Wampiry to istoty,
które dość dawno temu wkradły się do literatury i zadomowiły się w niej na
dobre. Różne książki różnie je przedstawiają. W jednych są to bezrozumne,
krwiopijne istoty, które zachowują się jak zwierzęta, w drugich są
przedstawione jako sadyści, inni zrobili z nich bożyszcza nastolatek. Justin
Cronin natomiast postanowił zaprezentować ten gatunek jako broń biologiczną.
Dość nietypowe posunięcie, jednak niesamowicie ciekawe. Właśnie to skusiło mnie
do sięgnięcia po jego nową powieść „Przejście”, o której mam przyjemność Wam
dzisiaj opowiedzieć.
Kolorado, tajna baza
armii amerykańskiej – to tam wszystko się zaczęło. Właśnie w tym miejscu
zaczęto badania nad rzadkim wirusem wydłużającym życie i zwiększającym siłę
fizyczną. Ma on jednak jedną wielką wadę – zmienia ludzi w wampiry. Nie
przeraża to jednak naukowców, którzy postanawiają uczynić z nich armię. Jak
można się jednak było tego spodziewać, sytuacja zaczyna wymykać się spod kontroli.
Uwielbiam książki
postapokaliptyczne. Kreatywność ich autorów czasami mnie powala na kolana, a
kiedy indziej przeraża jak diabli. To drugie zdarza się bardzo często pod
warunkiem, że powieść jest niesamowicie realna. W przypadku „Przejścia” tak
właśnie jest, przez co wizja przyszłości jaką prezentuje nam autor wydaje się
wielce prawdopodobna. Szczególnie dla osoby takiej jak ja, siedzącej codziennie
w laboratorium. Nie trudno mi więc uwierzyć, że kiedyś ktoś wynajdzie lub
znajdzie wirus, przemieniający ludzi w potwory, a inna osoba wykorzysta go,
żeby utworzyć własną armię i zyskać władzę. Tło historii w mojej ocenie należy
więc do bardzo dobrze wymyślonych i dopracowanych. Jednocześnie świat Cronina
zdaje się być niesamowicie oryginalny i pomysłowy.
Również nastrój
utrzymany w powieści zasługuje na duże uznanie. Czytelnikowi przez cały czas
towarzyszy uczucie niepokoju i zaciekawienia. Książka jest ponadto tajemnicza i
pełnia niespodzianek. Do tego autor nie stroni od brutalnych scen i pokazuje
rzeczywistość bez przesładzania jej. Krew się leje, ludzie umierają, wojna w
pełnej krasie, a wszystko napisane tak, by wywoływać w czytelniku zaciekawienie
od samego początku aż do ostatniej strony.
Postacie w powieści
wykreowane są naprawdę dobrze. Przede wszystkim wydają się z stworzone z krwi i
kości. Ponadto są to bardzo różnorodne osobowości, a z wieloma z nich
niejednokrotnie można by się utożsamić. Poznawanie bohaterów powieści
sprawia więc czytelnikowi dużo przyjemności.
Pomysł na fabułę może
się wydawać początkowo mało oryginalny. Wirus wywołujący zagładę ludzkości i
jedynie garstka ocalałych to coś, co wielokrotnie pojawiało się w literaturze.
Jednak Cronin opowiada swoją historię i robi to po swojemu, co sprawia, że jego
powieść jest niesamowicie pomysłowa i czyta się ja z rosnącym zaciekawieniem.
Czegoś takiego nie znajdziemy w żadnej innej książce, co samo w sobie jest
godne podziwu. W dzisiejszych czasach większość powieści jest wtórna, nad czym
ubolewam. Zdarzają się jednak perełki i „Przejście” zdecydowanie jest jedną z
nich.
Książka Cronina to
niezła cegiełka, więc raczej nie jest to nic na jeden wieczór. Jeśli
zdecydujecie się więc sięgnąć po tę powieść, przygotujcie się na spędzenie z
nią bardzo wielu godzin. Jednak zapewniam, że nie pożałujecie z tego czasu
nawet minuty i ani sekundy nie uznacie za straconą. Serdecznie zachęcam Was do
zapoznania się z tym tytułem i mam nadzieję, że i Wam się on spodoba.
Książek postapo jest mnóstwo, ale na dobre zawsze się znajdzie miejsce ;).
OdpowiedzUsuń