Niedawno natrafiłam na serial „Lucifer”,
w którym po prostu się zakochałam. Niestety na następny sezon muszę poczekać do
następnego roku, toteż postanowiłam poszukać książek w podobnej tematyce. Natalia
z BookParadise poleciła mi trylogię „Dark Elements”, co nie do końca było tym,
co szukałam, niemniej cieszę się, że na nią trafiłam.
Strażnicy zawsze byli obecni w życiu
zwykłych ludzi i chronili ich przed demonami. Jednak dopiero niedawno
postanowili się ujawnić. Przez swoje zdolności nie zyskali powszechnej
akceptacji. Jedni uwierzyli w to, że są dobrzy, inni uznali ich za pomioty
szatana, które wymyśliły bajeczkę o ratowaniu świata przed złem. Nic więc
dziwnego, że Layla, główna bohaterka książki, która od dziecka mieszka razem z
nimi, nie cieszy się sympatią rówieśników. Nikogo chyba nie dziwi też fakt, że
ukrywa przed wszystkimi to, że w połowie jest strażnikiem, a w połowie…
demonem. Przez swoją podwójną naturę czuje się bezużyteczna, ponieważ przez
demoniczną krew ciągnie pragnie ludzkich dusz, nie może zmieniać się w gargulca
oraz walczyć ze złem, tak jakby tego pragnęła.
Nieoczekiwanie na jej drodze staje
przystojny demon wyższej kasty, który ratuje ją przed swoim pobratymcem i od
tamtej pory nie daje dziewczynie spokoju. Czego od niej chce? Jaką rolę
przyjdzie pełnić dziewczynie w całej tej historii? Czy w końcu zaakceptuje
siebie i pogodzi się z ty, że w połowie jest demonem?
„W chwili, w której cię
odnalazłem, zgubiłem siebie.”
Największym atutem tej powieści są jej
bohaterowie. Co prawda postać Layli nie przypadła mi aż tak bardzo do gustu, bo
według mnie to typowa bohaterka książek młodzieżowych, jednak nie można
powiedzieć, że jest ona źle wykreowana czy nudna. Dziewczyna boryka się z
brakiem akceptacji własnej natury, walczy ze swoją demoniczną cząstką. Nie
mieści się jednak w schemacie ani typowej ofiary losu, ani też Mary Sue. Nie
jest bowiem tak potężną istotą jak jej opiekunowie czy pełnokrwiste demony, ale
bynajmniej nie siedzi cicho pod miotłą i nie czeka przez cały czas na ratunek.
Mimo że sama nie jest w stanie pokonać silniejszych od siebie stworzeń, stara
się walczyć i pomaga innym jak może.
Zayne to zdecydowanie mój ulubiony
bohater. Jest strażnikiem, przyszywanym bratem Layli, jednak zdecydowanie
wolałby być dla dziewczyny kimś innym. To silna, odważna, ale przede wszystkim
dobra i szlachetna postać, która podbiła moje serce i sprawiła, że się w niej
zakochałam. Jednak najbardziej podobało mi się w nim to, że potrafił pokazać
pazury. Natomiast Roth to oczywiście jego przeciwieństwo: wredny, cyniczny,
twierdzący, że egoizm jest dla niego naturalny. Jednak mimo wszystko potrafiący
być czuły i kochający.
„ – Ludzie o najczystszych
duszach są zdolni do wyrządzania wielkiego zła. Nikt nie jest doskonały, bez
względu na to, kim jest lub po której stronie barykady stoi.”
Oczywiście w książce tego typu nie mogło
zabraknąć miłosnego wątku oraz trójkąta. Mimo wszystko jest on w pewien sposób
inny niż w podobnych książkach. Nie ma tu „dobrego” i „złego” chłopca i
rozchwianej emocjonalnie dziewczyny, która nie wie, którego wybrać. Obie męskie
postacie mają w sobie mieszankę zarówno pierwszego jak i drugiego typu
chłopaka. Co prawda jeden z rodzajów dominuje u każdego, jednak sam fakt, że
nie ma w nich płaskości i jednowymiarowości jest naprawdę istotny. Natomiast
główna bohaterka nie denerwuje czytelnika swoimi miłosnymi rozterkami. Owszem, gubi
się w swoich uczuciach, nie wie, co czuje, jednak nie zastanawia się nad tym
godzinami. Jej problemy nie dominują nad resztą historii, która toczy się mimo
wszystko dalej.
„– Tak dla twojej wiadomości:
twoja cnota nie jest przy mnie bezpieczna, więc kiedy patrzysz na mnie, jakbyś
chciała, bym zbadał każdy cal twoich ust, zrobię to bez wahania. Jednak wątpię,
byś później czuła się tak samo.”
Fabuła książki jest jednak zdecydowanie
cudowna i niepowtarzalna. Ciągle się w niej coś dzieje, nie ma miejsca na nudę.
Dodatkowo styl autorki jest lekki, przyjemny, a dialogi zabawne i bardzo
realne. Armentrout stworzyła cudowny i oryginalny świat, w którym każdy czułby
się doskonale. No chyba że byłby demonem, bo wówczas nie miałby łatwo…
źródło |
Serdecznie polecam książkę wszystkim
fanom aniołów, diabłów i magii. Myślę, że powieść nie tylko zdobędzie serca
młodzieży, ale wszystkich pozostałych, którzy po nią sięgną, również.
Nie czytałam jeszcze, ale może kiedyś się skuszę. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ♥
Koniecznie! Warto ^^
UsuńZapowiada się całkiem nieźle ^^
OdpowiedzUsuńzabookowanyswiatpauli.blogspot.com
Zdecydowanie! ^^
UsuńOd dawna chcę przeczytać tę książkę, jednak za każdym razem zaczynam inną. Może w końcu się zbiorę w sobie i sięgnę po "Ognisty pocałunek". :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie. :)
niezapomniany-czas-czyli-o-ksiazkach.blogspot.com
Ja też długi czas ją odkładałam, ale to był błąd :P
Usuń