Obecny świat nastawiony jest na
czerpanie korzyści ze wszystkiego. Materializm, konsumpcjonizm, egoizm i
ignorancja – to nasza rzeczywistość. Ludzie coraz mniej czasu poświęcają sobie
i swoim bliskim, uczestniczą w wyścigach szczurów, pragną wszystkiego dla
siebie, nie dbając o nic. Dużo się o tym mówi, ale większość stara się to
ignorować lub nie zdaje sobie z tego do końca sprawy, dopóki ktoś nie wytknie
im tego palcem. Tym kimś może być na przykład Pola Rewako, za pomocą swojej
książki próbująca uświadomić nam, co tak naprawdę jest w życiu ważne.
Mea to studentka pierwszego roku
psychologii, która pewnego dnia postanawia założyć anarchistyczną Grupę
Demolka. Dzięki niej młodzi ludzie zrzeszają się i wychodzą na ulice Gdańska,
by tam głosić swoje ideały. Głośno mówią, co im się nie podoba w obecnym,
konsumpcyjnym świecie nastawionym tylko i wyłącznie na materialny sukces. Podejmują
walkę o to, by ludzie przestali gonić za pieniądzem, a zaczęli w końcu żyć
pełnią życia, cieszyć się z drobnych rzeczy i wyznawać prawdziwe wartości. Przeprowadzają
kilka kontrowersyjnych akcji, by wyrwać ludzi z letargu, jednak czy to ma
jakikolwiek sens? Mea ma cel i wie, jak go osiągnąć, ale czy uda jej się
wybudować nowy świat, gdzie ludzie nie będą mieli dolarów w oczach? A może to
tylko marzenia młodej, naiwnej dziewczyny?
„Chilli” to książka niezwykle
złożona, skomplikowana. Opowiada o ważnych sprawach, jednak robi to w
niekonwencjonalny sposób. Prezentuje nam bowiem postać Mei, której nie da się
opisać jednym słowem. Dziewczyna jest wulgarna, szczera do bólu i
niedostosowana do rzeczywistości, w jakiej przyszło jej żyć. Nie rozumie
obecnego świata i tego, że ludzie zwracają największą uwagę na rzeczy
materialne, a przyjaźń, miłość, zdrowie traktują jako dodatki. Postanawia więc uświadomić całemu światu, że
tak nie powinno być. Wraz ze swoją grupą organizuje akcje, podczas których nie
prowadzi kazań czy pokojowych manifestacji. Ona wraz ze swoją bandą idzie przez
miasto i niszczy wszystko, co napotka na swojej drodze. Sieje zniszczenie i
zamęt, jednak kierują nią szlachetne pobudki. Chce bowiem, żeby ludzie
uświadomili sobie, że rzeczy materialne nie mają znaczenia. Liczy się to, czego
nie widać: życzliwość, relacje międzyludzkie, rodzina, rozwój duchowy. Jednak
czy robi to we właściwy sposób? Czy zniszczenie naprawi świat?
Mea to postać niespotykana. Jest
odważna i nie boi się wykrzyczeć ludziom ich błędów prosto w twarz. Jednak jej
działania mają znamiona szaleństwa. Początkowo słuchając jej ideałów i planów,
miałam wrażenie, że porywa się z motyką na słońce. Bo czy jedna rozkrzyczana
nastolatka może zmienić świat i ludzkie poglądy na jego temat? Potem zobaczyłam
ją w akcji i wówczas byłam już pewna, że młoda kobieta jest szalona. Zobaczyłam
w niej jednak determinację, gniew i bezsilność. To wszystko pchnęło ją do
radykalnych działań. I z jednej strony ją podziwiam za chęci i odwagę, z
drugiej jednak uważam, że jej akcje nie mają najmniejszego sensu. Ponadto sama
autorka kreuje swoją postać na kogoś nie do końca posiadającego zdrowy umysł.
Dziewczyna bowiem ciągle wszczyna awantury, buntuje się i trudno jej nawiązać
jakieś pozytywne relacje. Jedyną osobą, z którą się dogaduje jest Alfred.
Problem polega jednak na tym, że chłopak nie istnieje. Jest jedynie wytworem
jej wyobraźni. Samo to daje nam do myślenia. Po pierwsze utwierdza w
przekonaniu, że dziewczyna potrzebuje opieki psychologicznej. Po drugie jednak
uświadamia mi przykry fakt. Dopiero człowiek szalony, mający zaburzenia
psychiczne dostrzega problemy tego świata i tylko on ma odwagę wykrzyczeć
wszystkim ludziom prosto w twarz, że tak nie powinno być. To smutne i
skłaniające do refleksji.
„Chilli” jest nieco odrealnioną
książką. Praktycznie nic, co zostało w niej opisane, nie mogłoby wydarzyć się w
rzeczywistości. Bohaterom zbyt łatwo wszystko wychodziło, ich pomysły były
szalone, a ich konsekwencje opłakane. Czasami miałam wrażenie, że działają po
omacku, bez sensu. Jednak wszystko to wydawało mi się logiczne, kiedy zaczęłam
tę książkę analizować. Te wszystkie bezsensowne zachowania miały bowiem sens.
Demolka była praktycznie bezsilna. Ich założenia były dobre, ale przekonanie do
nich ludzi w praktyce mogło okazać się po prostu niewykonalne. Ich miotanie się
i akcje pozbawione logiki pokazywały więc stopień ich frustracji i bezsilność.
Wyładowywali swój gniew, demonstrowali swoje niezadowolenie w ten a nie inny
sposób, bo mieli już dość. Chcieli coś zrobić, ale nie wiedzieli jak. Tonęli,
więc chwytali się brzytwy. Nienawidzę książek, gdzie wydarzenia są odrealnione,
ale o dziwo tutaj mi to nie przeszkadzało. Nie wynikały one bowiem z braku
umiejętności pisarskich autorki, ale były celowym zabiegiem, co bardzo mi się
spodobało.
„Chilli” wbrew pozorom nie jest
tak banalną lektura, jak mogłoby się wydawać. Napisana jest lekkim językiem, a
autorka ma bardzo przyjemny styl, przez co większość czytelników być może
potraktuję tę pozycję, jak zwykłą obyczajówkę. Książka jednak niesie ze sobą
dużo więcej wartości niż widać to na pierwszy rzut oka. Wcale nie jest tak
prosta i przyjemna, jak mogłoby się wydawać. Mam nadzieję, że i Wy dostrzeżecie
w niej drugie dno.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Jaguar
Sara
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz