Cress to skorupka od siedmiu lat
więziona w satelicie i szpiegująca dla Księżycowych. Dziewczyna jest
niesamowicie zdolną hakerką, potrafiącą wyszukać informacje o każdym
Ziemianinie czy mieszkańcu Księżyca, sprawić, iż statki będą niewykrywalne dla
radarów czy też podsłuchać najważniejsze rozmowy głów państw Wspólnoty. Jednak
po masakrze, jaką Królowa Levana zrobiła na Ziemi, Cress postanawia działać. Ponownie
kontaktuje się z Cinder oraz jej przyjaciółmi, a oni proponują jej pomoc.
Niestety sprawy się komplikują i grupa uciekinierów zamiast się powiększyć,
rozpada się. Czy przyjaciele zdołają się odnaleźć czy też trzeba pogodzić się
ze stratą sojuszników i poszukać kolejnych?
„Cress” to trzeci tom „Sagi Księżycowej”,
w której czytelnik spotyka zarówno starych jak i nowych bohaterów. Już na samym
jego początku pojawia się tytułowa postać. Cress to specyficzna osoba z bardzo
dobrze rozbudowanym profilem psychologicznym. Dziewczyna spędziła siedem lat w
samotności w satelicie, a całą wiedzę na temat świata czerpała z netu. Nigdy
nie widziała ziemskich zwierząt czy roślin, nie spotkała w swoim życiu także
zbyt wielu ludzi, o Ziemianach nie wspominając. Łatwo więc można się domyślić,
że nastolatka jest bardzo samotna. Niewola i odosobnienie sprawiły także, że
stała się lękliwa i nie nabyła zdolności łatwego nawiązywania kontaktów
międzyludzkich. Na szczęście została obdarzona niesamowitą wyobraźnią, dzięki
której łatwiej jej radzić sobie w świecie, gdy udaje jej się odzyskać wolność. Obserwowanie
jej, kiedy odkrywała wszystkie nowości, jest niesamowite. Dzięki niej czytelnik
ma szansę spojrzeć na otaczającą go rzeczywistość z zupełnie innej perspektywy.
Zwierzęta, domy, miasta, drzewa – to oczywistości, do których już dawno
przywykliśmy i na wiele z nich przestaliśmy zwracać uwagę. Cress jednak po raz
pierwszy widzi to wszystko na żywo i jest tym oczarowana. A my mamy możliwość
przypomnienia sobie, jak spektakularna może być przyroda czy rzeczy zwykłe,
codzienne. Zaczynamy tak jak ona doceniać powiew wiatru, uśmiech drugiego
człowieka czy smak codziennego posiłku. To niesamowite uczucie odkrywać świat
na nowo oczami bohaterki. To wszystko sprawia, że Cress jawi się nam jako ktoś
niezwykły. Po hakerce na usługach krwiożerczej królowej można by spodziewać się
kogoś perfidnego, wyrachowanego i pewnego siebie. Natomiast zamiast kogoś
takiego, otrzymujemy wycofaną, zalęknioną dziewczynę, która by poradzić sobie w
trudnych sytuacjach, wyobraża sobie siebie w roli kogoś innego, staje się
piosenkarką, znaną i pewną siebie aktorką czy wybitną tancerką. Wszystko po to,
by zyskać odwagę i iść dalej, nigdy się nie poddając. Dzięki temu Cress okazuje
się być wyrazistą i bardzo realną postacią, którą łatwo polubić.
Ponadto w książce ponownie spotykamy
naszą niecodzienną drużynę. Na jej czele stoi oczywiście Cinder – dziewczyna cyborg,
która jak się niedawno okazało, jest prawowitą i zaginioną dziedziczką tronu
Księżyca. Obserwujemy jej postępy w opanowaniu swojego daru oraz uczeniu się
sztuki walki. Jesteśmy także świadkami jej przemiany. Dziewczyna stała się
bowiem pewniejsza siebie, silniejsza i twardsza. Niby uzasadniona zmiana,
jednak przez większość czasu bałam się, że autorka zrobi z niej Mary Sue. Na szczęście
tak się nie stało, bo pod powłoką ze stali nadal kryje się przerażona
nastolatka bojąca się, że nie da rady. Dzięki temu Cinder stała się kolejną
świetnie wykreowaną osobą o dobrze zbudowanej psychice.
Ponadto na kartach powieści ponownie
spotykamy Kapitana Thorne’a, Scarlett oraz Wilka, a także doskonale znanego nam
doktora. Pierwszy z bohaterów zostanie wystawiony ciężkiej próbie i dzięki
temu, będziemy mogli dowiedzieć się o nim wielu ciekawych rzeczy. Mężczyzna
nawet w beznadziejnej sytuacji potrafi się odnaleźć i nie użala się nad swoim
losem, czasami nawet żartuje, czym dodaje książce humoru. W poprzedniej części nieco
mnie denerwował swoją arogancją, jednak teraz bardzo go polubiłam i myślę, że
tak już zostanie do końca. Wilk także dostał potężnego kopniaka od losu, a jego
zdolność samokontroli została wystawiona na wielką próbę. Czy jej podoła?
Scarlett niewiele poświęcono miejsca w trzecim tomie, nad czym odrobinę
ubolewam, jednak z przyjemnością dowiem się w kolejnej części, jak wydarzenia z
tej odbiły się na jej psychice.
Poznajemy też kilka nowych postaci.
Między innymi strażnika Sybil Miry – Jacin. Mężczyzna od początku do samego
końca stanowi zagadkę. Nikt nie jest pewny jego lojalności, lecz każdy wie, do
kogo należy jego serce. Niewiele można powiedzieć o tej postaci, jednak mam
nadzieję, że w kolejnej części znowu się pojawi. Mamy także okazję poznać
księżniczkę Winter. Ludzie mówią, że jest wariatką i ona sama doskonale zdaje
sobie z tego sprawę. Pojawia się w książce jedynie dwa razy, ale mimo to
pokochałam ją niemal od samego początku. Naprawdę nie mogę się doczekać części
jej poświęconej i mam wrażenie, że autorka specjalnie wplotła jej postać do „Cress”,
by wywołać w czytelniku ciekawość. Zdecydowanie osiągnęła swoje!
Dobrze wykreowani bohaterowie to
największa zaleta trzeciego tomu „Sagi”. Nie można jednak pominąć fabuły, która
także okazała się rewelacyjna. Na początku jednak na taką się nie zapowiadała.
Obserwowaliśmy powiem poczynania poszczególnych bohaterów i nie zawsze dużo się
działo. Raczej pierwsze dwie części były bardzo stonowane. Dopiero później
akcja nabrała tempa i wtedy to już ruszyła z prędkością światła, wciskając czytelnika
w fotel. Dosłownie. Z zapartym tchem śledziłam poczynania grupki przyjaciół i
kibicowałam im z zapartym tchem. Ponadto były chwile, kiedy autentycznie bałam
się o ich życie, co już dawno mi się nie zdarzyło. Autorka jednak potrafi być
nieprzewidywalna i bezwzględna, łamiąc przy tym biedne serduszka czytelników. „Cress”
stała się więc kolejną częścią cyklu, przy której zarwałam noc i to chyba się
już nie zmieni, jeśli chodzi o „Sagę Księżycową”.
Zakończenie ponownie okazało się mocne i
wzbudziło we mnie szał. Mam nadzieję, że szybko ukaże się ostatni tom serii, bo
takiego kaca książkowego dawno nie miałam. Podsumowując, Meyer stanęła na
wysokości zadania i po raz kolejny zdobyła moje serce, o czym chyba
niezaprzeczalnie świadczy długość tej recenzji. Nie pozostaje mi nic innego,
jak wypatrywać ostatniego tomu i polecić Wam zapoznanie się z całą serią jak
najszybciej. Mam nadzieję, że się skusicie i tak jak ja, zakochacie się w tej
historii.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Papierowy Księżyc.
cała seria jeszcze przede mną, ale jestem jej bardzo ciekawa :)lubię książki, które wciskają w fotel i w których dużo się dzieje :D czuję że ta seria przypadnie mi do gustu ;)
OdpowiedzUsuńCała seria jeszcze przede mną :). Może się tego lata zabiorę ^^.
OdpowiedzUsuń