukającym czegoś spokojnego,
nostalgicznego. Mi zabrakło tutaj nieco dynamiki, jednak i tak dobrze się przy
niej bawiłam i czuję się zrelaksowana po jej lekturze.
Sara
Czytałam o tej książce naprawdę różne opinie, dlatego chciałabym wyrobić sobie własną.
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie znalazłam czasu na jej lekturę. Książka czeka już na mojej półce.
OdpowiedzUsuńCzytałam 3 książki Jojo Moyes, ale czy po tę też sięgnę? Nie wiem... ;)
OdpowiedzUsuń