sobota, 24 sierpnia 2019

[136] "Trinkets" - Kirsten Smith




Niedawno na platformie Netflix pojawił się nowy serial o perypetiach trzech nastolatek – „Trinkets”. Z tej okazji postanowiłam przeczytać książkę o tym samym tytule, na podstawie której powstała wyżej wymieniona produkcja. Czy twórczość Kirsten Smith zachęciła mnie do śledzenia losu przyjaciółek na ekranie, czy też spowodowała spadek mojego zainteresowania tym tytułem?



Tabitha powinna być najszczęśliwszą nastolatką pod słońcem. Ma bowiem wszystko to, o czym dziewczyny w tym wieku marzą: popularność wśród rówieśników, mnóstwo przyjaciół, brak zmartwień o pieniądze, a nawet najprzystojniejszego chłopaka w szkole. Elodie natomiast to cicha dziewczyna, która stara się nie rzucać w oczy i pół swojego życia spędza w cieniu innych. Moe to łobuziara, ciągle szukająca konfliktu i zadająca się z szemranym towarzystwem. Co może łączyć te trzy całkowicie różne od siebie nastolatki? Wszystkie pragną dreszczyku emocji, jakie dają im drobne kradzieże. W ten oto sposób królowa szkoły, szara myszka i łobuziara poznają się i odkrywają między sobą więź, która ma szansę przerodzić się w prawdziwą przyjaźń.

Kirsten Smith na stronach swojej powieści powołała do życia trzy postacie, które na pierwszy rzut oka mogłyby wydawać się szablonowe czy płytkie, ale wcale takie nie są. Każda z nich ma niepowtarzalną osobowość i historię, która właśnie w taki sposób je ukształtowała. Tabitha na przykład stara się uchodzić za idealną dziewczynę z idealnym życiem. Tak naprawdę jednak pod maską skrywa wiele ran. Na swoim koncie ma więcej porażek niż sukcesów. Moe uchodzi za twardzielkę czy też buntowniczkę. Nie ma dla niej granic i jest w stanie złamać każdą zasadę. Tak właśnie wygląda jej maska, która wbrew pozorom skrywa wrażliwą dziewczynę podatną na wszelkiego rodzaju zranienia. Elodie to tak naprawdę ciekawa osoba, jednak przez to, że nie pozwala się poznać wydaje się nudna i nijaka. Robi wszystko, by nie rzucać się w oczy, jest spokojna, cicha i sprawia wrażenie grzecznej kujonki. Czy taka jest jednak w rzeczywistości?



Kreacja bohaterów jest więc bardzo dobra. Dziewczyny wydają się być zbudowane z krwi i kości, a ich problemy nie przytłaczają ilością czy powagą. Poza tym można je wszystkie polubić. Co prawda nie każdą darzę taką samą sympatią, na przykład Tabitha czasami zbyt bardzo gwiazdorzyła, czym mnie irytowała, ale ostatecznie chętnie bym je wszystkie poznała w realnym życiu.

Narracja w książce podzielona jest między wszystkie trzy dziewczyny. Dzięki temu lepiej możemy poznać postaci oraz ich otoczenia. Każda bowiem pochodzi z innej grupy społecznej i dzięki takiemu podziałowi możemy lepiej zrozumieć wpływ środowiska na zachowanie bohaterów i podejmowanie przez nich decyzji. Każda część prowadzona jest też w typowy dla wybranej nastolatki sposób, co także było bardzo ciekawym zabiegiem. Niestety miał on też pewny minus, bowiem narracja Elodie pisana była jakby wierszem, co niesamowicie mnie denerwowało. Świetnie ten sposób oddawał charakter dziewczyny, to trzeba przyznać, ale dla czytelnika, który nie przepada za poezją był drogą przez mękę.

„Trinkets” to lekka obyczajówka bez wielkiego romansu dominującego fabułę, opowiadająca o losie nastolatek dzielących nietypowe „hobby”. Książka świetnie nadaje się na wieczór relaksacyjny. Nie wymaga bowiem zbytniego zaangażowania, ale jednocześnie nie należy do banalnych czy nudnym. Serdecznie Wam ją polecam, a sama zabieram się za oglądanie serialu.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Jaguar.

3 komentarze:

  1. Dobrze, że nie znajdziemy banału w fabule tej książki. Będę miała ją na uwadze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Już chyba z 3 osoby mi ją polecały, więc trzeba przeczytać. ;)
    Pozdrawiam. ;**

    P.

    https://zycie-wsrod-ksiazekk.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooooo nie słyszałam o tym serialu a tym bardziej o książce... i teraz od czego zacząć? Chyba jednak od książki!
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń