Gdybym jednym słowem miała opisać „Bezpieczną odległość” Samanty Schweblin, nazwałabym ją fascynującą. Nie jest to zbyt obszerna pozycja, bo liczy sobie zaledwie nieco ponad sto trzydzieści stron, jednak historia w niej zawarta nie należy do prostych czy lekkich. To opowieść o strachu, bólu i popełnianych błędach. Przypomina w formie i wyrazie dziwny sen, a raczej koszmar, z którego nie sposób się obudzić. Fascynuje czytelnika, a czasami wręcz przeraża. Coś fantastycznego.
Młoda kobieta umiera w wiejskim szpitalu, a za jedynego towarzysza ma małego chłopca o imieniu Dawid. Jednak czy jest to osoba z krwi i kości, a może wytwór jej gasnącego umysłu? Wspólnie opowiadają przerażającą historię. Dziecko pomaga przejść Amandzie przez cierpienie, jakim było kilka ostatnich dni i zrozumieć, jak doszło do sytuacji, w której kobieta leży na szpitalnym łóżku, umierając. Przypomina sobie porzucenie męża, wyjazd z Buenos Aires, obsesję na punkcie bezpieczeństwa swojej córeczki oraz niebezpieczeństwa skażonej ludzkim działaniem Arizony. Dokąd ją to zaprowadzi?
Powieść
posiada niesamowity klimat. Mamy wrażenie, że wraz z bohaterką tkwimy w sennym
koszmarze. Sposób prowadzenia narracji, strzępiąca się momentami fabuła i
widmowy głos chłopca wprowadzają nas w
pewnego rodzaju hipnotyczny stan. Autorka świetnie oddała stan emocjonalny
umierającego człowieka. Kobieta w ostatnich chwilach swojego życia analizuje minione
wydarzenia, próbując dociec, co jest najważniejsze. Jakie błędy popełniła i w
którym momencie? Są to rozważania kogoś, kto za chwilę opuści ciało. Kogoś,
kogo nie obchodzi przyszłość, wiara czy przekonania. Taka osoba zupełnie
inaczej postrzega rzeczywistość i my za pośrednictwem książki możemy
doświadczyć tego, co być może dotyka gasnącego człowieka.
Książka
porusza bardzo wiele ważnych kwestii. Żadna z nich nie jest potraktowana po
macoszemu, czego nieco się obawiałam, bo pozycja nie jest zbyt obszerna.
Wydawać by się mogło, że w związku z tym będzie mało miejsca na poszczególne
refleksje, jednak się myliłam, Autorka umiejętnie poprowadziła fabułę i
rozwinęła wszystkie problemy w zadawalający sposób. „Bezpieczna odległość” porusza
przede wszystkim kwestię przewrażliwienia na punkcje bezpieczeństwa swojego
dziecka. Amanda jest przywiązana do swojej córki i daje jej niewielką swobodę,
co nie jest dobre ani dla niej, ani dla dziecka. Powoli zaczyna wariować, kiedy
dziewczynka oddali się choć na chwilę, a ona nie wie, w którą stronę poszła.
Jej myśli ciągle zaprzątają możliwe scenariusze przeróżnych nieszczęść. Powieść
to także opowieść o trudnych wyborach i macierzyństwie; o tym, ile jest gotowa
poświęcić matka dla dobra swojego dziecka. Kolejnym problemem poruszanym na
stronach książki są ludzie i to, czym zatruwają środowisko. W nieco
wyolbrzymiony sposób, jednak dzięki temu dosadny, pokazane jest, co się stanie,
jeśli ludzie nie zaczną szanować natury oraz swojego zdrowia. Wszelkie
modyfikacje żywności, nawożenie czy inne tego typu rzeczy trzeba przeprowadzać
z rozsądkiem, inaczej nasze DNA może tego nie wytrzymać.
Książka ma
niewiele stron, ale jej wartość literacka jest bardzo duża. Nie jest napisana w
łatwy sposób, nie należy do lektur, które można przeczytać bez zaangażowania i
z wyłączonym myśleniem. Powieść zmusza nas do refleksji, wywołuje pierwotne
lęki i każe się zatrzymać w świecie, gdzie rządzi przede wszystkim pośpiech.
Warto po nią sięgnąć i znikną na kilka godzin dla świata. Być może dzięki niej
uświadomimy sobie, co jest ważne.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Sonia Draga.
Sara
Po przeczytaniu takich książek, czuję się chora... Przytłaczają mnie strasznie.
OdpowiedzUsuńCzasami takie lektury zmuszające do myślenia też są potrzebne.
OdpowiedzUsuńRecenzja wciągają, ale książka nie dla mnie. Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńTen klimat brzmi przekonująco!
OdpowiedzUsuńFabuła zapowiada się bardzo intrygująco. Uwielbiam książki tego wydawnictwa.
OdpowiedzUsuń